„Hołownia mógł nie być tak antypisowski, mógł wskazywać różnice, być ponad tym podziałem, krytykować nie tylko PiS, ale i Platformę. Wówczas miałby jakąś przestrzeń w elektoracie – stałą i bezwzględną. A tak – jest już dzisiaj coraz mniej potrzebny komukolwiek” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog z KUL.
CZYTAJ TAKŻE: Tak „bronią” demokracji? Atak na Hołownię… Dlaczego? Zaprosił do konsultacji opozycję (w tym Konfederację) oraz PiS
wPolityce.pl: Lider Polski 2050 Szymon Hołownia – kolejny już raz - mierzy się z falą ataków i hejtu ze strony opozycji, zwłaszcza PO. Tym razem za to, że zaprosił do rozmów wszystkie największe ugrupowania w polskim parlamencie – w tym również PiS. Jak przedstawia się teraz sytuacja Hołowni i jego „Trzeciej Drogi”?
Prof. Mieczysław Ryba: Hołownia chce w jakiś sposób zaistnieć w sytuacji, gdy jest przytłoczony marszem 4 czerwca i odchodzeniem elektoratu od jego ugrupowania.
Chciałby jakoś zaistnieć w przestrzeni publicznej, czymś się wyróżnić. Wydaje mi się jednak, że już za późno. Kiedy rosło mu poparcie, miał czas, żeby być krytycznym wobec Platformy, żeby w wielu miejscach od niej się odcinać albo wskazywać różnice, a nie przyłączać się do totalnej opozycji jako totalny krytyk Prawa i Sprawiedliwości, gdzie różnica między nim a Platformą praktycznie nie występowała.
Dlaczego Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz zostali w taki sposób potraktowani na marszu 4 czerwca?
Oni teraz – tak przynajmniej Donald Tusk zapewne sobie wyobraża – mogą przyjść do niego jedynie na kolanach. Warunki będzie dyktował przewodniczący PO, a oni mogą najwyżej mu się podporządkować. Taka jest mniej więcej wizja Tuskowa.
Hołownia mógł nie być tak antypisowski, mógł wskazywać różnice, być ponad tym podziałem, krytykować nie tylko PiS, ale i Platformę. Wówczas miałby jakąś przestrzeń w elektoracie – stałą i bezwzględną. A tak – jest już dzisiaj coraz mniej potrzebny komukolwiek.
I, jak widać, uczestnictwo w marszu 4 czerwca niezbyt mu pomogło, a raczej zaszkodziło?
Na marsz poszedł z musu, wytworzyła się taka presja po tej komisji weryfikacyjnej, kiedy media liberalne wpadły w histerię i na fali tej histerii musiał na ten marsz pójść. Był tam takim „kwiatkiem do kożucha, nikim ważnym”.
Przewodniczący PO Donald Tusk już wypowiedział się na Twitterze, co sądzi o zaproszeniu Hołowni skierowanym również do PiS. Zdaniem Tuska, z partią rządzącą negocjować należy jedynie „warunki kapitulacji”, a rozmawiać o przyszłości – tylko w gronie patriotów.
Tak, na przykład Czarzastego lub innych postkomunistów. To są patrioci, a na pewno z punktu widzenia Tuska.
Lider PO próbuje zmienić znaczenie pojęć – ten marsz miał być takim marszem „narodowym”, „patriotycznym”, już nie takim skrajnie ideologicznym, „unijnym”, bo wie, że to w tej sytuacji ma swoje znaczenie wyborcze i posługuje się taką pokrętną retoryką.
Co do Hołowni, ma narzędzia, aby go zdusić, a nawet zadusić. Jeżeli chodzi o PiS, to tutaj Tusk takich narzędzi nie ma. On chce opozycję skonsolidować na kanwie skrajnej, antypisowskiej retoryki.
Czy Donald Tusk próbuje zawłaszczyć pojęcie „patriotyzmu”? Opozycja, zwłaszcza PO czy Lewica, wielokrotnie czyniła tego rodzaju zarzuty pod adresem PiS.
Cóż, dla nich patriotyzm jest tym, żeby jeździć do Brukseli i animować kolejne ataki na polski rząd i polskie państwo. To jest absolutna hipokryzja, ale ją stosują.
Ciekawe jest także to, że opozycja sama określa się jako „opozycja demokratyczna”, podczas gdy stosuje raczej niezbyt demokratyczne metody nawet wobec potencjalnych koalicjantów.
Oni rozumieją demokrację poprzez układ, poprzez partie z układu zawiązanego po okrągłym stole. To, co zostało przypieczętowane przez wybory 4 czerwca 1989 r., było utrzymywane jako układ. Wszyscy, którzy chcą go zmienić, nawet w sposób wyborczy czyli demokratyczny, nazywani są „populistami”, „faszystami” itd. I tak właśnie wyszło z PiS-em – ponieważ nie dotrzymał tego układu, to jest w taki sposób oceniany i taka retoryka została utrzymana.
Był też Obóz Demokratyczny, Front Demokratyczny, kiedy PPR szła do władzy. Może to nawiązanie do tego?
Niezbyt demokratyczna jest bowiem próba podporządkowania sobie potencjalnych koalicjantów lub odmawianie rozmów – bądź to z rządem, bądź z jednym z ugrupowań opozycyjnych?
Mamy do czynienia z jakąś taką rewoltą, mini- czy pseudo- wojną domową. Niezbyt przypomina to normalne relacje między politykami w normalnym państwie.
I chyba widzimy już dziś, co wynikło z tego początkowego entuzjazmu po marszu?
Tak jak już mówiłem – Tusk zyska nową siłę, by dusić pozostałe partie opozycyjne, próbować je zanihilować, wchłonąć. Jeśli mówimy o kwestię walki z PiS-em, jest to bez znaczenia. Bo z drugiej strony mobilizuje się elektorat pisowski.
Niezdecydowanych specjalnie nie zachęcono, bo zaraz potem poszły różne wyroki sądowe, nie tylko TSUE, ale i naszego SN, w którym po prostu wywrócono porządek konstytucyjny, chociażby w sprawie Kamińskiego.
A wyrok w sprawie Turowa wręcz szokuje. Widać, że część sędziów funkcjonuje jako członkowie partii opozycyjnej i ich niektóre postanowienia są dla zwykłego człowieka wręcz szokujące.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650155-prof-ryba-holownia-staje-sie-coraz-mniej-potrzebny