Na skutek napaści Rosji na Ukrainę mamy de facto zawalenie się stosunków międzynarodowych, które od 30 lat - można powiedzieć - były luksusowe, bo opierały się na pokojowej kooperacji między Wschodem a Zachodem w Europie czyli Zachodu z Rosją. Ta epoka się skończyła – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Jan Parys, socjolog i były szef MON.
wPolityce.pl: Podczas Kongresu Polska Wielki Projekt stwierdził Pan, że polityka to handel. Dobrze handlujemy ze światem?
Jan Parys: To zależy, z jakim krajem i w którym momencie. To jest proces, a nie jednorazowa transakcja. To jest działanie, które wymaga prac ciężkiej pracy każdego dnia.
Mamy za sobą dosyć burzliwą, nie pozbawioną sporów debatę nad konsekwencjami wojny na Ukrainie dla ładu europejskiego i światowego, gdzie wiele uwagi poświęcono naszej polityce zagranicznej. Jakie – patrząc już nieco z boku - są jej plusy i minusy?
Powiedziałbym, że ta polityka jest prowadzona w sposób ostrożny. Jest prowadzona przede wszystkim przez prezydenta i premiera. Rola Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest - powiedziałbym - dość ograniczona i często nieco schowana w cień.
Naszym niewątpliwym sukcesem jest polityka obronna, umocnienie polskiej pozycji w dziedzinie bezpieczeństwa w Europie, to że wszyscy rozumieją już, że bez silnej Polski nie ma obrony Europy.
Niewątpliwie naszym atutem jest także to, że potrafiliśmy wykazać się sprawnością naszego państwa podczas wojny hybrydowej z Białorusią, kiedy była presja na naszą granicę ze strony Białorusi. To było zauważalne. Także było zauważalne nasze otwarcie jeśli idzie o uchodźców wojennych z Ukrainy. To było szokujące, że byliśmy w stanie tak szybko przyjąć tak dużą ilość uchodźców wojennych. Również nasza pomoc materialna i wojskowa dla Ukrainy, która była błyskawiczna i bardzo duża, robi wrażenie na świecie. To są niewątpliwie atuty naszej działalności zagranicznej.
Natomiast mamy cały czas kłopot z Unią Europejską i nie potrafimy naszej silnej pozycji w dziedzinie bezpieczeństwa przełożyć na uregulowanie stosunków z Unią.
Trwa – odnosząc się do wspomnianej debaty, w której wziął Pan udział - „Globalna pierestrojka”. Na jakim jej etapie jesteśmy i wg Pana przewidywań - do czego ta przebudowa zmierza?
Na skutek napaści Rosji na Ukrainę mamy de facto zawalenie się stosunków międzynarodowych, które od 30 lat - można powiedzieć - były luksusowe, bo opierały się na pokojowej kooperacji między Wschodem a Zachodem w Europie czyli Zachodu z Rosją. Ta epoka się skończyła. Dzisiaj czekamy na nowe rozdanie i trzeba sobie zdać sprawę, że dawny świat nie wróci, że trzeba zbudować bezpieczeństwo energetyczne, polityczne i militarne bez Rosji, opierając się przede wszystkim na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi.
Ostatni rok dobrze pokazał, że Europa świetnie sobie radzi gospodarczo bez rosyjskiego rynku, bez rosyjskich surowców. Również w dziedzinie bezpieczeństwa możemy się lepiej zabezpieczyć kooperując z Ameryką, a nie z Rosją.
A propos Stanów Zjednoczonych – stwierdził Pan, że wojna na Ukrainie skończy się, gdy o tym zdecydują USA. Może Pan tę opinię rozwinąć?
Walki na Ukrainie trwają dlatego, że Ukraińcy chcą bronić swojego państwa. Jednak do obrony nie wystarczy tylko silna wola, odwaga i męstwo. Możemy uznać, że u nich bohaterstwo jest czynnikiem stałym, natomiast zdolności obronne zależą od tego, czy mają czym się bronić, czy mają amunicję. A zdecydowanie największy udział w przekazywaniu broni i amunicji Ukrainie mają właśnie Stany Zjednoczone. Jednym słowem - to Stany Zjednoczone decydują, kiedy Ukraina osiągnie przewagę na polu walki i kiedy będzie w stanie rozbić swojego przeciwnika, wyzwolić swój kraj.
Mogliby już dawno „dosypać” tyle, że byłoby już po wojnie. Stanom Zjednoczonym nie zależy na szybkim osłabieniu siły i pozycji Rosji ze względu na swoją grę z Chinami czy szerzej – Dalekim Wschodem?
Stany Zjednoczone są mocarstwem globalnym i prowadzą politykę jednocześnie wobec Chin, jak i wobec Rosji, z tym że zagrożenie rosyjskie dla Stanów Zjednoczonych wynika przede wszystkim z potencjału nuklearnego jaki posiada Rosja. To jest 8000 głowic częściowo przestarzałych, a jednak niebezpiecznych. Z kolei Chiny są rywalem przede wszystkim gospodarczym i technologicznym i na tych polach toczy się te rywalizacja, stąd Stany Zjednoczone są zainteresowane tym, by Rosja wróciła do stołu rokowań o kontroli zbrojeń nuklearnych. No, a rywalizacja świata Zachodniego z Chinami musi być prowadzona wspólnie, to znaczy i przez USA, i przez Europę. Nie może być tak, że Stany Zjednoczone będą blokowały pewne technologie o znaczeniu militarnym czy podwójnym, a Europa będzie je sprzedawać do Chin. Tak więc tutaj potrzebna jest jedność, ale tej jedności jak na razie nie ma, tzn. kraje europejskie, takie jak Niemcy i Francja, nie chcą Stanom Zjednoczonym w tej rywalizacji gospodarczej z Chinami pomagać.
Rozmawiał Radosław Molenda
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/649125-wywiad-jan-parys-ukraina-wygra-gdy-o-tym-zdecyduja-usa