Wczorajsza awantura w Parlamencie Europejskim miała swoje podwójne dno. Wiemy o tym dlatego, że Didier Reynders, komisarz UE ds. sprawiedliwości, tak bardzo się rozpędził, w obronie swojego pupilka Donalda Tuska, że nieopatrznie wyjawił najbliższe plany KE ws. Polski. Chodzi o uderzenie w Trybunał Konstytucyjny i Krajową radę Sądownictwa – ostatnie bastiony niezależności ustrojowej Polski.
To jeden z tych felietonów, który powinienem zacząć od stwierdzenia „znów miałem rację”. Niestety, nie ma we mnie ani krzty satysfakcji. Nie ma jej także Zbigniew Ziobro, Sebastian Kaleta, Patryk Jaki, sędziowie: Dagmara Pawełczyk-Woicka (Przewodnicząca KRS), Kamil Zaradkiewicz, Łukasz Piebiak, Maciej Nawacki i wielu, wielu innych. Od lat przekonywaliśmy, że prawdziwymi wrogami komunistów z Komisji Europejskiej nie jest Izba Dyscyplinarna SN (już nieistniejąca), ale Trybunał Konstytucyjny i KRS.
Tu w lutym KE zdecydowała o przesłaniu sprawy Polski do TSUE ze względu na pogwałcenie prawa unijnego przez TK. (…) Jak dotąd władze Polski nie podjęły działań, aby odpowiedzieć na obawy KE (…). Jeśli chodzi o KRS – prawo tego dotyczące to jeden z kluczowych elementów w obecnej propozycji zgodnie z art. 7. Sprawozdanie dot. praworządności na lata 2020-2022 powtarza ważne obawy KE z tą Radą biorąc pod uwagę jej rolę w procedurach nominacji sądowych. Te obawy zostały potwierdzone również przez TSUE. (…). KRS przyjmowała decyzje, które nie są zgodne z jej obowiązkiem zachowania niezależności. (…) Kluczowe jest, aby KRS dokonała poprawek i to jak najpilniej
– grzmiał Reynders w Parlamencie Europejskim.
Gdzie dziś jesteśmy?
Do czego doprowadziliśmy? Oto unijny urzędniczyna chce korygować polskie prawo i konstytucyjne organy państwa. Za nic ma obowiązujące orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego, nareszcie transparentną procedurę nominacyjną sędziów przed prezydentem i z udziałem KRS. To pokazuje całą hipokryzję urzędników z KE, polskiej opozycji i „kasty” sędziowskiej. Ważne dla polskiej suwerenności organy są dla tych ludzi pionkami na politycznej szachownicy. Nieistotnymi przeszkodami dla pozbawienia Polski samodzielności na płaszczyźnie wymiaru sprawiedliwości.
W poniedziałek poznamy wyrok TSUE m.in. w sprawie systemu dyscyplinarnego w Polsce. W zależności od jego treści Komisja Europejska rozważy złożenie w ciągu najbliższych miesięcy skargi do TSUE przeciwko Polsce w sprawie TK i KRS. Zapewne też z wnioskiem o zastosowanie tzw. zabezpieczenia (tak jak w sprawie Izby Dyscyplinarnej)
– napisał wczoraj sędzia prof. Kamil Zaradkiewicz z Sądu Najwyższego, wybitny prawnik i przenikliwy obserwator unijnego najazdu na polskie sądownictwo.
W tle pojawiają się oczywiście pytania o środki z KPO (o czym pan Reynders nie zapomniał nadmienić). Trzeba więc sobie odważnie na nie odpowiedzieć. Nie, żadnej wypłaty pieniędzy nie będzie. Dlaczego? Nawet jeśli przejdzie nowelizacja ustawy o SN, to panowie Reynders i inni oraz „kasta” sędziowska ruszą na ostatni szturm, na bramy Trybunału Konstytucyjnego oraz Krajowej Rady Sądownictwa. Znów się ugniemy? Zgodzimy się na szantaż karcianych oszustów? A może wywrócimy stolik ze znaczonymi kartami i pomyślimy o przyszłości?
Boją się prawdy
To pytania, które czekają dziś na odpowiedź. Ale jedno jest pewne. Ustawa ds. zbadania rosyjskich wpływów wywołała wściekłość wśród wielu zagranicznych i polskich europarlamentarzystów i polityków. Dlaczego? To oczywiste. Wielu nich, szczególnie z frakcji socjalistów i EPL, to ludzie uwikłani w prorosyjską narrację i realne działania Kremla. Do tego dochodzą politycy z krajów członkowskich, często z niegdyś wysokich stołków. Przez lata nie ukrywali swoich poglądów. „Racjonaliści”, którzy święcie wierzyli w „Rosję taką jaka ona jest” i „reset”. Brzmi znajomo? Inni byli kupowani drogimi wizytami w hotelach lub (po zakończeniu kariery) synekurami w radach nadzorczych i zarządach euro-rosyjskich czeboli energetycznych. Oni wszyscy wiedza, że polska komisja (której nie brakuje prawnych ułomności, ale jest niezbędna dla oczyszczenia polskiego życia publicznego), może wyciągnąć na światło dzienne niebezpieczne fakty i ustalenia.
Komisja obudzi ogromne emocje w Brukseli, ale z tego powodu, że oni boją się o siebie. Bardzo dobrze rozumieją, że taka komisja powinna powstać właśnie tutaj, nawet bardziej niż w Polsce. Gdyby powstała i mogła nakładać kary za działalność prorosyjską, to większa część krzeseł w Parlamencie Europejskim pozostałaby pusta
– mówił w rozmowie z telewizją wPolsce.pl europoseł Patryka Jaki.
Bijatyka w PE i KE o polską ustawę ds. wpływów rosyjskich zrzuciła wielu ludziom maski z twarzy. Co odsłoniła? Mogliśmy się przekonać w trakcie wczorajszej debaty w Parlamencie Europejskim. To ważna lekcja. Dla wszystkich Polaków i Europejczyków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648946-awantura-o-komisje-ds-wplywow-rosyjskich-to-tylko-pretekst