W czasie wielu kampanii słyszeliśmy, że „najbliższe wybory zdecydują o losach Polski”. W szerszym sensie każde głosowanie decyduje o przyszłości naszego państwa. Teraz jednak, na cztery miesiące przed wyborami do parlamentu, jest jasne, że w październiku rzeczywiście rozstrzygnie się los Polski. To to nie tylko z racji bardzo głębokich różnic między obozem niepodległościowym a aspirującą do władzy, podporządkowaną siłom zewnętrznym opozycją. Zasadniczą sprawą jest bowiem nabierający rozpędu proces pozbawiania suwerenności państw członkowskich Unii Europejskiej.
W bardzo ciekawej analizie, którą w poniedziałek znajdą państwo w tygodniku „Sieci”, jeden z najbardziej doświadczonych polityków europejskich, europoseł Jacek Saryusz-Wolski przestrzega: w Unii dojrzewa plan pozbawienia państw członkowskich większości uprawnień. Unijna centrala chce przejąć kontrolę nad kolejnymi 11 obszarami. Chodzi o:
-
leśnictwo;
-
klimat i bioróżnorodność;
-
sprawy zdrowia publicznego włączając transgraniczne zagrożenia dla zdrowia, ochrona zdrowia i poprawa zdrowia ludzkiego włączając zdrowie i prawa seksualne i reprodukcyjne;
-
infrastruktura transnarodowa;
-
sprawy zagraniczne;
-
bezpieczeństwo zewnętrzne i obrona;
-
obrona cywilna;
-
ochrona granic;
-
wdrożenie celów zrównoważonego rozwoju ONZ;
-
kultura;
-
edukacja w zakresie spraw transgranicznych (…).
Ile suwerenności zostanie, jeśli ten plan zostanie zrealizowany? A nie ma wątpliwości, że jeżeli wygra PO, to zaakceptuje te propozycje. Jest to bowiem formacja tak bardzo zadłużona politycznie w Berlinie i Brukseli, że nawet gdyby chciała, nie będzie w stanie wejść w bitwy wokół spraw zasadniczych.
Jeśli Bruksela zrealizuje swój plan, czeka nas - jak to ujął Saryusz-Wolski - kolejny rozbiór Polski. Takie będą faktyczne skutki tych rozwiązań.
Do tego dochodzi proces przejmowania władzy bez oglądania się na zapisy traktatowe, tradycje czy reguły demokratyczne. Dobrym przykładem jest kwestia relokacji, przyjęta w głosowaniu większościowym, na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych. Jeszcze w 2014 rozstrzygała o tym Rada Europejska, w której przywódcy państw mają prawa weta.
Słyszymy, że mamy przyjąć 2 tysiące uchodźców, albo zapłacić 40 mln euro kary. Dziś to nie problem - jeśli trzeba będzie, zapłacimy. Jest jednak jasne, że ma to być precedens. Raz wprowadzony mechanizm będzie stosowany bez końca, i ani się obejrzymy, nasze miasta będą przypominały pod względem etnicznym Paryż czy Brukselę. Będziemy zmagali się z problemem gett, stref „no-go”, przestępczością i tysiącem innym problemów.
W sumie to jest niesłychana bezczelność. Dominujące w Unii siły chcą decydować o składzie etnicznym Polski. Chcą sprawić - to ważny cel ideologiczny - by i u nas zapanowało „multi-kulti”, eksperyment który na zachodzie spektakularnie zbankrutował. Jedność będzie wtedy, gdy wszyscy będą mieli te same kłopoty. A przecież, jeśli Unia ma problem z nielegalnymi migrantami ekonomicznymi, to Polska pokazała na swojej wschodniej granicy, że można sobie z nim poradzić.
Wkraczamy w decydującą fazę procesu, co do natury którego nie można już się łudzić. Nie mamy prostych, łatwych odpowiedzi, ale jedno musimy wiedzieć: tylko rządy formacji niepodległościowej dają szansę na ocalenie suwerenności. Wygrana opozycji to klęska gwarantowana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650035-rzadzacy-w-unii-chca-decydowac-o-skladzie-etnicznym-polski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.