W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku upadł niepodległościowy i dziś już legendarny rząd śp. Jana Olszewskiego. Ta straszna politycznie noc zawładnęła Polską na długie lata. Wszyscy pamiętamy przerażoną twarz Wałęsy, nerwowe słowa Donalda Tuska i agenturalny smród, który miała przewietrzyć lista Antoniego Macierewicza. Dziś znów wraca ta atmosfera. Wściekło-ślepej nagonki na tych, którzy domagają się prawdy. Czy komisja ds. badania rosyjskich wpływów powtórzy los lustracji?
Na początku chcę, by jedna kwestia była jasna. Uważam, ze komisja powstaje o rok za późno, wiele w niej niebezpiecznych zapisów, które może podważyć Trybunał Konstytucyjny. Przedwyborczy czas nie jest sojusznikiem tej słusznej komisji. Z kolei podpis prezydenta skonsolidował opozycję, a z Tuska zrobił „męczennika”. To źle rokuje. Z drugiej strony nigdy nie ma „dobrego czasu” na takie rozliczenia, a Kosiniak-Kamysz i Hołownia jeszcze bardziej podporządkowują się Donaldowi Tuskowi i oszalałej z wściekłości „Gazecie Wyborczej. Teraz kampania wyborcza jest oczywista - PiS lub PO. Przystawki nie będą miały nic do powiedzenia. To dobry znak dla Zjednoczonej Prawicy.
Czerwcowe duchy
Tyle rzeczywistość obecna, ale warto wrócić do strasznej nocy czerwcowej z 1992 roku. Czuć ten sam swąd tlącej się agentury rosyjskiej, a w zaciszu gabinetów (nie tylko politycznych) toczą się nerwowe narady. Prawdziwa panika panuje w obozie Ludowców. Oni doskonale wiedzą jakie umowy podpisywał Waldemar Pawlak, co forsował i dlaczego trzeba było po nim sprzątać. Czy dlatego pan Zgorzelski porównuje dzisiaj prezydenta Dudę do Bieruta i „odradza” Pawlakowi stawanie przed komisją? Wściekają się też w PO. Tusk wie najlepiej jak wyglądał jego „reset” z Rosją, który podlany był krwią Gruzinów i Ukraińców. Były premier wie, że fakty są dla niego bezwzględne, a archiwa rządowe otwarte dla dziennikarzy, którzy niestrudzenie prezentują kolejne dowody na podporządkowanie Polski Tuska Rosji i Niemcom. Z tymi faktami nie da się dłużej polemizować. Dlatego to wycie jest tak ogromne. Dlatego też liberalne i wyrosłe także z agenturalnej pajęczyny, media, wpadły w panikę. Śmiać mi się chce, gdy słyszę lament środowiska dziennikarskiego, narzekającego na (niezbyt przemyślane) słowa jednego z posłów PiS, który stwierdził, że przed komisją mogą stanąć także dziennikarze. Czego boją się redakcje, które od ponad 20 lat dbają o dobre samopoczucie Tuska? Może swoich niedawnych peanów na temat Putina i grożenia palcem niezależnej polityce zagranicznej obecnego rządu? Także środowisko dziennikarskie ma swoje winy i rosyjskie brudy za uszami. Tu nikt nie jest wyłączony.
Zamachowcy i agentura
Stąd ta nerwowa bieganina dziennikarzy i polityków opozycji. To prześciganie się w stwierdzeniach o rzekomo łamanej konstytucji. Wszyscy doskonale wiedzą, że komisja jest potrzebna (można dyskutować jedynie o jej formule prawnej), ale właśnie ta potrzeba i prawda przerażają rosyjskich zauszników. Tak samo jak przed laty. Wtedy też tuzy dzisiejszych mediów liberalnych i politycy ówczesnej opozycji biegali po korytarzach sejmowych i wrzeszczeli o „zamachu”. Bali się prawdy więc zabili pierwszy, niezależny i wolny rząd Jana Olszewskiego.
Dziś ten sam scenariusz raczej nam nie grozi. Wściekłe ataki i jazgot nie przełożą się na polityczną rozgrywkę, która doprowadzi do upadku rządu Zjednoczonej Prawicy. Nie można jednak bagatelizować tej atmosfery agenturalnego linczu. Tej pisanej cyrylicą narracji. Groźba powtórki z historii jest nadal bardzo realna. To nie przypadek, że w ostatnich dniach rosyjskie groźby przeciwko Polsce są tak wyraźne, że Białoruś podciąga pod polską granicę śmierci nośną broń, a modelowi „uchodźcy” dają się fotografować zagranicznej prasie przy polskim murze na granicy. Ta wojna wciąż trwa, a polityczni idioci i powiązani z nimi rosyjscy agenci kręcą dziś tą polityczną i medialną korbą. Im głośniej, tym lepiej. Tylko Polski szkoda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648761-agentura-i-pucz-refleksja-o-rzadzie-jana-olszewskiego