Jednym z najgłupszych komentarzy po stronie opozycji jest twierdzenie, że od decyzji komisji nie przysługuje zażalenie do sądu.
„Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie, a jeśli nawet rozumie, to nic nie pamięta” – powiadał Stanisław Lem. To swego rodzaju prawo Lema w 1982 r. zacytował Tadeusz Konwicki („Wschody i zachody księżyca”). Posłów opozycji nie obowiązuje trzeci człon tego prawa. A właściwie dla nich powinno ono mieć taką postać: „Nikt nic nie wie i nic nie rozumie, ale o tym, czego nie wie i nie rozumie, z największym zaangażowaniem się wypowiada”.
Zmodyfikowane prawo Lema potwierdziła lawina dowodów po tym, jak prezydent Andrzej Duda podpisał „ustawę z 14 kwietnia 2023 r. o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022”. Mieliśmy wręcz licytację, kto wypowie się głupiej, byle głośno. I konkurencja jest ogromna.
Ustawa o komisji ma zaledwie 22 strony, więc nawet bohater prawa Lema, łatwo może odkryć, że „komisja jest organem administracji publicznej” (art. 3. 1.), a w związku z tym nie wydaje wyroków, jak sąd, którym nie jest (tym bardziej nie jest „sądem kapturowym”), lecz „wydaje decyzję administracyjną” (art. 36.2 oraz 38. 1). W ogóle w sprawach „nieuregulowanych ustawą [art. 40. 1] stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z 14 czerwca 1960 r. – Kodeks postępowania administracyjnego” (z kilkoma wyłączeniami). To powinien zauważyć nawet wyjątkowy ignorant.
Jednym z najgłupszych komentarzy po stronie opozycji jest twierdzenie, że od decyzji komisji nie przysługuje zażalenie do sądu. Jeszcze głupsze jest twierdzenie, że ma to wynikać z art. 15 pkt 4 ustawy o komisji: „Decyzje administracyjne, postanowienia i uchwały Komisji są ostateczne”. Nawet dwunastolatek jest w stanie zrozumieć, że „ostateczność” oznacza, że nie można się odwołać od decyzji do samej komisji, nie można złożyć do niej zażalenia, gdyż jest ona jednoinstancyjna. I tyle. Ale na tym głupota się nie kończy.
Skoro komisja jest „organem administracji publicznej”, od jej decyzji przysługuje oczywiście odwołanie, i to sądowe. Na wszystkie decyzje „organów administracji publicznej” można złożyć skargę do sądu administracyjnego (w wypadku decyzji komisji – do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego). Wprost to wynika z „Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. (Dz.U.2023.259). Tam w art. 3 par. 2 zapisane jest jak byk, że „kontrola działalności administracji publicznej przez sądy administracyjne obejmuje orzekanie w sprawach skarg na: 1) decyzje administracyjne; 2) postanowienia wydane w postępowaniu administracyjnym, na które służy zażalenie albo kończące postępowanie, a także na postanowienia rozstrzygające sprawę co do istoty”.
Totalną głupotą jest twierdzenie, że komisja będzie nakładać kary. Ustawa przewiduje wprawdzie tzw. środki zaradcze, ale one od dawna funkcjonują i nie są karami, tylko decyzjami administracyjnymi. Owe „środki zaradcze” to po pierwsze – „cofnięcie poświadczenia bezpieczeństwa lub nałożenie zakazu otrzymania poświadczenia bezpieczeństwa na okres do 10 lat od dnia wydania decyzji administracyjnej”, po drugie – „zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat”, po trzecie – „cofnięcie pozwolenia na broń”.
Poświadczenie bezpieczeństwa można cofnąć na podstawie ustawy z 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych. Zakazać pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi może komisja, której powoływanie reguluje ustawa o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych z 2004 r. Ona mówi o powołaniu komisji orzekającej i jej uprawnieniu do „zakazania pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi” oraz o odwołaniu z funkcji z tym się wiążącej. Z kolei cofnięcie pozwolenia na broń lub nałożenie zakazu posiadania pozwolenia na broń na okres do 10 lat od dnia wydania decyzji administracyjnej jest możliwe w oparciu o „ustawę z 21 maja 1999 r. o broni i amunicji”.
Ustawa o komisji do spraw badania wpływów rosyjskich nie wprowadza żadnego nowego „środka zaradczego”, bo wszystkie one od dawna funkcjonują i są legalne. I nie są to kary, lecz decyzje administracyjne. Trudno uwierzyć, że nawet uwzględniając prawo Lema po stronie opozycji nie znalazł się nikt, kto przeczytałby 22-stronicową ustawę i nie zrozumiał choćby tego, że chodzi o organ administracji publicznej oraz o postępowanie administracyjne.
Jeśli opozycja nie jest taka głupia, za jaką chce uchodzić, to powodem „rżnięcia głupa” musi być istota rzeczy, czyli strach przed wyjaśnieniem rosyjskich wpływów i ujawnieniem rosyjskich uwikłań i zależności. Kto wie, czy nie interesownych bądź wynikających z szantażu, a może nawet agenturalności. O tym się nawet nie szepce, żeby nie wywoływać wilka z lasu, a opowiadanie o strasznej ustawie i jeszcze straszniejszej komisji jest oczywiście odwracaniem uwagi od sedna sprawy.
W taktyce opozycji jest jednakowoż pułapka. Opętańcze skupienie się na podstawach formalnych, czyli na ustawie i komisji mocno przekierowuje wzrok i uwagę na istotę rzeczy, czyli eksponuje uwikłanie w agenturalność, interesowność, a może nawet zdradę. Chyba że opozycja jest już tak intelektualnie i moralnie zakałapućkana, iż jest moskiewsko uwikłana i jednocześnie nic nie rozumie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648705-strach-przed-ujawnieniem-agenturalnosci