W brytyjskich mediach często pisze się w ostatnich tygodniach o tym, że już w roku 2030 Polacy mogą być zamożniejsi (licząc PKB na głowę wg. parytetu siły nabywczej) od mieszkańców Zjednoczonego Królestwa. O rysujących się trendach mają świadczyć dane na temat powrotu Polaków z emigracji do kraju, gdzie żyje się bezpieczniej, wygodniej i na nie gorszym już obecnie poziomie. Aby jednak mówić o trendach, które mają charakter trwały, należy wykorzystywać rysujące się okazje. Jedną z nich jest Ukraina, jej odbudowa i zakorzenianie się w Unii Europejskiej.
Nowe spojrzenie na Ukrainę
Przywykliśmy patrzeć na sytuację Ukrainy przez pryzmat zagrożeń. To zrozumiałe, ale warto byłoby, abyśmy dostrzegli też szanse, gigantyczne możliwości gospodarcze, które jeśli zostaną wykorzystane przez nasz biznes, pchną Polskę na jakościowo inny, wyższy poziom. Przełamać możemy „barierę średniego wzrostu” i wejść do gospodarczej, światowej ekstraklasy. Jeśli tych szans nie wykorzystamy, to wykreujemy problemy, które w dłuższej perspektywie zatrują relacje między naszymi krajami. Trzeba mówić i pisać o tym z wyprzedzeniem, bo strategia bezczynności może przeobrazić się w serię kryzysów.
Autorzy jednego z ostatnich raportów USAID są zadania, że ukraińskie firmy produkujące materiały budowlane powinny być w stanie sprostać popytowi związanemu z odbudową kraju. Jak szacują eksperci Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej, zniszczenia infrastruktury i budynków na koniec kwietnia tego roku szacowane są na 147 mld dolarów. Proces odbudowy, który już się zaczął, choć jego tempo nie jest jeszcze imponujące, da - jak szacują amerykańscy eksperci - co najmniej 100 tys. nowych miejsc pracy w firmach ukraińskich produkujących materiały budowlane i stal konstrukcyjną. Nowi pracownicy tego sektora zarobią rocznie 5,6 mld dolarów a budżet w postaci podatków otrzyma kolejne 4,4 mld. Brian Milakovsky, kierujący zespołem analityków, powiedział mediom, że jego zdaniem „każdy dolar, euro, jen czy złoty” zainwestowany na Ukrainie będzie pracował podwójnie. Nie tylko przyspieszy odbudowę ze zniszczeń, ale będzie silnym impulsem pobudzającym koniunkturę. W jego opinii przeprowadzone analizy udowodniły, że rozpowszechniony głównie na Zachodzie pogląd, jakoby ukraińskie przedsiębiorstwa zostały w przeważającej mierze zniszczone w wyniku rosyjskich ataków, nie odpowiada prawdzie. Tak oczywiście jest na terenach okupowanych i tam, gdzie trwają walki, ale w pozostałych częściach kraju sytuacja jest odmienna. Ograniczyły one swą produkcję do 20 – 30 proc. przedwojennego potencjału, ale po tym, jak nastanie pokój, są w stanie szybko, wręcz skokowo, ją zwiększyć. Ale jest jeszcze jedna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę. Otóż Milakovsky powiedział, że należy uniknąć scenariusza, który jest popularny na Zachodzie. Uważa się, jak zauważył, że środki przeznaczone na odbudowę Ukrainy zostaną spożytkowane na zakup gotowych materiałów i w ten sposób pobudzą koniunkturę w państwach eksportujących. W jego opinii tego scenariusza należy uniknąć, bo lepszym rozwiązaniem jest produkcja wszystkiego, co niezbędne, na Ukrainie. Jeśliby podzielić ten pogląd, to należałoby oczekiwać w najbliższym czasie fali przejęć w ukraińskim sektorze produkującym materiały budowlane, bo w ten sposób wiodący gracze będą chcieli usadowić się na potencjalnie - w związku z odbudową - bardzo lukratywnym rynku. Warto tego rodzaju perspektywę odnotować, bo z naszej perspektywy to, co w tym relatywnie wąskim segmencie będzie się działo, jest istotne. Po pierwsze, odbudowa będzie istotnym impulsem pobudzającym koniunkturę. Ceny materiałów budowlanych, również na rynkach państw ościennych, będą rosły, bo nie unikniemy efektu wysysania. Podobnie będzie z pracownikami sektora budowlanego. Wykonawcy będą zainteresowani kontraktami, co będzie oznaczało przesunięcie części potencjału do sąsiedniego kraju. Jaki będzie efekt tego zjawiska nie trudno przewidzieć – wzrosną ceny prac budowlanych i koszty inwestycji, zarówno infrastrukturalnych, jak i mieszkaniowych. Piszę o tym odpowiednio wcześnie, bo do sprawy trzeba się przygotować. Odbudowa Ukrainy jest dla polskiego biznesu olbrzymią szansą, byłoby dobrze, aby nasze firmy wzięły udział w prywatyzacji sektora produkującego na rzecz budownictwa, ale z perspektywy polskich konsumentów, choćby tych, którzy myślą o własnym mieszkaniu, perspektywa ta nie jest różowa.
Bezpieczeństwo ekonomiczne Ukrainy
Budownictwo i produkcja materiałów budowlanych to nie jedyny obszar, na który winniśmy zwrócić uwagę. Kolejnym jest kwestia bezpieczeństwa Ukrainy, ale nie w jej wymiarze wojskowym, a ekonomicznym. Franz-Stefan Gady, ekspert International Institute for Strategic Studies pisze - z czym trudno się zresztą nie zgodzić - że perspektywa rychłego członkostwa Kijowa w pakcie Północnoatlantyckim jest iluzoryczna, a to oznacza, że trzeba będzie budować model przejściowy. W jego opinii będzie on przypominał „jeżozwierza”, co oznacza, że ukraińska armia będzie musiała jeszcze długo być zarówno liczną, jak i dobrze wyposażoną. Leży to zresztą w interesach NATO. Problemem jest oczywiście to, że obecnie państwo ukraińskie nie ma pieniędzy aby nie tylko utrzymać, ale i odpowiednio wyposażyć niezbędne siły zbrojne. Nawet jeśli wojna zakończy się szybko - co nie jest przecież przesądzone - to po to, aby realizować skuteczną strategię odstraszania Rosji duża i silna armia będzie i tak potrzebna. Rozwiązaniem problemu ma być stała pomoc Zachodu, której beneficjentem będzie Ukraina, która ma umożliwić utrzymanie niezbędnej armii. A to oznacza, że pomoc wojskowa dla Kijowa nie ustanie wraz z końcem wojny. W opinii Franza-Stefana Gady zapowiedzią tego trendu są ostatnie decyzje podjęte przez Berlin o wyasygnowaniu 2,7 mld euro dla Ukrainy, ale przede wszystkim to, że w Bundestagu, jak niedawno informował Spiegiel, mówi się o kolejnym, tym razem szacowanym na 9 mld euro, pakiecie. Ten ma docierać na Ukrainę przez kolejne 9 lat, ale nie o dokładne kwoty w tym wypadku chodzi, lecz o to, że będziemy mieli do czynienia ze stałymi transferami. Jak się wydaje zresztą, nie tylko Niemcy będą partycypowały w tym modelu, co oznacza, iż realne transfery będą wynosiły co najmniej kilka, a może kilkanaście miliardów dolarów rocznie. To zaś oznacza powstanie nowego, ogromnego rynku, zarówno na sprzęt, bardziej zaawansowane systemy broni i uzbrojenia, jak i na innego rodzaju prace związane z sektorem wojskowym, choćby ogromnie istotny obszar związany ze szkoleniami i budowaniem kompatybilności armii ukraińskiej z siłami państw NATO. Oznacza to utrzymanie, i to na długie lata, hubu logistycznego w Rzeszowie i uzyskiwanie przez Polskę roli porównywalnej do tej, jaką Niemcy odgrywały w czasie zimnej wojny. Z punktu widzenia naszej gospodarki to też niezwykle interesująca perspektywa i szansa - oczywiście jeśli odpowiednio się przygotujemy i ją wyzyskamy.
Nowe szlaki komunikacyjne
Ale nie jedyna. Ekonomiczeskaja Prawda, portal specjalizujący się w problematyce ekonomicznej informuje, że zarówno władze w Kijowie, jak i ukraińskie firmy, rozbudowują sieć połączeń lądowych. Powód jest oczywisty, porty czarnomorskie są nadal blokowane przez Rosjan, żegluga jest w związku z tym utrudniona i trzeba mieć alternatywę. Z punktu widzenia strategii państwowej, w tym procesów związanych z odbudową, te działania nie zostaną zaniechane, jeśli wojna się zakończy. Integrująca się z Unią Europejską i odbudowująca Ukraina musi mieć alternatywę komunikacyjną wobec dotychczas wykorzystywanych kanałów. Większość tych nowych marszrut prowadzi przez Polskę. Już w czasie wojny ukraińskie koleje zmodernizowały i uruchomiły 64 – kilometrowy odcinek Kowel – Jagodyn – granica, przebudowano dwa odcinki linii na Przemyśl oraz wznowiono połączenie z Rawy Ruskiej. Jeśli chodzi o przejścia drogowe, to dziś przez nasz kraj przechodzi 53 proc. ukraińskiego handlu z UE, a nasze przejścia drogowe należą do najbardziej obciążonych. Tak będzie i w przyszłości, co oznacza potrzebę zarówno rozbudowy ich liczby, wznowienia prac nad wspólną kontrola graniczną czy rozwiązanie kwestii intermodalności. Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku powstał projekt budowy specjalistycznego, o długości 600 km, rurociągu, którym ukraiński olej jadalny mógłby być transportowany do jednego z polskich portów. Tych projektów jest jednak znacznie więcej. Ukraina, zanim Rosjanie zaczęli w sposób celowy atakować jej infrastrukturę energetyczną, wznowiła eksport swej taniej energii do Europy. To też może odbywać się wyłącznie za pośrednictwem połączeń energetycznych biegnących przez nasz kraj, które trzeba będzie rozbudowywać. Dodatkowym atutem jest to, że import taniej energii zwiększa konkurencyjność naszego sektora przemysłowego.
Ukraińskie zaplecze surowcowe
I wreszcie, budując dalece niepełną listę biznesowych okazji, które związane być mogą z procesem odbudowy Ukrainy i integracji tego kraju z europejskim obszarem gospodarczym, warto wspomnieć o kolejnych możliwościach. Roman Opimach, kierujący ukraińską Państwową Służbą Geologii i Zasobów naturalnych, argumentuje, że złoża 22 z 34 „krytycznie istotnych” pierwiastków dla rozwoju państw Unii Europejskiej, znajdują się na Ukrainie. Najwięcej mówi się o licie i kobalcie, niezbędnych dla produkcji baterii i akumulatorów, ale lista jest znacznie bogatsza. Poświęćmy nieco uwagi kwestii litu, pierwiastka ważnego, choćby z tego powodu, że Polska jest obecnie jednym z największych producentów akumulatorów w Europie. Ukraińskie zaplecze surowcowe może, jeśli dobrze rozegramy całą sprawę, wzmocnić naszą pozycję, ale też, jeśli prześpimy okazję, stać się dla nas źródłem problemów i zadrażnień w przyszłości. Ukraińska wicepremier Julia Swidirienko, odpowiadająca za gospodarkę, mówiła o perspektywach wykorzystania złóż litu w czasie swojej niedawnej wizyty w Seulu, co oznacza, że w Kijowie już o całej sprawie myślą. Jeśli chodzi o sytuację na rynku baterii akumulatorowych dla przemysłu samochodowego, to Polska konkuruje z Francją, gdzie wielkie inwestycje zapowiedzieli m.in. Tajwańczycy i Węgrami, gdzie w okolicach Debreczyna mają zbudować swą fabrykę Chińczycy. Niedawno miała miejsce fuzja firm amerykańskiej i australijskiej (Livent i Allkem), w efekcie której powstanie gigant, największy światowy producent działający w tym segmencie. Jak szacują eksperci, rozpoznanie złóż, budowa kopalni i zakładów wzbogacania zajmie na Ukrainie 8 do 10 lat, co oznacza, że już teraz należy myśleć o tym, czy polskie firmy mogą - i w jakim charakterze - wziąć udział w wyścigu, który będzie coraz bardziej intensywny.
Opisałem cztery segmenty rynku, które w związku z odbudową Ukrainy mogą stać się obszarami wzrostu, czynnikami pobudzającymi zarówno gospodarkę sąsiedniego państwa, jak i Polski. Sektor budowlany, firmy pracujące na rzecz wojska, komunikacja i przemysł wydobywczy – w każdym z tych obszarów mamy coś do powiedzenia, w każdym możemy odgrywać znaczącą rolę, w niektórych, w związku z położeniem Polski, nie da się wiele zrobić bez naszego zaangażowania. Domen, pól do robienia dobrych interesów, osiągania synergii, można byłoby wymienić jeszcze wiele. Naszym atutem jest zarówno bliskość kulturowa, jak i to, że w polskich firmach pracują obywatele Ukrainy. Daje nam to wiedzę, kontakty i możliwości. Na dodatek nasze firmy doskonale czują się na rynkach Unii Europejskiej, co można wykorzystać „wprowadzając” tam, w związku z przygotowaniami do akcesji, podmioty z Ukrainy. Wszystko to razem wzięte oznacza, że odbudowa sąsiedniego państwa, jego integracja ze Wspólnotą Europejską może stać się gigantycznym impulsem rozwojowym dla naszej gospodarki, która w efekcie wejść może na wyższy poziom rozwoju i możliwości. Czego potrzebują nasi przedsiębiorcy? Mądrej, strategicznej i przemyślanej asysty naszego państwa, które winno zdjąć z nich część ryzyka i szukać rozwiązań instytucjonalnych, ułatwiających prowadzenie biznesu na Ukrainie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/648154-jak-dogonic-niemcy-i-inne-kraje-zachodu