„Rosyjskie agentury są, niestety, na całym świecie. Wydaje się, że racją stanu jest wyeliminowanie ich wszystkimi możliwymi metodami. Jeżeli powstaje taka komisja, to powinna być poważna i jeżeli ustali tego typu działania – wyciągnąć daleko idące konsekwencje” - mówi portalowi wPolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości, mecenas Małgorzata Wassermann.
„Ustawa jest odpowiedzią na temat wywołany przez przewodniczącego PO”
Sejm odrzucił wczoraj senackie weto do ustawy o powołaniu komisji weryfikacyjnej do zbadania wpływów rosyjskich. Od czasu, gdy Prawo i Sprawiedliwość poinformowało o zamiarach utworzenia takiej komisji, opozycja - zwłaszcza Platforma Obywatelska - stanowczo się jej sprzeciwia i sugeruje, że cel tego rodzaju ustawy jest jeden: „dopaść” Donalda Tuska.
O komisję weryfikacyjną i reakcję opozycji na ustawę o jej utworzeniu pytam mecenas Małgorzatę Wassermann, posłankę PiS, w poprzedniej kadencji Sejmu przewodniczącą Komisji śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold.
Ta reakcja jest dla mnie zadziwiająca. Przede wszystkim nie wiem, skąd taki pomysł, aby tę ustawę nazwać „lex Tusk”, chyba że Donald Tusk sam zdaje sobie sprawę, dlaczego nadano jej takie przezwisko
— wskazuje moja rozmówczyni.
Mecenas Wassermann zauważa, że zbadania rosyjskich wpływów w Polsce jeszcze niedawno chciał… sam Donald Tusk.
Przypominam również, że ustawa jest odpowiedzią na temat wywołany przez przewodniczącego PO. Późną jesienią jeden z portali opublikował tekst, którego autor rzekomo dotarł do sensacyjnych informacji o tym, że za nagraniami z restauracji Sowa i Przyjaciele mogą stać Rosjanie, którzy weszli w posiadanie tych taśm i mogą szantażować najważniejsze osoby w państwie
— podkreśla.
Chciałabym zwrócić uwagę, że w okresie wypłynięcia tych taśm rządziła Platforma Obywatelska. Tę konferencję Donalda Tuska po publikacji „Newsweeka” przyjęłam z największym zdziwieniem, bo jeżeli wtedy rządziła Platforma Obywatelska, to sens tej wypowiedzi jest dla mnie jednoznaczny – te osoby, które wtedy rządziły i były nagrane, mogły być szantażowane. Prawo i Sprawiedliwość odpowiedziało więc: w porządku, powołajmy takie ciało, które zbada te wpływy rosyjskie. Powołaliśmy komisję o specjalnych uprawnieniach. Aby uczynić zadość oczekiwaniom polityków opozycji, przedłużyliśmy czas badania również na okres, kiedy sprawowaliśmy rządy
— mówi polityk PiS.
Co się wtedy stało? Donald Tusk całkowicie zamilkł na temat własnego żądania. Ich retoryka przeszła w to, że ustawa to „lex Tusk”, a celem komisji ma być ściganie Donalda Tuska, uniemożliwienie mu przejęcia władzy. Oni bardzo szybko zapomnieli, jakimi argumentami domagali się tej komisji śledczej
— podkreśla.
Dlaczego komisja weryfikacyjna?
Małgorzata Wassermann, która w latach 2016-2019 kierowała pracami komisji śledczej ds. Amberg Gold wyjaśnia również, dlaczego zdecydowano się na powołanie komisji weryfikacyjnej.
Komisja śledcza o zwykłych uprawnieniach jest wysoce niedoskonała – nie posiada odpowiednich instrumentów, aby wymusić konieczne dowody. Wszystko, co posiada, musi przesyłać do organów ścigania, gdyż sama nie ma żadnych uprawnień. Prawo i Sprawiedliwość chce więc utworzyć tą ustawą takie ciało, które rzeczywiście będzie mogło badać rosyjskie wpływy w latach 2007-2022
— mówi posłanka.
I ku naszemu zdziwieniu, PO zagłosowała przeciwko. Mało tego, padają różnego rodzaju nieprzyjemne epitety: że ustawa jest niezgodna z konstytucją, że ma drakońskie przepisy, będzie służyła do ścigania jednego człowieka
— wylicza.
Przypominam, że to ustawodawca decyduje, jaki organ i w jakie kompetencje wyposażony powoła. A w Polsce mamy inne organy, które nie są sądami, a które mogą nakładać zarówno kary – w tym ogromne kary finansowe, oraz różnego rodzaju nakazy i zakazy. Przykładem jest chociażby UOKiK, który – choć nie jest sądem – może nakładać wielomilionowe kary finansowe. Nie wiem zatem, skąd – po pierwsze: strach, po drugie: zarzut o niekonstytucyjności
— ocenia moja rozmówczyni.
Sytuacja wokół komisji weryfikacyjnej pozwala ocenić jeszcze jedną kwestię - wiarygodność.
Trzeba zresztą zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz: mamy prawie okres kampanijny i w ramach kampanii większość ugrupowań składa swoje obietnice. Jako PiS możemy powiedzieć z podniesioną głową, że 99 proc. naszych zapowiedzi jest aktualnie zrealizowanych
— mówi mecenas Wassermann.
Proszę popatrzeć, jak wygląda sytuacja po stronie Donalda Tuska i jego partii, która chciałaby pretendować do przejęcia władzy. Oni w zasadzie wycofują się ze swoich słów po kilku miesiącach. Dziś w taki sam sposób zachowują się w sprawie komisji weryfikacyjnej: sami domagali się zbadania rosyjskich wpływów, dziś mówią, że to jakiś nasz piekielny, szalony pomysł mający na celu zdyskredytowanie przewodniczącego Platformy. Jak zatem wierzyć w ich obietnice i propozycje?
— podkreśla.
„Wpływy rosyjskie w Polsce to nie są żarty”
Czy istnieje rzeczywiste ryzyko, że ktokolwiek zostanie wykluczony z życia politycznego czy możliwości kandydowania w wyborach, czy ze strony opozycji to wyłącznie straszenie?
Uważam, ze jeśli powstaje takie ciało, to po to, aby w pełni, konsekwentnie wykonywać swoją pracę. A jeżeli tak, i jeżeli komisja stwierdzi tego rodzaju naruszenie, to taka sankcja powinna być zastosowana
— odpowiada mecenas Wassermann.
Wpływy rosyjskie w Polsce to nie są żarty. Przestrzegaliśmy przed tym zresztą przez całe lata i proszę zwrócić uwagę, że do czasu wojny na Ukrainie często nie było to traktowane poważnie. Byliśmy nazywani „rusofobami”, byliśmy oskarżani o to, że mamy uprzedzenia czy fobie na punkcie Rosjan, słyszeliśmy wypowiedzi czołowych polityków Platformy Obywatelskiej, że Nord Stream jest inwestycją biznesową, nie polityczną
— dodaje.
I można powiedzieć z gorzką satysfakcją, że czas pokazał, kto ma rację. Niestety, gorycz jest tym większa, że codziennie giną setki ludzi w związku z wojną na Ukrainie. Myślę, że dziś nikt nie odważyłby się powiedzieć, że kupując surowce u Rosjan, nie finansuje zbrodniczej działalności Władimira Putina
— zauważa rozmówczyni wPolityce.pl.
Mówienie, że takich wpływów w Polsce nie było, jest oczywiście mrzonką. Rosyjskie agentury są, niestety, na całym świecie. Wydaje się, że racją stanu jest wyeliminowanie ich wszystkimi możliwymi metodami. Jeżeli powstaje taka komisja, to powinna być poważna i jeżeli ustali tego typu działania – wyciągnąć daleko idące konsekwencje
— podkreśla posłanka.
„Za nami stoją fakty i liczby”
Dlaczego Platforma Obywatelska od kilku lat – a z największym natężeniem po rosyjskiej agresji na Ukrainę, kiedy widzimy, jak bardzo Polska pomaga sąsiadowi odpierającemu rosyjskiego najeźdźcę – przekonuje, że to PiS jest prorosyjskie?
Nie bardzo rozumiem, w jakim zakresie jesteśmy prorosyjscy. Czy w tym, że ostrzegaliśmy przed błędną polityką wobec Rosji, a najdobitniejszy był w tej sprawie głos prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie muszę chyba przypominać o cenie, jaką ci ludzie i również my, jako rodziny, za to zapłaciliśmy. Przypominam nasze protesty w związku z Nord Stream 2 i ogromne działania na rzecz uniezależnienia od rosyjskich surowców
— mówi poseł Wassermann.
Za nami stoją przede wszystkim fakty i liczby. A jeżeli chodzi o opozycję, to wystarczy tylko przypomnieć sobie ich słowa z lat 2007-2008-2009 i następnych i zderzyć to z wypowiedziami dzisiejszymi. To powinno wystarczyć, jeśli chodzi o wiarygodność tych ludzi, którzy dziś pretendują do przejęcia władzy
— podsumowuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648298-wassermann-rosyjskie-wplywy-w-polsce-to-nie-zarty