Jak prysł czar Superniani

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Najnowszy tygodnik "Sieci" publikuje ciekawą sylwetkę Doroty Zawadzkiej, która wystąpiła ostatnio w komercyjnym spocie MEN, zachęcającym do posyłania sześciolatków do szkół i stała się w ten sposób twarzą i ekspertem rządu od reformy. Pewnie nikt dziś by już o Superniani dziś nie pamiętał, gdyby Zawadzka nie zdecydowała się wesprzeć tego, co najmniej kontrowersyjnego, przedsięwzięcia.

"Sieci" w tekście pt. "Jak Dorota Zawadzka roztrwoniła autorytet Superniani" przypomina zawodową historię znanej psycholog.

Dorota Zawadzka przez 17 lat pracowała na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, który pozbył się jej, bo nie napisała na czas doktoratu. Na chwilę przed castingiem do „Superniani” Zawadzka była w złej sytuacji finansowej. Mieszkała w służbowym mieszkaniu, z meblami pożyczonymi od rodziców.

Na nic nie było nas stać. Dzieci nie były za granicą, nie znały markowych ubrań. Gdy ich koszulki nadawały się do wyrzucenia, jechałam na stadion po nowe” - wspominała sama zainteresowana.

Próbowała wszędzie: w telewizji, wojsku, policji, ale nikt nie był zainteresowany jej usługami. Mogła liczyć jedynie na fuchę konsultantki w programie... „Jaka to melodia?”. Nie miała jednak etatu.

Dopiero propozycja ze strony TVN wywróciła do góry nogami jej życie. Z nikomu nieznanej pani psycholog, urosła do rangi czołowego telewizyjnego speca ds. wychowania dzieci. Tyle, że wyniki jej pracy wzbudzają spore kontrowersje.

Tygodnik "Sieci" przypomina m.in. tekst Anny Golus z "Tygodnika Powszechnego". TP cytował rodziców, których dzieci brały udział w programie z Dorotą Zawadzką w roli głównej. Rozmówcy TP przyznali, że udział w „Superniani” był błędem.

Dzieci do niektórych zachowań były prowokowane, a cała atmosfera była stresująca. Nie miała na celu łagodzenie konfliktów, lecz raczej ich wywoływanie – po to, by było jak najwięcej »prawdziwych« emocji: złości, smutku, łez, zarówno u dzieci, jak i rodziców” –

wspominał ojciec jednego z maluchów.

Zarzutów ojca nie rozumie reżyser współpracująca z TVN, Bronka Nowicka:

Byłam reżyserem programu przez dwie edycje. Nigdy nie trzeba było małych bohaterów do niczego prowokować, trudne zachowania przychodziły same. Często byliśmy wstrząśnięci tym, co widzieliśmy. Dzieci nigdy nie potrafiłyby udawać takich scen, jakie dokumentowaliśmy.

Tygodnik "Sieci" zauważa, że autorytet psychologa zaczął pryskać jak bańka mydlana, gdy Dorota Zawadzka poczuła, że jest celebrytką. Po odpadnięciu z „Tańca z gwiazdami” na Facebooku zaczęła wylewać pomyje na swoje koleżanki z programu.

O matko! Pani Pavlović chyba oglądała Edytę z zamkniętymi oczami! Polityka jury „Tańca” jest taka: dać Edzi maks punktów, bo ludzie na nią już nie głosują”–

przypomina tygodnik "Sieci" wpisy Zawadzkiej.

A dalej, było już tylko lepiej:

Patrzę na Edytę, która BYŁA kiedyś piękną dziewczyną, i smutno mi… ona ma DOPIERO 38 lat… Botoks jej nie służy…”

Karolina Korwin-Piotrowska, która zajmuje się niemal zawodowo krytykowaniem show-biznesu, tak tłumaczy upadek autorytetu Zawadzkiej:

Zawadzka chciała uczyć ludzi, jak mają żyć, a jednocześnie stała się plotkarą […]. Pomyliły jej się światy. A media rzuciły się na nią jak szczerbaty na suchary, bo sama obaliła swój mit -

mówi Korwin-Piotrowska w rozmowie z tygodnikiem "Sieci".

Jak zauważa tygodnik "Sieci" to dlatego na światło dzienne zaczęły wyciągać tabloidy różne smaczki z życia Superniani. To dlatego media zainteresowały się tym, że zaraz po rozwodzie Zawadzkiej z mężem, żaden z jej synów nie chciał z nią mieszkać. Starszy wybrał mieszkanie u dziadków, a młodszy zdecydował się zostać z ojcem.

Telewidzom nie umknęła przemiana Zawadzkiej w celebrytkę.

Telewidzowie najwyraźniej zauważyli przemianę psychologa w celebrytkę, a autorytet zniknął jak kamfora, bo kolejny z programów z udziałem Superniani, „Dorota Zawadzka. Do tablicy”, emitowany w TVN Style, miał fatalne wyniki oglądalności, oscylujące wręcz na poziomie błędu statystycznego -

czytamy w tygodniku "Sieci".

"Sieci" dotarły też do Dominiki Węcławek, dziennikarki współtwórczyni satyrycznego "BachorMagazynu", która Dorotę Zawadzką wspomina jak najgorzej.

Zawadzka bez zrozumienia sedna sprawy wrzucała linki i szczuła, a raczej przyzwalała na agresję słowną wobec nas ze strony swoich fanek i fanów, czytelników jej fanpage'a. Póki dyskusja, pełna nieprzyjemnych zwrotów, toczyła się u niej - spoko, ale to błyskawicznie przeniosło się do nas. Apele typu: "Wam ktoś powinien wyszarpać macicę" ze strony superrodziców wyedukowanych przez Supernianię stały się normą -

relacjonuje w "Sieci" Dominika.

Tygodnik przypomina wreszcie biznesowe zaangażowanie Doroty Zawadzkiej w reformę.

Według rozmówców tygodnika Dorota Zawadzka od początku na posłaniu sześciolatków do szkół miała zarabiać, a jednocześnie doradzała rodzicom posłanie sześciolatków do szkół.

Zawadzka stała się zwolenniczką reformy edu- kacji, gdy zaczęła pracować dla wydawnictw zarabiających na reformie (konkretnie dla wydawnictwa Edukacja Polska, które powstało w 2008 r.), aktywnie promując choćby ich publikacje i występując na licznych konferencjach. Dziś Superniania wspiera wydawnictwo Bazgroszyt.pl (m.in. przez filmy reklamowe zamieszczone na YouTube). Czym zaś jest ów Bazgroszyt? Na stronie wydawnictwa, na której jest także sklep internetowy, możemy przeczytać: "Rozwijaj umiejętności potrzebne dziecku w szkole! Sprawdź, czy twoje dziecko jest intelektualnie gotowe do szkoły. Dowiedz się, jakie obszary warto rozwijać." Komercyjna działalność związana z reformą uprawnia do zadania pytania: czy Dorota Za- wadzka wspiera reformę wyłącznie dlatego, że wierzy w jej słuszność? -

pyta tygodnik "Sieci"

Cały tekst w najnowszym tygodniku "Sieci".

AM/”Sieci”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych