Wszystkie katastrofalne błędy Donalda Tuska i PO w polityce wobec Rosji gen. Nosek przenosi na PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
Gdy się czyta takie rzeczy, pierwszym odruchem jest, żeby w to nie wchodzić, bo to czysta paranoja. Ale z drugiej strony jest coś ważnego w tym, że niektórzy szefowie tajnych służb po 1989 r. z takim uporem, a wręcz poczuciem szczęścia prezentują paranoiczny sposób myślenia. Jego częścią są oczywiście poczucie specjalnej misji, przekonanie o niezrozumieniu tej misji, a czasem wręcz o odtrąceniu oraz przypisywanie sobie jeśli nie możliwości manipulowania wszystkim i wszystkimi, to przynajmniej posiadania niemal nadprzyrodzonej i bardzo wyjątkowej umiejętnością rozumienia zjawisk i ludzi. Zupełnie nie dziwi, że paranoiczny sposób postrzegania świata najlepsze dla siebie miejsce znajduje na łamach „Gazety Wyborczej”.
Gdy 2 lipca 2021 r. oraz 9 września 2022 r. w „Gazecie Wyborczej” pojawiły się rozmowy z gen. Piotrem Pytlem, szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego w latach 2014-2015, wydawało się pewne, że prędzej niż później pojawi się jego dawny przełożony – gen. Janusz Nosek, szef SKW w latach 2008-2013. I oczywiście ich terapeutka z oddziału na Czerskiej – Donata Subbotko. Wtedy efekt jest gwarantowany.
Jest dużym problemem, dlaczego „dziwni” ludzie nie tylko trafiają do tajnych służb, ale też zostają ich szefami. A może to nie problem, tylko reguła? Coś mogłyby tłumaczyć wynurzenia gen. Noska, że ma „doświadczenia z kulturą tybetańską, filozofią buddyjską i hinduistyczną. Gdyby „mógł się na nowo urodzić, to chętnie na Półwyspie Indyjskim albo w Himalajach”. W Himalajach wprawdzie się nie urodził, bo w Nowym Targu, czyli blisko Tatr, ale często w nich przebywa myślami, a przynajmniej jego sposób rozumienia świata to są Himalaje, gdy chodzi o odlot. I nie wynika to z długu tlenowego, choć jakiś rodzaj długu jest widoczny.
Odlot w Himalaje, a nawet wyżej zaczyna się na początku rozmowy, gdy gen. Nosek jako swoje autorytety przywołuje pisarzy komediowej wersji political fiction – Tomasza Piątka i Grzegorza Rzeczkowskiego. Ale przynajmniej od razu wiemy, na czym stoimy czy raczej dokąd odlatujemy – w świat rzeczywistości wykreowanej przez Rosjan. Odlatuje gen. Nosek uważający, że „dwaj dziennikarze zrobili robotę za kontrwywiad. Przedstawili druzgocące materiały”. Że druzgocące logikę i zdrowy rozsądek – to jasne, ale że druzgocące także umysł generała, to jednak niespodzianka. Wystarczy jedno zdanie:
Dla mnie jest drugorzędne, czy Macierewicz, czy otoczenie Morawieckiego, Kaczyńskiego to agenci wpływu – logika wskazuje, że tak może być.
Dodajmy „logika paranoika”, bo ta Arystotelesa jednak trzyma się z daleka od tego, co „może być” w głowie gen. Noska. A tam może być wszystko. I jest.
Powiada człowiek z Himalajów, że „Kaczyński czy Ziobro sami tego nie wymyślają. Ktoś od nich wpuszcza szczura i badają – a w badania mocno inwestują – jak zachowa się społeczeństwo. Ktoś podrzuca w gazecie czy na Twitterze temat jedzenia robaków i patrzymy, czy to chwyta”. Akurat robaków nikt nie podrzuca, tylko to jest koncepcja postępowej ludzkości, realizowana zresztą od co najmniej kilku lat. Po prostu tacy ludzie jak gen. Nosek nie potrafią patrzeć na świat inaczej niż poprzez spiski, a najlepiej samemu je kreując. Zresztą szef tajnej służby powinien to mieć w małym palcu i wiedzieć (także jako historyk z wykształcenia), jak Ochrana wyhodowała sobie terrorystów i agentów w Partii Socjalistów Rewolucjonistów. Chyba że sam gen. Nosek tkwi w matriksie, który nim steruje i widzi tylko to, co matrix stymuluje w jego głowie.
„Szpiedzy są wśród nas. To często osoby nierzucające się w oczy” – powiada człowiek z Himalajów. Fałszywa skromność: niektóre się jednak rzucają w oczy. Choćby wtedy, gdy mówią, iż „możemy podejrzewać, że PiS jest przesiąknięte agenturą rosyjską - ale dopiero profesjonalne i apolityczne służby będą mogły to zweryfikować”. Te z Himalajów oczywiście. A wedle „logiki paranoika” podejrzewać możemy nawet to, że gen. Nosek jest dalajlamą, jednym z tulku, nauczycielem nauk tantrycznych.
Jako człowiek z Himalajów, gen. Nosek chyba dość łatwo popada w stan nirwany i wtedy ma widzenia, np. tego, że „wiele osób związanych z szeroko rozumianymi formacjami prawicowymi wzbudzało nasz niepokój”. Nazwisk jednak „nie wymieni”, bo źródłem oświecenia jest zapewne śrawaki, a to nie do końca jest dyskursywne. Tym bardziej że „będąc poza służbami”, czyli niejako skazanym tylko na własną ścieżkę oświecenia, Janusz Nosek „nie ma narzędzi do oceny wszystkich działań bieżących”.
Nawet to, czym Nosek dysponuje doprowadziło go do wejrzenia w „rzecz samą w sobie”, czyli do konstatacji, że „do wybuchu wojny cała polityka PiS była zbieżna z interesem rosyjskim. (…) Pisowscy stratedzy usiłowali zbudować alternatywną Europę wraz ze środowiskami krytycznymi wobec UE, powiązanymi z Putinem: Orbán, Marine Le Pen, Salvini i paru innych” Już jest dobrze, gdy chodzi o pułap odlotu, a będzie jeszcze lepiej:
Kaczyński, jak Putin, liczył, że zdobycie Ukrainy potrwa parę dni. (…). Cała polityka PiS była przygotowywana na budowanie nowego świata: układamy relacje z Rosją na nowo.
Przedszkolak z grupy starszaków łatwo mógłby dostrzec, że coś tu nie pasuje, skoro rząd PiS jest najbardziej znienawidzonym na Kremlu po rządzie USA. I to nie z tym rządem Putin chciał się układać, tylko z tym Donalda Tuska, a nawet się ułożył, w czym gen. Nosek miał swój udział. Rząd PiS jest wyłącznie przedmiotem agresji, np. były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew chce go potraktować bombą atomową albo dywanowymi nalotami. O rządzie Tuska, za którego czasów Nosek był szefem SKW, Putin i jego gangsterzy nigdy złego słowa nie powiedzieli. Nosek na pewno wytłumaczyłby, że to z powodu nienawiści do rządu Tuska. Bo nienawiść jest największa, kiedy w żaden sposób się nie objawia. W służbie gen. Noska nie takie rzeczy rozpracowano.
Wszystkie katastrofalne błędy Tuska w polityce wobec Rosji Nosek przenosi na PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Wprawdzie wiadomo, że rządy Tuska to była masakra i obciach, ale może znajdzie się ktoś, kto uwierzy człowiekowi z Himalajów, że być może „Kaczyński planował być neutralnym w konflikcie Rosji z Ukrainą, czy może z tyłu głowy miał reminiscencję polskiego Lwowa?”. Wielki wtajemniczony zapomniał chyba, że to Tuskowi, a nie Kaczyńskiemu Putin proponował rozbiór Ukrainy i to już w lutym 2008 r.
Jeśli Nosek i spółka robili ruskim jakąś łaskę (czy jakoś tak), to w porozumieniu z NATO bądź żeby ruskich wykiwać. Ruskie czapki z napisem „Aurora” Nosek i Pytel założyli, bo nie chcieli sprawiać przykrości „wiekowemu przewodnikowi” i „w spontanicznym geście szacunku do prezentu”. Po Smoleńsku „musieli nawiązać kontakt z FSB”, bo „kiedy komisja Edmunda Klicha zaczęła pracę w Moskwie”, potrzebowała „wsparcia, instruktażu”. A „kiedy misja w Moskwie się zakończyła, podziękowałem Rosjanom, jak każdy człowiek wychowany kulturalnie, i zaprosiłem szefa kontrwywiadu wojskowego FSB do złożenia wizyty w Polsce”. Wiadomo – kultura.
Rozmowy na temat nawiązania współpracy z FSB były koordynowane z NATO na wysokim szczeblu
— powiada Janusz Nosek.
Tak wysokim, że nie sposób teraz tego szczebla znaleźć. Przecież „wtedy trzeba było z Rosją prowadzić dialog, taką, jaka ona była, sam to robiłem”. O żadnych szczegółach profesjonalista z Himalajów mówić nie może, bo jest zawodowcem właśnie, więc „jeszcze przez 30 lat nie będzie mógł powiedzieć, a potem zapomni”. To jeszcze nie zapomniał?
Gen. Nosek pamięta, że „w latach 2008-2015 SKW realizowała wiele spraw, w których agentura rosyjska została rozpoznana i monitorowana, a nawet przez nas sterowana, udawało się podsyłać sfabrykowane materiały i one szły sobie dalej”. Już zapewne są gdzieś na wysokości Neptuna, dlatego poza Noskiem i Pytlem nikt nic o tym nie wie.
Osoba z taką wiedzą jak człowiek z Himalajów musi być przez pisowski reżim podsłuchiwana, bo to prawdziwy skarb. Dlatego Nosek „zdziwiłby się, gdyby nie był [podsłuchiwany]”. Tylko po co? Kto zadba o zdrowie psychiczne tych, którzy by odsłuchiwali jakieś nagrania? Kogo obchodzi, że „specjalista” od tajnych służb posiada tak tajną wiedzę, jak ta, że „PiS grabi gospodarkę, żeby naszymi pieniędzmi opłacać wybory i finansować swoje środowiska”. Ale nie z Noskiem te numery. On „w rozważaniach z kolegami ze służb” mówił, że „jeśli PiS nie będzie miało zapewnionego zwycięstwa, poprzez wysokie sondaże albo możliwość wpłynięcia na wynik, to wprowadzi stan wyjątkowy pod pretekstem wojny w Ukrainie i przesunie wybory”. Chłopaki ze służb to jednak bystrzaki.
Obecnie w służbach profesjonalisty się nie uświadczy, ale drzewiej „w służbach pracowało sporo fajnych ludzi”. Tylko „politycy nie potrafili wykorzystać tego potencjału” i teraz „prorosyjskie środowiska rządzą Polską, a w przyszłości może być gorzej”. Bo władzę przejmą „środowiska” wprost rosyjskie, czyli te od resetu z Rosją „taką, jaka ona jest”? W razie czego czapka z „Aurory” może posłużyć za certyfikat. A poza tym na oddziale życie toczy się monotonnie, czyli od jednej dawki leków do drugiej. Byleby nie przedawkować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648350-gen-janusz-nosek-rozkminia-pis-czyli-na-oddziale-bez-zmian