Nie ma wątpliwości, że Niemcy prowadzą przeciwko Polsce wojnę polityczną i gospodarczą. Ich sojusznikiem jest Unia, ale Berlin może tez liczyć na wsparcie totalnej opozycji. To pozwala toczyć im wojnę totalną, która dotyka już niemal wszystkich dziedzin naszego życia i coraz większej liczby polskich instytucji. W poprzednim odcinku przedstawiliśmy 3 fronty/obszary tej wojny. Dotyczyły one: KPO, narzucanej przez Unię ideologii LGBT i ingerowania Niemiec w polską gospodarkę. W tym odcinku przedstawiamy kolejne pole konfliktów.
4. Reparacje i kłamstwa oświęcimskie Niemiec i Grabowskiego
Niemcy od dawna prowadzą wymyśloną przez ich służby operację rozmywania odpowiedzialności za wywołanie II Wojny Światowej i popełnione zbrodnie. Systematycznie, na zimno pracują nad tym, by przerzucić część win na inne kraje, a same przedstawiać się jako ofiara jakichś nazistów, tak jakby to nie oni nimi właśnie byli. Polityczne elity - Merkel, Scholz coraz częściej mówią jakoby w 1945 roku Niemcy zostały wyzwlone spod nazizmu. Nikczemna manipulacja, kłamstwo zwykłe, tym niemniej coraz bardziej rezonuje ono wśród samych Niemców utrzymywanych w nieświadomości jakich zbrodni dopuściło się pokolenie ich dziadków i rodziców. Najpodlejszą, ale i niestety bardzo skuteczną manipulacją, było wprowadzenie do obiegu medialnego pojęcia „polskie obozy śmierci” i wmawianie światu odpowiedzialności Polaków za zagładę Żydów.
Do niedawna operacja zakłamywania historii miała pomagać ekspansji gospodarczej, ułatwiać relacje międzynarodowe, inwestowanie w innych krajach. Inaczej przyjmuje się przedsiębiorcę nazistę, a inaczej kulturalnego niemieckiego mieszczanina. Zgodnie ze stalinowską zasadą, iż wraz z rozwojem komunizmu zaostrza się walka klasowa, to im więcej czasu upływa od II Wojny Światowej, tym większymi jej ofiarami będą stawać się Niemcy. Będziemy mieli do czynienia z jeszcze większym, bardziej cynicznym zakłamywaniem historii, a wszystko to z powodu zgłoszenia przez Polskę żądań reparacji. Niemcy je odrzucają całkowicie, choć nawet nie zwróciły jeszcze zrabowanych w Polsce dóbr. Będą więc robić wszystko, by odpowiedzialność za własne zbrodnie przerzucić na Polaków. Sprawca zbrodni nie ma bowiem prawa domagać się reparacji za własne czyny.
Do tego będą wykorzystywać tak nędzne postacie jak choćby Jan Grabowski. Niemcy nie mogłyby wymarzyć sobie lepszego kolaboranta w dziele zakłamywania historii, niż badający zbrodnie ludobójstwa Polak oskarżający Polaków o zbrodnie. Grabowski w Niemieckim Instytucie Historycznym w Polsce za niemieckie pieniądze wygłasza brednie o polskiej odpowiedzialności za ludobójstwo, o niemiecko-polskiej administracji, która miała je organizować.
W polskim prawie funkcjonuje pojęcie „kłamstwa oświęcimskiego”. Ono nie dotyczy tylko literalnie samego niemieckiego obozu śmierci Auschwitz, ale oznacza negowanie, czy pomniejszanie zbrodni ludobójstwa, zagłady Żydów. Zakres tego pojęcia należy rozszerzyć o głoszenie kłamstw w sprawie prawdziwych sprawców zbrodni, jak bezkarnie robi to od lat Grabowski. Mówienie o „polskich obozach śmierci” także należy traktować jak kłamstwo oświęcimskie, a samego Grabowskiego traktować tak jak państwa traktowały brytyjskiego „historyka” Davida Irvinga, który zaprzeczał Zagładzie. W 1989 r. rząd austriacki wydał nakaz aresztowania go i zabronił mu wjazdu do kraju. Na początku 1992 r. niemiecki sąd uznał go za winnego negowania Holokaustu i skazał na 30 tys. marek grzywny. Irving miał też zakaz wjazdu do Niemiec. W ich ślady poszły m.in. Włochy i Kanada gdzie został aresztowany w listopadzie 1992 r. i deportowany do Wielkiej Brytanii. Ostatecznie Irving nie mógł niemal nigdzie wyjechać, a procesy doprowadziły go do bankructwa. Dziś pewnie byłby sojusznikiem Niemiec w zakłamywaniu historii.
Podobnie jak w przypadku Irvinga państwo polskie powinno postępować wobec Grabowskiego i prowadzić systematyczne akcje prawne przeciwko temu kłamcy oświęcimskiemu, szukając sojuszników w innych krajach, gdzie Niemcy dopuścili się zbrodni. Choćby Grecji, która też domaga się reparacji.
Pozostawienie Grabowskiego w poczuciu bezkarności sprawi, że za chwilę za niemieckie pieniądze, dla stypendiów, grantów, posad, publikacji pojawi się cale mnóstwo różnych badaczy udowadniających wielki udział Polaków w zbrodniach. Gdybym był Niemcami to najmowałbym polskich kolaborantów, szmalcowników historii by pracowali na rzecz zniszczenia reputacji Polski i pozbawienia jej prawa domagania się reparacji. Przykład Grabowskiego ma działać jak prewencja - odstraszać potencjalnych kolaborantów od szerzenia kłamstw oświęcimskich.
Niemiecko-unijna kontrola w Alejach Szucha
Sojusznikiem w niemieckim dziele czynienia nas odpowiedzialnymi za Zagładę Żydów będzie Unia Europejska. Pretekstem będzie wstrzymanie przez ministra Przemysława Czarnka finansowania Instytutu Socjologii PAN, w którym zatrudniona jest Barbara Engelking znana z przypisywania Polakom współudziału w zbrodni zagłady Żydów. Polski minister ma mandat polskich obywateli do sprawowania władzy, do dysponowania ich pieniędzmi i nie ma obowiązku wspierania instytucji tolerującej, a nawet zachwalającej nikczemne postawy swych pracowników. Inaczej mówiąc Polacy nie mają żadnego obowiązku finansowania bredni Engelking. Unia uznaje to jednak za zamach na wolność badań naukowych w Polsce.
Po to do Polski przyjechali europosłowie kontrolerzy z Parlamentu Europejskiego i po to odpytywali ministra Przemysława Czarnka i szefa KRRiTV Macieja Świrskiego, by zawieźć do Brukseli wiadomość, że w Polsce tłumiona jest swoboda badań naukowych i niszczona jest niezależność mediów. Unijnych kontrolerów oprowadzał europoseł PO Tomasz Frankowski, a ich szefową była Niemka Sabina Verheyen. Za chwile będzie więc wezwanie do ukarania Polski i zablokowania kolejnych funduszy. Dokładnie tak jak w przypadku KPO, czy ostatnio zablokowania pieniędzy dla samorządów z funduszy spójności, pod całkowicie kłamliwym pretekstem powstania „stref wolnych od LGBT”.
Ponurym żartem, czymś skrajnie podłym, cynicznym jest to, iż to Niemka w dawnej siedzibie Gestapo w Alejach Szucha, gdzie mieści się teraz Ministerstwo Edukacji i Nauki odpytywała polskiego ministra na temat badań nad Zagładą Żydów.
Niestety dowiedzieliśmy się o działaniach, których nie da się pogodzić z naszym rozumieniem demokracji i podstawowych wartości z artykułu 2 traktatu o Unii Europejskiej”
— mówiła Niemka Sabine Verheyen relacjonując przebieg kontroli w polskim ministerstwie.
To, że rząd nie będzie finansował badań, pokazuje zaburzone podejście do wolności akademickiej.
Na wizytę unijnych kontrolerów trzeba więc patrzyć jako na zapowiedź kolejnych ingerencji Brukseli, szantaży i nakładania następnych kar. Znów zostaną wstrzymane pieniądze. Ten proceder się nie skończy, póki władze będzie miał nieprawidłowy PiS. Pełzający zamach na demokrację w Polsce nie ustanie. Podobnie proces zawłaszczania kolejnych kompetencji przez kastę niewybieralnych urzędników z Brukseli i cały ten polityczny aparat w postaci europosłów, Nie ma więc większego sensu użeranie się teraz z taką przewodniczącą Komisji Kultury i Sztuki PE, Niemką Verheyen, bo przekonywanie jej i tak nic nie da. To niemiecka kapral, która dostała z Berlina rozkaz do wykonania.
W następnym odcinku opiszemy kolejne fronty/obszary politycznej i gospodarczej wojny wypowiedzianej nam przez Niemcy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650834-wszystkie-fronty-wojny-niemiec-i-unii-przeciwko-polsce-2