Motto: Władysław Frasyniuk: 31 sierpnia śpiewamy „Janek Wiśniewski padł”. No padł! Ale w 1970 roku! W pisowskiej telewizji ciągle o zniewolonym narodzie, o klęsce, o komunistach. Tylko, że myśmy ich, ku…, po-ko-na-li! To nie jest temat na dobry film, równy „żołnierzom wyklętym”? Włodzimierz Czarzasty: „Drogi Władysławie Frasyniuku! Żeście komunistów pokonali? No nie. Wyście się z nami, k…wa, przy Okrągłym Stole i 4 czerwca 1989r. do-ga-da-li!”.
Marsz Tuska 4 czerwca ma być początkiem końca PiS-u i doprowadzić opozycję do zwycięskich wyborów na jesieni. Data oczywiście nieprzypadkowa, bo hodowany od kilkudziesięciu lat mit założycielski III RP opiera się na właśnie na dacie 4 czerwca 1989 , bowiem ten dzień, jak oznajmiła kilka miesięcy później w publicznej telewizji aktorka Joanna Szczepkowska, był końcem komunizmu („Proszę Państwa. 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”) i zwycięstwem demokratycznej opozycji. Tylko że ostateczny wynik tych wyborów został ustalony w drugiej turze, 18 czerwca, a po drodze było jeszcze 8 dzień tego miesiąca, w którym rozpaczliwie zastanawiano się, jak uratować wyborczy układ Okrągłego Stołu, wedle którego 65% miejsc (299) w Sejmie było zagwarantowanych dla kandydatów strony partyjno – rządowej, gdy tymczasem wybory do nowo utworzonego Senatu miały być wolne i niczym nieograniczone.
Lista krajowa padła
W kwietniu 1989 roku, w wyniku ustaleń Okrągłego Stołu, Sejm PRL przyjął ordynacje wyborczą, która nie tylko gwarantowała 65% mandatów w Sejmie przedstawicielom Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Zjednoczonego, Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Demokratycznego, Stowarzyszenia „Pax”, Unii Chrześcijańsko-Społecznej i Polskiego Związku Katolicko-Społecznego, ale także, w ramach tzw. listy krajowej, zapewniała 35 miejsc w Sejmie przywódcom partyjnym (m. in. Mieczysław F. Rakowski, Czesław Kiszczak, Roman Malinowski (ZSL), Stanisław Kania, Kazimierz Barcikowski, Józef Czyrek, Florian Siwicki i inni). 35% miejsc (161) w Sejmie przeznaczono dla kandydatów tzw. bezpartyjnych.
Wybory 4 czerwca 1989 roku zakończyły się zwycięstwem Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, który nie tylko wywalczył 99 miejsc w Senacie, ale także zagarnął mandaty przeznaczone dla tzw. bezpartyjnych i klęską listy krajowej, bo tylko dwóch z 35 kandydatów przekroczyło wyborczy próg 50 procent (Mikołaj Kozakiewicz i Adam Zieliński).
Nadmierny optymizm ówczesnej władzy, wyrażany na przykład troską Zdzisława Czarzastego, sekretarza KC PZPR, odpowiedzialnego za kampanię wyborczą, co zrobić, by klęska Solidarności nie była powodem do oskarżeń o sfałszowanie wyborów, legł w gruzach i pojawiło się pytanie – jak dotrzymać wyborczego kontraktu zawartego przy Okrągłym Stole, co zrobić, by w Sejmie znalazło się jednak 65% posłów PZPR, ZSL, SD i świeckich katolików? Odpowiedź na to pytanie miała przynieść Komisja Porozumiewawcza, która zebrała się 8 czerwca w gmachu Sejmu a przewodniczyli jej Lech Wałęsa i Czesław Kiszczak.
Ale zanim Polacy powędrowali 4 czerwca do urn, odbyła się kampania wyborcza, w której środki, jakimi dysponowały strony, były bardzo nierówne.
„Przeciwnik atakuje partię, której już nie ma”
O tym, kto zwycięży w tych wyborach, w dużej mierze miała zadecydować telewizja i choć czas przeznaczony na kampanie wyborcza w tym medium został podzielony na dwa bloki programowe - jeden realizowany przez dziennikarzy DT i Kuriera Warszawskiego, drugi przez dziennikarzy, którzy w stanie wojennym zostali wyrzuceni z telewizji, to o 30 minutach jedynego wówczas w Polsce dziennika telewizyjnego o wielomilionowej widowni, równej tej, którą gromadziły najpopularniejsze seriale, jakoś dziwnie „zapomniano”. Ale nie zapomniał Jerzy Urban, ówczesny szef Radiokomitetu, który nader często zaczął się pojawiać na Placu Powstańców, wyrażając ogromne zainteresowanie treściami, jakie miały być zamieszczone w aktualnym wydaniu Dziennika Telewizyjnego. I podsuwając swoje pomysły. Nie tylko obecność prezesa Urbana miała mobilizować dziennikarzy, dyrektor generalna Radiokomitetu, Anna Rosel-Kicińska wystosowała na początku maja pismo następującej treści:
Zapraszam do błyskawicznego konkursu na krótkie, efektowne hasła wyrażające istotę programu partii. Przypominam główne tezy red. S. Głąbińskiego, które wymagają przełożenia na hasła programowe:
1 . Tylko partia posiada program, żadna inna siła go nie posiada.
2 . Partia zapewnia suwerenność kraju, równorzędne stosunki ze Wschodem i Zachodem. Tylko my możemy to zrobić.
3 . Program partii - to bezpieczeństwo i prawa człowieka.
4 . Przeciwnik atakuje partie, której już nie ma.
5 . Każdy równoprawnym gospodarzem we własny domu – w programie partii jest miejsce dla każdego,
6 . Partia zna przyczyny klęski systemu, usuwa je i ma program eliminowania ich do końca.
7 . Partia zapewnia ewolucyjne zmiany, chroni przed destabilizacją i niepokojami w kraju.
Dla autora najlepszego hasła przygotowano nagrodę w 40 tys. złotych, a za każde przyjęte hasło autorzy otrzymują 20 tys. złotych. Pozdrowienia.
Państwowa Komisja Wyborcza przybywa na ratunek
Jednak mimo propagandowego monopolu telewizji i prasy (RSW Prasa- Książka-Ruch) społeczeństwo 4 czerwca dało wyraz tego, co myśli przy urnach i obie strony miały kłopot, jak wybrnąć z tego pata, zgotowanego przez wyborców. Strona partyjno-rządowa była zdruzgotana porażką, opozycyjno-solidarnościowa przerażona sukcesem. Tego, co się wydarzyło, nikt nie przewidział, przynajmniej nikt z tych speców od prawa konstytucyjnego, którzy w trakcie obrad Okrągłego Stołu upierali się, żeby w przypadku listy krajowej obowiązywał próg 50 procent plus jeden.
8 czerwca wiele godzin Komisja Porozumiewawcza zastanawiała się, jak dotrzymać wyborczego kontraktu i choć zarówno Lech Wałęsa jak i Czesław Kiszczak w krótkich wypowiedziach dla mediów przed rozpoczęciem posiedzenia twierdzili, że mają konkretne propozycje, mijały godziny a zza zamkniętych drzwi nie docierały żadne sygnały świadczące że znaleziono jakieś rozwiązanie możliwe do zaakceptowania nie tylko przez dwie zainteresowane strony, ale także przez społeczeństwo, które swoje zdanie w tej sprawie wyraziło cztery dni wcześniej. Wieczorem przerwano obrady i wysłano umyślnych po posiłki w osobach członków Państwowej Komisji Wyborczej. Komisja zakończyła posiedzenie tuż przed północą. Przy świetle lamp jodowych kamery rejestrowały, jak profesor Bronisław Geremek odczytywał wspólny komunikat. Kontrakt zawarty przy Okrągłym Stole został uratowany.
12 czerwca Rada Państwa wydała dekret zmieniający ordynację wyborczą oraz uchwałę tworzącą 33 nowe mandaty w okręgach wyborczych z przeznaczeniem wyłącznie dla kandydatów sześciu współtworzących PRON organizacji (ZPR, ZSL, SD oraz Pax, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne i Polski Związek Katolicko-Społeczny.) Rozwiązanie to pozostawało kontrowersyjne – doszło do zmiany zasad wyborów w trakcie ich trwania, co traktowano jako groźny precedens. Zwolennicy kompromisu w ramach „Solidarności” podkreślali jednak potrzebę okazania drugiej stronie dobrej woli, wskazywano też, że upór w tej mierze mógłby dać pretekst do unieważnienia wyborów. 18 czerwca odbyła się II tura wyborów przy frekwencji 25 %, podczas gdy 4 czerwca głosowało 62% uprawnionych.
Wyłoniony w tych wyborach Sejm przeszedł do historii jako Sejm Kontraktowy, udzielił wotum zaufania rządowi Tadeusza Mazowieckiego, (pierwszemu z kandydatów na stanowisko premiera, Czesławowi Kiszczakowi, nie udała się misja stworzenia rządu) w którym teki ministra obrony narodowej i spraw wewnętrznych otrzymali generałowie Florian Siwicki i Czesław Kiszczak, a razem z Senatem, czyli podczas Zgromadzenia Narodowego, wybrano Wojciecha Jaruzelskiego pierwszym prezydentem w powojennej Polsce.
4 czerwca – święto demokracji, zwycięstwa Solidarności, klęski dotychczasowego ustroju czy też święto „dogadania się”, utrzymania nie tylko wyborczego kompromisu Okrągłego Stołu, ale też innych ustaleń, dla których zachowanie większości przez stronę partyjno-rządową w Sejmie było warunkiem sine qua non? Rację ma Władysław Frasyniuk czy Włodzimierz Czarzasty? I czy to dla pokoleń młodych Polaków ma jakieś znaczenie, czy tylko jest historią, która już przeszła do lamusa?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648348-mysmy-sie-dogadali-czyli-o-zapomnianych-datach-czerwca-89