Od momentu pojawienia się projektu ustawy o państwowej komisji d/s badania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczpospolitej Polskiej w latach 2007-2022, a szczególnie po jej podpisaniu przez Prezydenta Andrzeja Dudę, jest ona atakowana nie tylko w Polsce, ale także w Brukseli.
Używa się do tego wręcz ordynarnych kłamstw, jak tych, że komisja daje narzędzia do „polowań” na opozycję i jej lidera Donalda Tuska, albo też pozbawi ich prawa do startu w zbliżających się wyborach parlamentarnych.
To właśnie te dwa kłamstwa były podstawą do wprowadzenia do porządku obrad ostatniego posiedzenia Parlamentu Europejskiego w Brukseli, punktu dotyczącego uchwalenia w Polsce ustawy powołującej taką komisją.
Decyzja ta była poprzedzona krótką debatą (głos za i głos przeciw), a wystąpienie prof. Ryszarda Legutko, który obalał kłamstwa związane z tą ustawą, wywołało wręcz w histerię w trzech największych frakcjach w których są europosłowie z Platformy Lewicy, PSL-u i Ruchu Hołowni.
Już w samej debacie na temat, mimo tego, że treść polskiej ustawy nie była znana europosłom spoza Polski, zabierali oni głos i atakowali nasz kraj, opierając się na podpowiedziach swoich koleżanek i kolegów europosłów z naszego kraju.
Wynikało to z argumentacji jakiej używali, najczęściej były to kłamstwa rozpowszechniane przez polską opozycję takie jak: ustawa jest skierowana przeciwko liderowi opozycji Donaldowi Tuskowi, ustawa może uniemożliwić politykom opozycji start w nadchodzących wyborach, nie zapewnia ona kontroli sądowej nad rozstrzygnięciami komisji, ustawa łamie aż osiem artykułów Konstytucji RP, itp.
Głos europosłów PiS
W tej debacie najmniej uwagi poświecono celowi powołania wspomnianej komisji w naszym kraju, czyli badaniu rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne, tak naprawdę kwestię te eksponowali tylko zabierający głos europosłowie z Prawa i Sprawiedliwości, miedzy innymi: Beata Szydło, Dominik Tarczyński, czy Patryk Jaki.
Zwracali oni uwagę, że takie komisje działają już USA. W. Brytanii, we Francji, w Niemczech (na poziomie landowym), a nawet w Parlamencie Europejskim, więc wręcz ze zdumieniem, odbierają próby zablokowania powołania takiej komisji w Polsce.
Ale o ile można zakładać, że część ataków prowadzonych w Brukseli na próbę powołania komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce, może wynikać z niewiedzy, to już ataki prowadzone w naszym kraju, muszą wynikać jednak z obaw obecnej opozycji, która ma przecież wiedzę czego dopuściła się w relacjach z Rosją w latach 2008-2015.
Stąd wyprzedzające ataki zarówno polityków opozycji jak i wspierających ich mediów na potencjalnych członków tej komisji, choć kluby parlamentarne jeszcze nie zgłosiły kandydatów (między innymi prof. Sławomira Cenckiewicza).
Bo pojawiały się także zapowiedzi, choćby opozycyjnego senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego, że przygotowuje on projekt ustawy, która zablokuje powołanie sejmowej komisji ds. badania rosyjskich wpływów.
Ale wręcz histerię w mediach wpierających opozycję, wywołała zapowiedź TVP Info, emisji odcinkowego filmu pt. „Reset”, który jest rezultatem ponad rocznej pracy red. Michała Rachonia i wspomnianego wyżej prof. Cenckiewicza.
Obydwaj autorzy pracowali na dokumentach znajdujących się w archiwach poszczególnych ministerstw i jak reklamuje ten serial, stacja TVP info „dokopali się” do wręcz sensacyjnych materiałów.
Wspomniany serial wyprzedził pracę komisji (wczoraj został zaprezentowany jego pierwszy odcinek), ba można się spodziewać, że zgromadzi wielomilionową widownię i stąd być może tak wielkie poruszenie polityków opozycji, a w tym czołowych polityków Platformy, a szczególnie mediów wspierających opozycję.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650531-czego-boja-sie-w-polsce-i-w-brukseli