„Zapewne jedną z przyczyn jest to, że tak naprawdę to oni tam wszyscy mają ‘za uszami’. Europa Zachodnia przez całe lata była prorosyjska, a Donald Tusk był ich pupilkiem, ‘misiaczkiem’. Gdyby więc w Polsce przyszło do ewentualnych rozliczeń, mogłyby dotyczyć również ich” - mówi portalowi wPolityce.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości prof. Ryszard Legutko.
Dwie odsłony skandalu w PE
Parlament Europejski wczoraj kolejny raz grillował Polskę, tym razem zajmując się ustawą powołującą komisję weryfikacyjną ds. zbadania rosyjskich wpływów. Europosłowie z polskiej opozycji powielali narrację o tym, że prace komisji mają na celu wyłącznie wyeliminowanie z polityki lidera Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, a w debacie uczestniczył komisarz Didier Reynders, który, po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy powołującej komisję, wyraził związane z tym faktem „zaniepokojenie”.
O kulisach debaty rozmawiałam z europosłem Prawa i Sprawiedliwości, prof. Ryszardem Legutką.
Należy zacząć od tego, że w ogóle nie była to żadna debata, tylko jakaś wściekła jazda
— mówi polityk.
Europarlamentarzysta zwraca uwagę, że skandaliczność tej sytuacji ma dwie odsłony.
Przede wszystkim, ten punkt został wprowadzony do obrad ad hoc, czyli przy otwarciu sesji przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej, wsparci przez szefa grupy Renew zaproponowali ten temat uzasadniając propozycję tym, że komisja weryfikacyjna ma być przygrywką do walki z opozycją, co ma być dowodem na rządy autokratyczne w Polsce
— wskazuje.
Profesor Legutko wspomina, że chciał wygłosić zdanie przeciwne, jednak zostało mu to utrudnione.
Chciałem wypowiedzieć zdanie przeciwne – i się zaczęło. Jakaś absolutna histeria na sali, krzyki, wrzaski, tupania. Trudno mi było mówić, a właściwie w ogóle nie mogłem za bardzo niczego powiedzieć. Widać, że są mocno pobudzeni, w stanie jakiejś takiej politycznej wściekłości, żeby tylko zaszkodzić polskiemu rządowi, a w tym samym czasie walczą z Węgrami, chcą pozbawić je także prezydencji. Kiedy rozmawiałem z innymi ludźmi, byli zdziwieni, że panowała taka atmosfera histerycznej wściekłości. Zwróciłem się zresztą do pani przewodniczącej, że to jest polityczne chuligaństwo
— wskazuje.
„Walczą z polskim rządem i są dowodzeni przez niemieckiego polityka z Bawarii”
Jak mówi mój rozmówca, drugą odsłoną była już sama tzw. „debata”.
Na sali mieliśmy oczywiście tego nieszczęsnego komisarza Reyndersa. Z naszej strony główne wystąpienie, zresztą bardzo dobre, wygłosiła pani premier, która podkreślała stan faktycznego zagrożenia i cały ten „romans” z Rosją, jaki niewątpliwie był prowadzony przez parę lat przez polityków obecnej opozycji. W oczy rzuciło się jednak tak naprawdę to, że sala była właściwie pusta, byli właściwie tylko ci, którzy zabierali głos
— wskazuje prof. Legutko.
Mnie jednak najbardziej uderzyło, że europosłowie polskiej opozycji siedzieli razem, a pośrodku mieli szefa EPP, pana Manfreda Webera. Wyglądało to tak, że siedzi „tatuś”, dba o swoją „trzódkę” i wysyła ich po kolei do walki z polskim rządem, a oni jeszcze byli tym zachwyceni. Jak gdyby nie zdawali sobie sprawy z karykaturalności tej sytuacji. Walczą z polskim rządem i są dowodzeni przez niemieckiego polityka z Bawarii
— podkreśla.
To pokazuje, że tam już puściły wszelkie hamulce, ponieważ zbliżają się wybory, więc oni będą robić różne rzeczy, ale i Komisja Europejska także pozbawiona jest hamulców. Pan Reynders, wcześniej jakiś czwartorzędny polityk belgijski, nagle zaczyna się wymądrzać i wydawać polecenia polskiemu rządowi, tłumaczyć, że ma jakieś obawy. Co to w ogóle za sformułowanie w polityce: „obawy”? Jeśli ma „obawy”, to może powinien zasięgnąć porady lekarza? W polityce można mieć ewentualnie konkretne zastrzeżenia co do zapisów danej ustawy, ale „zaniepokojenie”, „obawy”?
— wskazuje.
W zasadzie jednak trudno, aby miał jakieś konkretne zastrzeżenia, gdyż prawdopodobnie tej ustawy w ogóle nie czytał. Niemal na pewno nie czytał. Może mu tam trochę opowiedziano, że ktoś będzie oskarżony i nie będzie mógł odwołać się do sądu, i tym podobne dyrdymały
— mówi europoseł.
„Zbudowali machinę, buldożer do walki z polskim rządem”
Z czego wynika taka postawa europejskich polityków i urzędników?
Widać, że oni są po prostu zmobilizowani i będą teraz wzmagać tę swoją walkę histeryczną. Europejska polityka jest teraz niezwykle brutalna. Zbudowali i puścili w ruch taką partyjną machinę, buldożer do walki z polskim rządem – i opozycja, i Parlament Europejski, i Komisja Europejska, a pewnie i w Radzie znajdzie się paru szefów rządów, którzy do nich dołączą
— ocenia mój rozmówca.
Zapewne jedną z przyczyn jest to, że tak naprawdę to oni tam wszyscy mają „za uszami”. Europa Zachodnia przez całe lata była prorosyjska, a Donald Tusk był ich pupilkiem, „misiaczkiem”. Gdyby więc w Polsce przyszło do ewentualnych rozliczeń, mogłyby dotyczyć również ich. To jest zresztą drugi aspekt
— zaznacza.
Pierwszym jest to, że nienawidzą rządów, które przełamują ten monolit liberalno-lewicowy, a drugim może być właśnie ta obawa, czy i na nich coś się przy okazji nie „wyleje”
— podkreśla prof. Legutko.
„Francja czy Niemcy od dziesięcioleci były zwrócone w stronę Rosji”
Na silne umocowanie rosyjskich wpływów w Parlamencie Europejskim zwracały również uwagę polskie władze. Część rządzącej Zjednoczonej Prawicy (wczoraj Suwerenna Polska wprost określiła Brukselę jako „gniazdo prorosyjskich polityków”, dziś na ten problem zwrócił uwagę premier Morawiecki) uważa, że podobna komisja powinna zbadać rosyjskie wpływy w całej Europie i że ta, która powstaje w Polsce, może być wzorem.
Europa, zwłaszcza zachodnia, od wielu lat uwikłana jest w te sprawy rosyjskie. Są co prawda jakieś komisje, ale mam jednak co do tego słabe zaufanie. Sądzę bowiem, że takie kraje jak Francja czy Niemcy od tak wielu dziesięcioleci były zwrócone w stronę Rosji i z pewną animozją w stosunku do Ameryki, że ta tendencja jest zbyt silna, aby ją odwrócić. Być może agresja na Ukrainę nieco to zatrzymała, ale nie wydaje mi się, żeby na dłuższą metę miało dojść do jakiegoś przeorientowania. Ponieważ obecny rząd Polski był tym, który od samego początku bardzo ostro mówił o zagrożeniu ze strony Putina i Rosji, to dziś, zamiast ten rząd wesprzeć i nagrodzić, dążą raczej do tego, aby go obalić
— mówi europoseł PiS.
Tym bardziej, że – jak wcześniej wspominał zarówno prof. Legutko, jak i przedstawiciele polskiej dyplomacji, np. szef MSZ Zbigniew Rau czy minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk – przedstawiciele unijnego establishmentu najprawdopodobniej nie znają ustawy, do której się odnoszą.
Nie znają ustawy, bo po co mieliby ją znać? Nie zajmują się przecież prawem czy naprawianiem prawa, zwłaszcza, że nie dotyczy to ich krajów, tylko innych krajów, są jedynie po to, żeby ten rząd obalić. Zresztą w ten sposób postępuje nie tylko Unia Europejska. Proszę zauważyć, jak zachowuje się administracja amerykańska, zwłaszcza ten nieszczęsny ambasador, który zachowuje się jak dawny ambasador sowiecki, który pisze listy do marszałek Sejmu i strofuje ją, mówiąc, jak powinno być stanowione prawo w Polsce. Może ambasador Magierowski powinien napisać do spikera Izby Reprezentantów, żeby instruować go w kwestii amerykańskich ustaw?
— podsumowuje Ryszard Legutko.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648954-legutko-puscili-w-ruch-buldozer-do-walki-z-polskim-rzadem