Źle się dzieje w państwie opozycyjnym, jeśli realne problemy ma rozwiązywać magia. A kłucie szpilkami laleczek voodoo to czysta magia.
W „Rejsie” Marka Piwowskiego było tak: „Koń… Krowa, kura, kaczka… Kura, kaczka, drób… (…) O! Jest! Widzę! Droga… Chyba na Ostrołękę”. W Prawie i Sprawiedliwości oraz sferach rządowych na co dzień też są całkiem spokojne „okoliczności przyrody”. I właśnie to doprowadza do białej gorączki niektóre media. Dla nich rządzące PiS musi być w rozsypce, panice, ledwie żywe, rozdarte, skłócone. Musi tak być, żeby wyborcy opozycji nie stracili ducha, nie oklapli, mieli choć cień nadziei, że są w stanie coś wygrać.
Kilka próbek z końca maja i z czerwca 2023 r. „Poważne kłopoty z wyborczą machiną PiS. Partia Kaczyńskiego może przez to przegrać wybory” – wieścił Andrzej Gajcy 25 maja na portalu Onet (Gajcy to zresztą prawdziwy przodownik pracy na odcinku „PiS w ruinie”). „PiS wycofa się z lex Tusk? Coraz większe kłopoty w obozie Kaczyńskiego” - Andrzej Gajcy 31 maja na Onecie. „PiS wstrzyma kampanię? Partia Kaczyńskiego ledwo stoi na nogach po marszu opozycji” - Andrzej Gajcy 6 czerwca na Onecie. „Czy PiS przetrwa jako partia po Jarosławie Kaczyńskim?” - Andrzej Stankiewicz, Kamil Dziubka, Renata Grochal i Dominika Długosz 7 czerwca na Onecie. „Wszystkie lęki PiS. Może wyborów nie będzie?” – to już „Gazeta Wyborcza” i Paweł Wroński (10 czerwca). „Rządzący chwytają się brzytwy, czyli panika w obozie Kaczyńskiego” – to z kolei Roman Imielski 11 czerwca w „Gazecie Wyborczej”. „Kampania PiS na zakręcie” – znowu Andrzej Gajcy (13 czerwca na Onecie). I jeszcze raz Andrzej Gajcy: „Kaczyński widzi, że PiS przegrywa” (15 czerwca na Onecie).
Bardzo znamienne jest to, że nikt z cytowanych samozwańczych syndyków masy upadłościowej po PiS, której oczywiście nie ma, nie referuje żadnych konstruktywnych posunięć i propozycji opozycji. Nie referują, bo ich nie ma. Czekają, aż PiS samo się odsunie od władzy, czyli samo się unicestwi. To się staje coraz bardziej groteskowe i śmieszne zarazem, bo medialne zaklęcia pełnią funkcję laleczki voodoo. I od kilku tygodni przedstawiciele różnych mediów wbijają szpilki w laleczki voodoo mające reprezentować PiS, żeby zadawać ból i sprowadzać kłopoty. Nie pamiętają tylko, że laleczki voodoo to wymysł amerykańskiej popkultury w XX wieku i parodia właściwego kultu. Że rytuały opętania w popkulturowej wersji to po prostu kit wciskany turystom żądnym egzotyki.
Źle się dzieje w państwie opozycyjnym, jeśli realne problemy ma rozwiązywać magia. A kłucie szpilkami laleczek voodoo to czysta magia. Skądinąd wcale nie dziwi, że swoją fascynację laleczkami voodoo i przypisywanymi im mocami ujawniła bez żenady reżyserka Agnieszka Holland. Ona też bardzo chce usunięcia PiS od władzy, ale za jedyny sposób uznała chyba odwołanie się do magii.
Bardzo zabawne jest to, że do magii odwołują się politycy i pracownicy mediów, którzy uważają się za stuprocentowych racjonalistów, za potomków oświecenia. Tylko że dla nich to jedynie maska, bo gdzieś w głębi wierzą w magię. Nie tylko dlatego, że są mocno na bakier z logiką i racjonalnym rozumowaniem. Odwołują się do magii, bo nie widzą innego sposobu, żeby cokolwiek wygrać. I nie mają do tego cienia dystansu. Choćby takiego, jakie miał słynny duński fizyk, noblista Niels Bohr. Nad drzwiami swojego wiejskiego domu Bohr powiesił podkowę. Jeden z odwiedzających go gości zapytał zdziwiony: - Czyżby pan, taki wielki uczony, wierzył, że podkowa przynosi szczęście? - Nie - odpowiedział Bohr - ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście także tym, którzy w to nie wierzą”. W polskiej opozycji bezwarunkowo wierzą w magię.
Zabawne jest też to, że katastroficzny obraz PiS w żaden sposób nie działa na partię Jarosława Kaczyńskiego i samego prezesa. Najbardziej działa on na autorów katastroficznych wizji i media, które oni reprezentują. Oni się łudzą, że ktoś się tym przejmuje, że wyborcy PiS popadają w zwątpienie. Nic podobnego. To autorzy mają coraz większe fiksum dyrdum, a ich media popadają w kolejne natręctwa. I to ich pod każdym względem rozwala. Dlatego jedyne wyjście widzą w magii. No to niech wbijają sobie te szpilki w laleczki voodoo, a potem niech się nie skarżą, że ich tyłki bolą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650825-onet-i-gazeta-wyborcza-zrobily-z-pis-laleczke-voodoo