„Ponieważ zastosowano wobec nas faul, to musimy jednoznacznie wyrazić nasze stanowisko i pokazać, że nie jest to wola takiej lub innej partii, tylko większości społeczeństwa. Myślę, że większość społeczeństwa chętnie się w tej sprawie wypowie” - mówi portalowi wPolityce.pl europoseł PiS, prof. Ryszard Legutko.
„Referendum może pokazać jasno, jaka jest wola społeczeństwa”
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział dziś w Sejmie, że zostanie zorganizowane referendum ws. relokacji migrantów/
Polacy muszą się w tej sprawie wypowiedzieć.
— podkreślił.
O tę zapowiedź, jak i o sam powrót UE do kwestii relokacji, zapytałam prof. Ryszarda Legutkę.
Myślę, że to dobra propozycja, ponieważ może pokazać jasno, jaka jest wola większości społeczeństwa. Choć w Polsce wszystko właściwie jest jasne, bo nasi rodacy okazali się niezwykle gościnni jeśli chodzi o uchodźców – pokazuje to przypadek Ukrainy
— ocenił europoseł PiS.
Z drugiej jednak strony wszystko wskazuje, że te ruchy demograficzne, jakie dokonują się ciągle w Europie Zachodniej, nie do końca Polakom odpowiadają
— dodał.
Pamiętajmy, że cały ten zabieg z ponownym wprowadzeniem przymusowej relokacji z prawnego punktu widzenia jest grandą. Ten pomysł został przecież już wcześniej przez nas odrzucony. Jednak, niestety, praktyka unijna jest taka, że przepychają coś do skutku, aż uda się osiągnąć rezultat, jaki będzie im odpowiadał. Poza tym, jeśli ta sprawa w ogóle miałaby wrócić, to powinna być rozstrzygnięta na forum Rady Europejskiej – tam, gdzie obowiązuje jednomyślność
— podkreślił polityk.
Szwedzka prezydencja - choć sądzę, że to naciski przywódców niemieckich i francuskich - dokonała takiego tricku, że postawiła tę sprawę o jeden poziom niżej, czyli na Radzie Unii Europejskiej, a więc tej ministerialnej, gdzie obowiązuje zasada większości i oczywiście zostaliśmy przegłosowani
— dodał.
Ponieważ zastosowano wobec nas faul, to musimy jednoznacznie wyrazić nasze stanowisko i pokazać, że nie jest to wola takiej lub innej partii, tylko większości społeczeństwa. Myślę, że większość społeczeństwa chętnie się w tej sprawie wypowie
— Wskazał europarlamentarzysta PiS.
Kolonialna przeszłość Europy Zachodniej
Czy to, co robi w tym momencie UE, to nie jest jakaś kuriozalna, brzydka, niepokojąca próba „wyceny” uchodźców i migrantów, ich bezpieczeństwa i życia?
Z jednej strony, kiedy chcemy pomóc komuś finansowo czy podejmując inne działania, to przeliczamy na pieniądze, w tym sensie, że musimy upewnić się, czy nas na to stać. Jednak w tym wszystkim najsmutniejszy jest fakt, że my za uchodźców z Ukrainy dostaliśmy po prostu śmieszne finanse, kilkadziesiąt, najwyżej 100 euro, podczas gdy tutaj mamy 22 tysiące euro za każdego nieprzyjętego migranta
— wskazał Ryszard Legutko.
Widzimy więc, jaki jest ich stosunek – jednych wyceniają wyżej, a drugich niżej, w zależności od tego, jak im wygodnie. Ale myślę, że w grę wchodzi tutaj kolor skóry. Boją się tych przybyszów spoza Europy i inwestują tu więcej pieniędzy, natomiast ludzi ze wschodniej Europy mają w pogardzie
— ocenił.
A może to też próba zepchnięcia na nas tego, z czym nie poradziły sobie Francja i Niemcy w swojej polityce „otwartych drzwi” z lat 2015-2016?
Tak naprawdę to wszystko zaczęło się znacznie wcześniej – przynajmniej w latach 60. ubiegłego wieku. Po kolonizacji rządy zachodnie wpadły w taki „moralny kac” w związku ze swoją kolonialną przeszłością, dlatego zaczęły przyjmować masy przybyszów z dawnych kolonii. Niemcy kolonii nie miały, za to przyjmowały gastarbeiterów w dużej liczbie. Już wówczas ostrzegano, że społeczeństwo to nie jest jakiś worek z pojedynczymi przedmiotami, gdzie można do woli mieszać wszystko ze wszystkim
— podkreślił europoseł PiS.
Nie, to jest pewien organizm, który ma swoje obyczaje, nawyki, swoją kulturę, tożsamość i nie można w nim mieszać. Niestety, tego rodzaju głosy były wyciszane, a tych, którzy wypowiadali tego rodzaju argumenty, oskarżano o rasizm. Niektórzy musieli nawet kończyć swoją karierę polityczną – mam tu na myśli np. przypadek brytyjskiego polityka Johna Enocha Powella i jego słynnej „Mowy o rzekach krwi”
— dodał.
„Szczyt bezczelności rządu niemieckiego”
To, co miało miejsce w 2015 r. było już szczytem bezczelności rządu niemieckiego. To było otwarcie granic europejskich, nie tylko niemieckich. Nie konsultując się z nikim, Angela Merkel otworzyła granice i wszystko rozlało się na potężny kryzys
— zwrócił uwagę prof. Legutko.
Okazało się, że asymilacja niekoniecznie się sprawdza, że w kolejnych pokoleniach zostają te urazy i resentymenty i migrantom trudno jest żyć w tej społeczności. Nie lubią tego świata, nie odnajdują się w nim, radykalizują się. Powstają różne niebezpieczne organizacje, patologie, przestępczość, strefy „no-go”. Pamiętamy, jaka była reakcja, gdy Jarosław Kaczyński powiedział, że takie strefy są w Szwecji. Zaprotestowała nawet ambasada. Nie chcieli się przyznać do tego
— przypomniał.
Odpowiedzialni przywódcy w Polsce nie chcą do tego dopuścić. My nie mieliśmy kolonii, nie mamy niczego za uszami, nie mamy moralnego kaca i nikt nas nie pytał o tę bezsensowną politykę migracyjną, cały ten pomysł mieszania w strukturach społecznych
— podkreślił mój rozmówca.
Z nimi (Brukselą) w ogóle nie dało się rozmawiać. To była jakaś kompletna blokada, z jednej strony arogancja, a z drugiej - ta przeszłość kolonizacyjna. Bali się, że ktoś będzie im to wypominał i wyszło to, co wyszło
— ocenił prof. Legutko.
Nie możemy popełnić tego błędu i dzięki temu Polska jest bezpieczna. Chyba że zmieni się rząd i dzisiejsza opozycja, żeby podlizać się elitom europejskim, będzie miała możliwość wprowadzenia polityki „Herzlich wilkommen”
— podsumował.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650851-legutko-w-sprawie-relokacji-zastosowano-wobec-nas-faul