Nie ma wątpliwości, że Niemcy prowadzą przeciwko Polsce wojnę polityczną i gospodarczą. Ich sojusznikiem jest Unia, ale Berlin może tez liczyć na wsparcie totalnej opozycji. To pozwala toczyć im wojnę totalną, która dotyka już niemal wszystkich dziedzin naszego życia i coraz większej liczby polskich instytucji.
Stanisław Janecki porównuje obecne działania Niemiec do wojny celnej, jaką prowadził Berlin przeciwko Polsce w latach 1925-1934. Nie chodzi o podobieństwo metod, ale o ten sam stopień intensywności i bezwzględności.
Dość eufemizmów – w 2023 r. Niemcy prowadzą przeciwko Polsce wojnę, współczesną wersję Fall Weiss
Tych działań, akcji, operacji jest już tyle, że można się pogubić. Spróbujmy więc uporządkować wszystko i wymienić fronty/obszary, na których toczy się przeciwko Polsce wojna Niemiec i Unii ze wsparciem piątej kolumny, czyli totalnej opozycji. Jest tego tyle, że poświĘcimy temu co najmniej 2 odcinki.
1 Front KPO i milowych kamieni kupy
Najgłośniejszy konflikt dotyczy wstrzymania dla Polski pożyczek na odbudowę gospodarki po pandemii, pod pretekstem łamania w Polsce praworządności. Chodzi też o wypełnienie owych kamieni milowych, czyli warunków pod którymi fundusze mają zostać przyznane. Jest ich tyle, a niektóre tak bezsensowne, że zawsze znajdzie się pretekst do blokowania pieniędzy z KPO. Można rozwinąć temat i napisać 2754 odcinek tej historii ciągnącej się jak „Saga Ludzi Lodu” albo serial „Szpital Miejski”, przy czym nie chodzi o psychiatryczny. Warto jednak wspomnieć niektóre wątki.
Unia chce wbrew traktatom, całkowicie bezprawnie decydować o kształcie wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Chce też ustanowienia sędziokracji. Chodzi o to, by kontrolować Polskę nawet wtedy, gdy Polacy wybiorą do władzy nie te partie, które chciałaby Unia czy Berlin. Jak się Donaldowi Tuskowi, mimo szczerych życzeń i pomocy szefowej brukselskich komisarzy Ursuli von der Leyen, nie uda przejąć władzy, to będzie ją sprawować nieposiadająca mandatu społecznego, pozostająca poza kontrolą Polaków kasta sędziowska. To ona będzie decydowała czy taki Turów ma działać, czy możemy inwestować na Odrze, albo czy wolno zbadać wpływy Rusków na polską politykę.
Unia ma bardzo dobrze przećwiczone wykorzystywanie trybunałów jako narzędzi politycznych, o czym świadczy choćby działalność TSUE. Nie ma on najmniejszego umocowania obywateli polskich, a nawet Europy, jest politycznym tworem rządów, albo nawet partii, które wybory przegrały, a może decydować o fundamentalnych sprawach państw członkowskich. Oczywiście tych nieposłusznych jak Polska. Może im wywrócić każdą ustawę, akt prawny orzekając, iż jest niezgodny z prawem unijnym.
Moim zdaniem pieniądze z pożyczek KPO i grantów, które finansowane mają być z nałożonych przez Unię podatków, są niewarte naszego zachodu. Po pierwsze musimy żyrować bankrutów jak kraje Południa. Po drugie 60% tych środków musimy zmarnować na całkowicie niedorzeczne inwestycje, albo przynajmniej takie, które nie są priorytetem. I tak 40% ma pójść na realizację szaleństwa fit for 55. 20% na agendę cyfrową. Głównym celem tej ostatniej jest, moim zdaniem, jeszcze większa kontrola ludzi, ograniczanie ich wolności, budowanie społeczeństwa nieustannie monitorowanego jak w Chinach. Jak się chce zaprowadzić np. segregację sanitarną, powszechne kontrole paszportów covidowych, to trzeba mieć do tego cyfrowe narzędzia. Podobnie przy wycofaniu gotówki, gdy będzie sprawdzać się na co obywatele wydają pieniądze i mieć możliwość zablokowania ich tym, którzy są nieposłuszni, tak jak to zrobił miły i uśmiechający się reżim Kanady.
Jakkolwiek kusząco i nowocześnie nie brzmiałoby hasło „gospodarka cyfrowa”, to ona nie rozwija się poprzez centralne planowanie, czy dzięki rządom i instytucjom państwowym. A jeśli już, to ze szkodą dla obywateli i ich wolności jak w Chinach, gdzie powszechna kontrola pozwala zaprowadzać tzw. system kredytu społecznego, który nieposłusznych odcina od korzystania z usług publicznych.
Na szczęście w konflikcie o KPO coraz częściej pojawiają się zwiastuny zwycięstwa. Obywatele mają centralnie dość wiecznego gadania o tym i przekonywania, jak to te unijne pożyczki są potrzebne, więc przestajemy na nie czekać. Ponadto świetnie sobie radzimy bez brukselskiej łaski. To Polska, a nie inne kraje Unii znakomicie odbudowała swą gospodarkę po pandemii.
I druga rzecz, być może ważniejsza. Oto coraz więcej jest znaków wskazujących na to, że Unia zaczyna mieć problemy z obsługą KPO i z tego powodu coraz częściej wstrzymywane są transze dla kolejnych krajów. Za chwilę może się okazać, że kilka z nich nie jest w stanie obsługiwać zadłużenia i cały program KPO zawali się jak wiele unijnych projektów, tyle że huk i zniszczenia będą znacznie większe. I tego się trzymajmy.
2 Front LGBT coś tam
Tu niekoniecznie mamy do czynienia z inicjatywą Niemiec. To raczej operacja unijnej lewicy i środowisk LGBT, ale też samej Unii, która wykorzystuje ją do tworzenia kolejnych precedensów i zawłaszczania władzy. Początek sprawy to łgarstwa Biedronia, czy oszustwa Staszewskiego, którzy wmawiają w Brukseli, iż w Polsce są jakieś zony non go dla homoseksualistów, lesbijek, zmiennopłciowych i kogo tam jeszcze spod tęczopodobnego sztandaru.
W maju Komisja Europejska ostatecznie zdecydowała o dyskryminowaniu części polskich samorządów i całkowitej odmowie przekazania im funduszy unijnych. Powodem ma być podjęcie przez nie uchwały o ochronie polskiej rodziny, co donosiciel i kłamca Biedroń przedstawiał w Brukseli właśnie jako zaprowadzenie stref wolnych od LGBT.
Cała sytuacja pokazuje kilka rzeczy. Jedna to brutalne, agresywne forsowanie przez Unię i kastę eurokratów ideologii LGBTWCQRE+ coś tam coś tam. Ci ludzie nie ustaną aż nie zmuszą nas do przyjęcia tych samych patologicznych praw i obyczajów, które zaaplikowała sobie Europa Zachodnia. Będzie to nadanie związkom homoseksualnym statusu małżeństwa, zgoda na zamawianie sobie wyhodowanych dzieci i kupowanie ich przez pary homoseksualne, czy przepisy o „uzgodnieniu płci”, które skutkować będą trwałym okaleczaniem także dzieci, które na jakimś etapie rozwoju mają kaprysy, mniemania, rojenia, iż są innej płci niż w rzeczywistości.
Kolejna sprawa to budowa całkowicie antydemokratycznego ustroju Unii i zawłaszczanie władzy przez nią. Oto jacyś niewybieralni urzędnicy z Brukseli zrobili sobie sąd nad polskimi instytucjami i samorządami. Banda unijnych urzędolników wydaje orzeczenie czy gmina Gromnik dyskryminuje, czy nie dyskryminuje, wymyśla karę i ją egzekwuje. Eurokraci chcą szantażem finansowym decydować o tym co uchwala się w województwie lubelskim, powiecie Kraśnik, czy gminie Piława Górna.
3 Wojna gospodarcza
W wojnie gospodarczej najgłośniejsze odcinki frontu przebiegają na Odrze i pod Turowem. Chodzi oczywiście o blokowanie inwestycji na rzece. Tu Niemcy mają wielkiego sojusznika w Polsce, choćby w postaci marszałek województwa lubuskiego Elżbiety Polak, która bezkrytycznie, z nędzną łapczywością przyjmuje opinie niemieckie całkowicie odrzucając zdanie polskich instytucji i badaczy, jak choćby w sprawie rzekomego zatrucia Odry rtęcią. Teraz każda zdechła ryba będzie pretekstem do słania skarg, band ekologów, by tylko blokować polskie inwestycje. Symbolem służalstwa, kolaboracji marszałek może być zaprezentowanie województwa lubuskiego na targach turystycznych w Berlinie w hali niemieckiej. Tak, jakby by Lubuskie było niemieckim landem.
W sprawie Turowa chodzi oczywiście o likwidację polskiej konkurencji dla kopalń w Niemczech i Czechach. Dodatkowym elementem może być to, iż po niemieckiej stronie brakuje pracowników, więc gdy zamknięty zostanie Turów, to Polacy będą zmuszeni udać się na roboty do Niemiec.
Najistotniejszy będzie jednak odcinek, który jeszcze nie został otwarty, ale przygotowania Unii, Niemiec i Francji już trwają. Chodzi o zablokowanie budowy polskiej energetyki jądrowej. Niemcy nie chcą jej w ogóle - po co Polakom dużo prądu, a Francuzi już kwestionują tryb wyboru partnera do budowy elektrowni atomowej - amerykańskiej firmy Westinghouse. Francuzom chodzi o to, by elektrownie budowała ich firma EDF. Nie ma wątpliwości, że Paryż będzie interweniował w Brukseli. Francuski tygodnik ekonomiczny „La Tribune” pisał o niewdzięczności Polski, która otrzymała najwięcej pieniędzy z Unii, a teraz nie dba o europejskie firmy.
To (wybór amerykańskiego Westinghouse - przyp. red.) wzmacnia w Europie krytykę pod adresem Polski, która nie gra kartą europejską, podczas gdy od wejścia do Unii Europejskiej w 2004 roku korzysta z kolosalnej pomocy Brukseli dla swojego rozwoju.
Opozycja w Polsce już straszyła, że Komisja Europejska może zablokować budowę elektrowni, czy finansowanie jej. Mówił o tym m.in. Leszek Miller i trudno było nie odnieść wrażenia, że temu byłemu aparatczykowi komunistycznemu perspektywa ta odpowiada. Pomagać Niemcom i Francuzom będą wszelkie lobbystyczne i agenturalne organizacje ekologiczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650690-wszystkie-fronty-wojny-niemiec-i-unii-przeciwko-polsce-1