Roman Giertych ma wystartować z podpoznańskiego obwarzanka - na tę wiadomość najbardziej niecierpliwe czekał on sam. Od miesięcy wylewa żółć na Zjednoczoną Prawicę oraz tych, którzy doskonale pamiętają jego antyunijne ekscesy, wychwalanie współpracy z Rosją i kierowanie Młodzieżą Wszechpolską. Dziś politycy opozycji mają inny problem: co Roman Giertych „ma” na nich?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Giertych ogłosił start w wyborach do Senatu! Jaki ma pomysł? Atak na PiS. „Albo pokonamy Kaczyńskiego, albo on zamieni nas w Białoruś”
Startu Romana Giertycha nie spodziewała się chyba Jadwiga Rotnicka, dotychczasowa senator z okręgu, który „obiecano” Giertychowi.
Polegam na tym, co powiedział do nas, senatorów, pan przewodniczący Donald Tusk. Czekam na indywidualne rozmowy dotyczące list. Kieruje się wolą i przyrzeczeniem Donalda Tuska. Pisemnie potwierdzaliśmy, kto zamierza startować i jeżeli nie ma żadnego innego sygnału, to uważam, że to ciągle jest aktualne
– stwierdziła w rozmowie z Super Expressem.
Już samo stwierdzenie, że „polega się na słowie Tuska” zakrawa za doskonały skecz w popularnym kabarecie, ale te słowa oznaczają, że znany mecenas dopiął swego, a Donald Tusk lub (i) jego otoczenie rzucili Giertychowi zachęcający ochłap. Dlaczego tak się stało? Roman Giertych, przez całe lata, prezentował sobą to co liberałowie nienawidzą. Jego start w wyborach już zdążył też zdenerwować lewicę. Ktoś jest zdziwiony? Przypomnijmy wpis Giertycha ze stycznia tego roku.
Akcja Lewicy z zakazem spowiedzi dla młodzieży kończy projekt jakiejkolwiek wspólnej listy z Lewicą. Wstawianie przez liderów postkomunistycznej partii postulatów skrajnie radykalnych i oczywiście niekonstytucyjnych uniemożliwia prowadzenie jakiejkolwiek wspólnej kampanii
– napisał Giertych na twitterze.
Jednocześnie symetryści ogłaszają, że (jak zwykle) „mieli rację”. W sumie trudno im się dziwić. Giertych ich nienawidzi i uderza w nich wyjątkowo wściekle. Idą za nim wyznawcy w twitterowe bańce. Grożą, „skazują”, wykluczają. Atakują media, Hołownię, Kosiniaka-Kamysza i tę resztkę wyborców opozycji, której Giertych i jemu podobni nie wypłukali jaźni urojeniami i psychozą.
Po co wam Giertych
Teraz trzeba się pochylić nad najważniejszym pytaniem: do czego potrzebny jety Giertych i komu? Trzeźwa i oparta na faktach odpowiedź jest jasna: nikomu i do niczego. Mecenas chwali się budową sieci wyznawców, którzy w mediach społecznościowych mają rzekomo „wygrać internety”. Wygrywają? Pewnie w swoim środowisku tak, ale wyborców PO i Tuska od tego nie przybywa, a takie „usługi” można zwyczajnie kupić, bez fochów zmiennego i wściekłego środowiska związanego z Giertychem.** Coś jeszcze zyskał dla opozycji ten adwokat? Chyba jednak nie. Jeszcze po koniec ubiegłego tygodnia poznańska „Gazeta Wyborcza” informowała, że nikt nie chce wystawić go do wyborów. Żadna z partii opozycyjnych, które tworzą rzekomy pakt senacki, nie spieszyła się z tą decyzją. W weekend okazało się, że Giertych ma wystartować w powiecie poznańskim, a opozycja nie wystawi kontrkandydata. To dla niego bardzo ważne. Cztery lata immunitetu senatorskiego, to dla niego bardzo ważny prezent.
Skąd więc zmiana stanowiska Tuska i jego ekipy? Może chodzi o to, że Roman Giertych posiada wiedzę na temat kluczowych polityków opozycji? Wiedzę, która może im zaszkodzić. Przecież reprezentował Donalda Tuska i jego syna, był dopuszczany to tajnych planów i przemyśleń „lidera” opozycji. A może wszyscy przestraszyli się jego internetowych bojówek? Nie ma bowiem wątpliwości, że chmary internetowych żołnierzy rzucą się ( i już rzucają) na tych, którzy podważać będą nieomylność guru mieszkającego we włoskiej willi i jego „boskie” prawo do zasiadania w Senacie. To pokazuje słabość środowiska opozycji. Strach przez marginalnym politycznym cwaniakiem nie wróży dla Tuska i jego otoczenia nic dobrego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648459-panicznie-boja-sie-giertycha-co-adwokat-zebral-na-tuska