Jałowe wydają mi się spory o to, czy na marsz Tuska przyjedzie do Warszawy milion (tak fantazjowała prawdziwa prezydent MKB), czy pięć milionów obywateli. A może będzie ich tylko 20 tysięcy? A może 120 tysięcy? W ogólnym rozrachunku, a ten nastąpi jesienią przy wyborczej urnie, nie ma to absolutnie żadnego znaczenia.
Mierzi mnie coś innego, Donald Tusk jawi się na spotkaniach z Polakami jako gołąbek pokoju, którego wkurza (często używa tego słowa) rzekoma nienawiść, którą sieje władza. Kamery są cierpliwe, papier też, a internet jeszcze bardziej - pokazać, wydrukować, opublikować można wszystko, ale jak to się ma do rzeczywistości? Nijak. To przewodniczący PO sieje złość. Grono jego sympatyków jest nią przesycone. Popatrzmy choćby na wpis aktora Andrzeja Seweryna, który nie ukrywa, że chciałby faszyście Kaczyńskiemu (także Orbanowi i Trumpowi) po prostu przyp…dolić.
CZYTAJ TAKŻE: Znany aktor wzywa do przemocy! Andrzej Seweryn: Tym wszystkim Trumpom, Kaczyńskim, Orbanom, trzeba przypier….ć!
Z punktu widzenia strategii politycznej, to zrozumiałe, że potrzeba emocji, by wygrać wybory. Ale czym innym jest chwilowe wzburzenie, które wyrywa się w jednej sekundzie ponad skalę, by za chwilę odbić jak wahadło w drugą stronę, a czym innym zbudowanie trendu, fali, która będzie nie do zatrzymania i poniesie do zwycięstwa. Na dzisiaj wystarczą mocne strzały. Bo dzisiaj Donald Tusk potrzebuje jakiegoś punktu zwrotnego, mówi o tym otwarcie. Potrzebuje też widocznego znaku, którego PiS ma się przestraszyć, po którym poczuje, że jesienią przegra. Czy takim punktem i znakiem będzie marsz 4 czerwca?
Śledzę w internecie wpisy polityków Platformy, którzy zachęcają do wyjazdu do Warszawy w niedzielę. Czasem proponują podwózkę, czasem nawet nocleg w stolicy. To bez znaczenia, frekwencja i tak będzie niezła, a w kamerach TVN i tak zobaczymy „morze”, a może nawet „ocean” maszerujących, wkurzonych obywateli. To będzie duża kumulacja emocji w jednym momencie.
Politycy Platformy wierzą, że to będzie początek fali. Ich przewodniczący mówi o strachu, który rodzi się w głowach działaczy PiS. Ponoć dociera do nich, że przegrają. W mojej ocenie, to znów działanie nie w tempo. Takie zwątpienie w szeregach partii rządzącej pojawiło się jakiś czas temu, tuż po powrocie Tuska do Polski i było związane z odzyskaniem przez niego poparcia dla PO do poziomu, który realnie ma. I nic więcej. Jest sufit, którego od miesięcy nie może przeskoczyć. Po to jest ten marsz, by zdobyć się na jeszcze jeden zryw. Tym bardziej, że PiS zaczął odkrywać karty i ustawi debatę wokół realnych zapowiedzi programowych.
Platforma nie szczędzi na sił i środków, by jeszcze raz zakręcić kołem. I słusznie, bo dzisiaj gra toczy się o wszystko. Czy to zadziała? Nie jestem pewien. Efekt świeżości po powrocie z Brukseli minął, nie będzie już drugiego pierwszego razu. Koniec ze skokami emocji. Czas na rozmowę o… No właśnie, o czym? Macie państwo poczucie, że Platforma chce z wami rozmawiać o „czymś”?
CZYTAJ TAKŻE: Sawicki tłumaczy się po wolcie Kosiniaka-Kamysza i Hołowni ws. marszu Tuska. Będzie wspólna lista? „Proszę mnie nie obrażać”
Do jesieni, jestem tego pewien, nie zostanie nam w pamięci po marszu Tuska kompletnie nic. Będzie jakimś tam epizodem prekampanijnym. Do wyborczej urny idziemy jednak z jakąś refleksją, z jakimś podsumowaniem, uzasadnieniem choćby dla samego siebie, że ten głos powinien zostać danym właśnie tym, a nie innym. Po chwilowym wzburzeniu, do głosu dochodzi emocja długotrwała. Ona budowana jest nie na głupawym filmiku zacietrzewionego aktora, tylko na kalkulacji, kto jest w stanie sprawić, że będzie żyło mi się lepiej.
Dlatego po raz kolejny stwierdzam, że jesienią żadnej zmiany władzy nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/649185-marsz-tuska-okaze-sie-sukcesem-ale-jesienne-wybory-juz-nie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.