To było do przewidzenia. Opozycja przerażona zbliżającym się powołaniem specjalnej komisji do zbadania wpływów Rosji na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022, popędziła po pomoc do Parlamentu Europejskiego. Nie było wątpliwości, że uzyska wsparcie. Ci sami, którzy grillują dziś Polskę za „Lex antyPutin”, w lutym 2022 roku głosowali przeciwko napiętnowaniu działań byłych polityków UE, skorumpowanych przez rosyjskie koncerny. Nic dziwnego. Wpływy rosyjskie w UE, uzależnienie Niemiec i Francji od Rosji oraz potężny lobbing Rosjan w Parlamencie Europejskim są faktem.
Histeria, w jaką popadła opozycja po podpisaniu ustawy przez prezydenta Andrzeja Dudę mówi wszystko. Towarzyszą jej manipulacje, kłamstwa, groźby, przekłamania i próba odwrócenia uwagi od tego, co logiczne i oczywiste. Donald Tusk, który kilka miesięcy temu sam żądał powołania komisji, która zbada związki rządu i polityków PiS z rosyjskimi firmami, dziś nagle ucieka przed tym pomysłem w popłochu. Pewnie dlatego, że speckomisja analizować będzie rosyjskie wpływy w Polsce na przestrzeni ostatnich 15 lat. Nikt lepiej niż on nie wie, jak głęboko siedziała Rosja w Polsce za jego rządów i jak potulnie przyjmowano wówczas oczekiwania zarówno Moskwy, jak i Berlina. Uruchomiono więc najcięższe działa, by storpedować decyzję parlamentu i prezydenta, po raz kolejny sięgając po „ulicę i zagranicę”.
Na wniosek EPL w Brukseli urządzono debatę, w której europosłowie opozycji kolejny raz wprowadzili unijne gremium w błąd, przedstawili histeryczne mowy o rzekomym polskim totalitaryzmie i zachęcali do wszczęcia kolejnych kroków przeciwko Polsce.
„Lex Tusk” - to nie jest kolejna ustawa, która łamie konstytucję. To specjalne nowe narzędzie, modus operandi, takiej władzy autorytarnej, która wie, że traci społeczne zaufanie, poparcie, a chce utrzymać władzę na siłę. Tak było kiedyś za czasów PRL, komuny. Tak jest teraz w Polsce
— oświadczył eurodeputowany PO Andrzej Halicki.. Jego partyjna koleżanka Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein stwierdziła, że to narzędzie polityczne do walki z opozycją i agitowała do wychodzenia na ulice w proteście przeciwko władzy.
Ta komisja zamierza wykluczać osoby publiczne z możliwości uczestniczenia w życiu publicznym. To nie jest problem ani jednej partii, ani problem jednego człowieka. To jest wielki problem dla nas wszystkich.(…) Nam pozostaje tylko jeden instrument: protesty uliczne. Jestem przekonana, że 4 czerwca w Warszawie ulica zgromadzi tłumy
— powiedziała Róża Thun.
Lekceważący wobec europosłów Zjednoczonej Prawicy uśmieszek komisarza UE ds. sprawiedliwości był jednoznaczny. Didier Reynders przypieczętował zresztą te przypuszczenia jasnym oświadczeniem, w którym – bez zaznajomieniem się z ustawą – stwierdził, że UE nie akceptuje takich działań.
Nowa ustawa, która powołuje specjalną komisję do zbadania rosyjskiej ingerencji w bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022, budzi poważne obawy co do zgodności z prawem unijnym, ponieważ - jak rozumiemy - nadaje organowi administracyjnemu znaczne uprawnienia, które mogłyby zostać wykorzystane do pozbawiania jednostek funkcji publicznych, a tym samym mogłyby ograniczać ich prawa
— powiedział Reynders. Nie było to jedyne zastrzeżenie. Dał wczoraj również do zrozumienia, że Komisja Europejska wciąż nie uznaje wprowadzonych przez Polskę zmian w przepisach sądowych za wystarczające i nie mamy na razie co rozmawiać o odblokowaniu funduszy z KPO.
CZYTAJ WIĘCEJ: Reynders uderza w Polskę ws. sądownictwa! „Władze nie podjęły działań, aby odpowiedzieć na obawy KE”. Padły słowa o KPO
Najlepiej tę brukselską jatkę podsumowała premier Beata Szydło, która wskazała nieznajomość przedmiotu dyskusji przez polityków UE oraz bezczelną grę opozycji na forum międzynarodowym:
Słuchając moich przedmówców, którzy zostali wybrani jako polscy europosłowie, zaczynam się zastanawiać, czy nie powinni przeprosić Polaków za to, że tutaj w Parlamencie Europejskim nawołują do rebelii w Polsce i wprost mówią o wyprowadzaniu ludzi na ulice. Zastanawiam się, czy to już będzie praktyką, że będzie zezwolenie na to, ażeby w PE w czasie wystąpię prowadzić kampanię wyborczą, bo jak odebrać te wystąpienia, rozhisteryzowana wypowiedź pana Halickiego. Może pan powie panie Halicki, o czym Tusk rozmawiał z Putinem na molo Sopocie? Bardzo proszę, ale przejdźmy do meritum. Czy wszyscy z Państwa, którzy zagłosowaliście o tym, żeby ta debata się dobyła, znacie konstytucję? Czy znacie treść ustawy, o której debatujecie? I przede wszystkim - dlaczego sprzeciwiacie się powstaniu takiej komisji, które funkcjonują już w innych państwach, która m.in. funkcjonuje tutaj w PE. Dlaczego bronicie ruskich wpływów, a nie bronicie interesów polskich obywateli, których jesteście reprezentantami?
Nic dziwnego, że przekaz opozycji został tak szybko podchwycony przez Brukselę. Tam takich przestraszonych lustracją jest pewnie jeszcze więcej, niż w Polsce. Na apel prezydenta Dudy o utworzenie takiej samej komisji w Parlamencie Europejskim jakoś nie ma odzewu. A przecież z raportów poszczególnych krajów UE wiemy, jak głęboko rosyjska agentura wdzierała się w struktury poszczególnych krajów. Oświadczyli to głośno nawet politycy PE. W 2016 roku europosłowie z komisji spraw zagranicznych PE poparli projekt rezolucji, w której wyrazili zaniepokojenie coraz silniejszą i wymierzoną w UE propagandą ze strony m.in. Rosji. Z odtajnionych we wrześniu 2022 informacji amerykańskiego wywiadu wynika, że Rosja wydała od 2014 r. ponad 300 mln dolarów, by wpływać na polityków i władze w ponad 20 państwach. Departament Stanu USA podkreślił jednak, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, a Rosja planowała przelać „co najmniej setki milionów więcej” środków na wsparcie prorosyjskich partii na całym świecie. Proceder dokonywany jest przez Rosję za pomocą kontrolowanych przez siebie „słupów”.
Ciekawe jest w tym kontekście zachowanie europosłów w lutym 2022 roku, tuż przed barbarzyńskim atakiem Rosji na Ukrainę. Pojawił się wniosek, by potępić działania byłych polityków UE skorumpowanych przez rosyjskie koncerny poprzez oferowanie im stanowisk w zarządach albo radach nadzorczych spółek. Jak głosowała polska opozycja? Adamowicz, Arłukowicz, Belka, Biedroń, Cimoszewicz, Frankowski, Halicki, Jarubas, Kopacz. Lewandowski, Liberadzki, Olbrycht, Sikorski – nie zdobyli się na to, by zagłosować „za”. Dziś alarmują Parlament Europejski, by zablokował powołanie antyputinowskiej komisji w Polsce. Wspólne interesy, wspólne obawy, wspólny strach jednoczą ich dziś z Brukselą wyjątkowo mocno. Równie mocno, jak wszelkie siłowe decyzje, wymierzone w interes Polski: blokada należnych nam funduszy unijnych, narzucanie obcych rozwiązań dotyczących spraw wewnętrznych i ustrojowych, ciągłe kary i szantaże, łamanie suwerenności, druzgocące polską gospodarkę rozwiązania ekologiczne, szokująca polityka imigracyjna. Czyż prześmiewcze niegdyś stwierdzenie eurokołchoz, nie staje się dziś przerażająco dobitną konstatacją?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648961-bruksela-zaczyna-wkraczac-w-faze-aktywnego-eurokolchozu