Żniwa nienawiści zasiewanej przez Donalda Tuska metodycznie i z premedytacją przez blisko dwa lata zbliżają się nieuchronnie. Ich przedsmak mogliśmy zobaczyć i usłyszeć podczas niedzielnego Marszu Platformy Obywatelskiej, do którego w ostatniej chwili – po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o badaniu wpływów rosyjskich – dołączyły pozostałe ugrupowania opozycyjne, poza Konfederacją.
Nagromadzenie i intensywność nienawiści do obozu obecnej władzy zawładnęły maszerującym tłumem, z lekka tylko mobilizowanym podczas przemówień przez liderów Platformy Obywatelskiej. Rzetelny politolog lub socjolog na podstawie haseł wypisanych na planszach, kartonach i sztandarach, sporządzonych najczęściej chałupniczo przez samych uczestników marszu, miałby wystarczający materiał do napisania habilitacji o upadku polskiej polityki, karmiącej się jedynym programem, przypominającym bolszewicką rewolucję. Zdobyć władzę, bez względu na koszty dla społeczeństwa dokonać odwetu na sprawujących władzę i tych, którzy ja popierali. Listę szkód dokonanych przez władzę i krzywd, jakie wyrządziła sporządzą sami, stając się do tego uprawnieni przez fakt odniesionego triumfu nad nienawistnymi przeciwnikiem. Sami też ustanowią rodzaj i wielkość kar jakie ponieść muszą odsunięci od władzy. Po wypełnieniu tych trzech punktów programu, następnym krokiem będą niezbędne rewizje we wszystkich podstawowych sferach działalności politycznej, gospodarczej i społecznej państwa, polegającej na likwidacji niektórych instytucji lub ich kompletnej przebudowie, często sprowadzonej do przywrócenia stanu z przeszłości, istniejącego podczas poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej.
To nie jest żadne czarnowidztwo. To realna przyszłość, jak wyłania się z przejęcia władzy przez Platformę Obywatelską. Pośrednim na to dowodem nie do podważenia są pytania, które muszę po niedzielnym marszu zadać.
Jak to możliwe, aby marsz, który od początku do końca żył hasłami nienawiści, brutalnością języka, hasłami nawołującymi do rozliczeń polityków Zjednoczonej Prawicy i jego zwolenników, zdominowany przez wulgarne „osiem gwiazdek”, został uznany nie tylko przez polityków opozycji ale także przez olbrzymią część mediów jej sprzyjającym za pełną pokojowych intencji demonstrację?
Czy naprawdę politycy opozycji, zasiadający w tak ważnej dla prawidłowego funkcjonowania mediów instytucji, jaką jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, są w stanie publicznie oświadczać, że marsz „był pokojową, radosną, choć oczywiście pełną politycznych emocji, manifestacją”? Może warto znać nazwiska osób, które takie oświadczenie sygnowali: Iwona Śledzińska-Katarasińska, Joanna Scheuring-Wielgus, Artur Andrysiak i Janusz Daszczyński i Krzysztof Luft.
Podpisali to ludzie, którzy musieli widzieć i słyszeć, jak podczas marszu fruwały w powietrzu i na napisach ordynarne złorzeczenia w rodzaju: - „Je*ać PiS, no wiadomo”, a sam lider zgromadzenia przemawiając z trybuny mówił: - „Zmieciemy z powierzchni tych, którzy dzisiaj Polskę upokarzają”. Jeśli dla podpisujących oświadczenie „politycznymi emocjami” było skandowanie przez nieletnie dzieci –„PiS do piekła”, to ogarnia tylko zdumienie: - Co czynicie z Polski?
Jakże na tym tle fałszywie i pokrętnie brzmi „solenne ślubowanie” Donalda Tuska złożone przed jego zwolennikami: - „Idziemy do tych wyborów, żeby zwyciężyć, żeby rozliczyć, żeby naprawić ludzkie krzywdy i żeby w konsekwencji pojednać polskie rodziny”.
I pytania. Co uprawnia Donalda Tuska do skierowania do swoich wyznawców słów: - „ Wy dzisiaj podnieśliście głos w imieniu 38 milionów Polek i Polaków”? Jakim prawem uzurpuje sobie prawo do mówienia w moim imieniu? I kilkunastu milionów naszych rodaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/649683-jak-klamca-uzurpuje-sobie-prawo-do-bycia-przywodca-narodu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.