„Referendum mogłoby ukazać, w jakiej bańce żyją ci, którzy są oderwani od problemów z migracją, a mimo to wciąż forsują przez Parlament Europejski i Komisję Europejską tego rodzaju pomysły. Myślę, że to niezwykle ważne, aby uzmysłowić tym, którzy wciąż chyba nie stykają się ze swoimi społecznościami, że ich polityka powoli przestaje podobać się obywatelom poszczególnych krajów członkowskich UE” - mówi portalowi wPolityce.pl europoseł Beata Kempa, była szefowa Kancelarii Premiera.
„Bardzo uczciwa propozycja”
Bruksela wraca do tematu relokacji migrantów, a w przypadku krajów, które nie zechcą uczestniczyć w tym podziale, zamierza zastosować kary w wysokości 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta.
Podczas wczorajszej debaty w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Polska zorganizuje referendum w tej sprawie.
O propozycję lidera partii rządzącej zapytałam byłą szefową Kancelarii Premiera, byłą minister w KPRM, a od 2019 r. europoseł, Beatę Kempę, która podczas pracy w KPRM zajmowała się także sprawami dotyczącymi pomocy humanitarnej.
Pomysł relokacji uchodźców, który funkcjonował kilka lat temu, praktycznie upadł. W sposób skuteczny oprotestował to polski rząd. Mam oczywiście na myśli ten, który rozpoczął pracę po wyborach w 2015 r., bo poprzedni stosował raczej politykę „Herzlich Wilkommen”, a nawet Donald Tusk [w czasie kryzysu migracyjnego z lat 2015-2016 przewodniczący Rady Europejskiej - przyp. JJ] uważał, że za nieprzyjęcie migrantów powinniśmy płacić kary, co było już kompletnym horrendum
— mówi moja rozmówczyni.
Propozycję dotyczącą referendum europoseł Kempa określiła jako bardzo uczciwą.
W ten sposób będziemy w stanie odpowiedzieć też na wszelkie ataki UE, która, posługując się też kolejnym elementem, związanym tym razem z migracją, znów próbuje nas testować i używać takiej „pałki”. Znając nasze stanowisko, które jest niezmienne od lat, Bruksela próbuje – jeśli nie zgodzimy się na relokację - powiedzieć, że nie szanujemy praw człowieka i obywatela, w związku z powyższym należy zastosować znów różnego rodzaju restrykcje, jakie już w tej chwili stosuje się wobec nas. Uznaję to za nieuzasadnione
— ocenia była szefowa KRPM.
Referendum jest więc bardzo uczciwą propozycją wobec samych Polaków, a ponadto nie ma w Unii Europejskiej lepszego mandatu niż ten wynikający z referendum przeprowadzonego wśród obywateli dużego państwa członkowskiego
— zwraca uwagę.
„Przemytnicy ludzi już zacierają ręce”
Według Kempy, referendum stworzy również możliwość dyskusji, wymiany argumentów.
W naszym przypadku uważam, że będą to argumenty za bezpieczeństwem naszej ojczyzny, suwerennością bezpieczeństwem granic
— podkreśla europarlamentarzystka.
To, co dzieje się w tej chwili z uchodźcami, to nie jest tylko kwestia relokacji, ale również wojny hybrydowej, którą de facto wypowiedziała nam Rosja. Przysyłając, czy to poprzez Łukaszenkę, czy też (jeśli popatrzymy na to, co dzieje się na granicy od Królewca), to trzeba wiedzieć, że uchodźcy zaczynają być swoistą amunicją, którą w ręku ma Putin. Ten aspekt trzeba będzie więc też jasno i wyraźnie wyjaśnić, zwłaszcza tym, którzy w naiwny sposób „kupują” narrację mainstreamu, wszystkich święcie oburzonych, że znów łamiemy prawa człowieka i stosujemy pushbacki
— wskazuje moja rozmówczyni.
Myślę, że raz na zawsze pokażemy też, jak sytuacja wygląda w praktyce – jak jest we Francji, jak w Niemczech, we Włoszech i wreszcie koronny przykład, jakim jest Szwecja, która ewidentnie nie radzi sobie z tym problemem. To również kwestia dużego naporu przez morską granicę do Grecji czy Włoch. Będzie można również ukazać mechanizmy, dzięki czemu dyskusja będzie pogłębiona
— dodaje.
I wreszcie – uświadomimy im jedną podstawową rzecz – że próba przymuszania nas do tego, byśmy alokowali u siebie imigrantów, którzy przybywają do nas z innych krajów Unii Europejskiej, prowadzi do tego, że przemytnicy ludzi już zacierać ręce. Wiedząc, że Unia zmusza kraje członkowskie do przyjmowania migrantów pod groźbą kar, będą jak najwięcej ich naganiać. Unia powinna walczyć z procederem przemytu ludzi i uruchomić wszystkie mechanizmy, także mechanizmy oddziaływania w krajach trzecich
— podkreśla Beata Kempa.
Kolejną zaletą byłoby uzmysłowienie danych, które podawane są ostatnio w Niemczech. Pokazują one, że kolejna fala migrantów, która napływa, związana jest już z łączeniem rodzin, a nie z przybywaniem do Europy w celach zarobkowych
— zauważa.
Priorytetem jest jednak aspekt dotyczący naszego bezpieczeństwa i to, że na kryzys uchodźczy odpowiadamy przecież w sposób modelowy, idealny. A jest to kryzys wywołany brutalną wojną za naszą wschodnią granicą
— dodaje europoseł PiS.
Co udowodni referendum?
Moja rozmówczyni porusza również kwestię pomocy uchodźcom na miejscu, w pobliżu krajów ich pochodzenia. O pozytywnych stronach takiego rozwiązania wspominał niedawno w wywiadzie dla naszego portalu ks. prof. Waldemar Cisło.
Jeszcze za czasów mojej pracy w Kancelarii Premiera Polska bardzo mocno forsowała pomoc na miejscu, co było przyjmowane z bardzo dużym uznaniem. Było to czynione przez organizacje pozarządowe, ale też przy wsparciu państwa polskiego, na najbardziej migracjogennych terenach – przede wszystkim na Bliskim Wschodzie. Mówimy tu nie tylko o pomocy humanitarnej, ale również tej rozwojowej, która powoduje, że ci ludzie mogą realizować swoje interesy życiowe na miejscu. Ten ważny aspekt też warto ukazać na nowo
— wskazuje europoseł Kempa.
Kolejna kwestia to nasza struktura narodowościowa, tożsamościowa. Są kraje, którym multi-kulti nie przeszkadza. Widzimy dziś, jak bardzo zwijają się narodowościowo. Jak wchodzą inne kultury, niekoniecznie kompatybilne z chrześcijańską cywilizacją zachodnią i zaczynają naruszać też struktury narodowościowe danych krajów
— dodaje.
Referendum jest więc jedną z najuczciwszych propozycji wobec naszego społeczeństwa. Gwarantuję, że gdyby dziś rozpisać takie referendum w niemal każdym jednym kraju UE, zwłaszcza we Włoszech, Grecji, Szwecji czy nawet Niemczech, jestem całkowicie spokojna o wynik. Ludzie są bowiem już tak zmęczeni tą niekontrolowaną migracją, że wynik może być na „nie”. Pokazują to zresztą wyniki wyborów – chociażby we Włoszech, gdzie jedną z przyczyn zwycięstwa Giorgii Meloni była nieroztropna polityka migracyjna poprzednich rządów
— ocenia polityk.
Referendum mogłoby ukazać również, w jakiej bańce żyją ci, którzy są oderwani od problemów z migracją, a mimo to wciąż forsują przez Parlament Europejski i Komisję Europejską tego rodzaju pomysły. Myślę, że to niezwykle ważne, aby uzmysłowić tym, którzy wciąż chyba nie stykają się ze swoimi społecznościami i nie rozumieją, że ich polityka powoli przestaje podobać się obywatelom poszczególnych krajów członkowskich UE
— dodaje.
„To jest dyktat”
Ciekawym aspektem jest też to, skąd właściwie UE wzięła kwotę 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta. Czy nie wygląda to na próbę wyceny wartości tych ludzi, przeliczenia ich życia na pieniądze?
Dokładnie. Unia nie radzi sobie w tej chwili z imigrantami. W ostatnim roku wydano ok. 140 tys. decyzji o odesłaniu do kraju pochodzenia, które w dodatku nie są wykonywane, gdyż organy państwa są w wykonywaniu zupełnie bezradne. Ponieważ Bruksela nie radzi sobie z tym problemem, uznała, że najlepiej administracyjnie wymusić, pod groźbą kary, na państwach członkowskich. To jest dyktat
— mówi moja rozmówczyni.
A jeśli nawet zgodzilibyśmy się na alokację 1900 osób na kraj, to jednak nie rozwiązuje problemów w krajach, gdzie ci migranci chcą przebywać. Jest to ewidentna prowokacja, bo unijni urzędnicy dobrze wiedzą, że nie zgodzimy się na tego typu działania, a po drugie – później będą chcieli tego używać jako „pałki” pod tytułem „praworządność”
— ocenia.
Na okrągło słyszę w PE, że to, co dzieje się czy to na granicy z Białorusią, czy to od strony Królewca, to pushbacki, „nieprzestrzeganie praw człowieka i obywatela”, to już widzimy, jakie jest ich pojęcie o wojnie hybrydowej, używaniu uchodźców przez Putina jako amunicji. Żyją w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości
— podkreśla Kempa.
A jeśli chodzi o kary za nieprzyjmowanie migrantów, to przypomnę, że w kwestii uchodźców wojennych z Ukrainy Polska była dumnym krajem. Nie żebraliśmy o unijne środki. Polacy sami z własnej kieszeni wyasygnowali tyle, ile serce pozwalało, zwłaszcza w pierwszym, najtrudniejszym okresie. Rząd przygotował środki pod bardzo potrzebną ustawę o pomocy dla uchodźców z Ukrainy, co też bardzo wiele kosztowało
— zwraca uwagę.
I dziś, bardzo długo po tym pierwszym, najgorętszym okresie, mówienie o tym, że mamy płacić 20 tys. za jednego migranta, który przyjeżdża, żeby łączyć rodziny, a nie żeby pracować, to albo ktoś tam w Brukseli nie myśli, albo należy traktować to jako prowokację
— podsumowuje była szefowa KPRM.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650980-referendum-ws-relokacji-kempa-najuczciwsze-rozwiazanie