Zdumiewające są te objazdowe spektakle Donalda Tuska, w których niczym wioskowy sztukmistrz, próbuje zmienić przeszłość i wierzy, że sekwencją sprawnie wyrzucanych z siebie zaklęć, wymaże ludzką pamięć. Przekonuje, że jest jedynym gwarantem uczciwości, praworządności i wszelakiego dobrobytu.
Lider PO nie ustaje w wysiłkach, by przedstawić Zjednoczoną Prawicę jako bandę nieudaczników, pozbawionych kompetencji i zorientowanych wyłącznie na własny interes. Brnie w to coraz bardziej uparcie, popadając kompulsywnie w mechanizmy projekcji i przeniesienia. Przypisuje politykom Zjednoczonej Prawicy wszystkie cechy i działania, które znane są doskonale jako przynależne Platformie Obywatelskiej. Apogeum śmieszności osiągnął podczas spektaklu w Sulechowie, gdzie oświadczył, że ma obsesję na punkcie uczciwości:
Jak wobec kogoś sformułowano podejrzenie, że zrobił coś nie tak i wziął pieniądze, wylatywał natychmiast ze stanowiska. I niektórzy mówili, że Tusk ma tutaj szajbę lekką i przesadza. Ja będę szukał w moim otoczeniu ludzi, którzy mają taką samą szajbę, jak ja w tej sprawie. Żaden złodziej nie dostanie najmniejszej nawet szansy na to, żeby partycypować we władzy.
Piękna deklaracja, miło posłuchać, można by nawet dać się zachwycić, gdyby nie polityczne doświadczenia z ludźmi Donalda Tuska. Na 13 ministrach i wiceministrach rządów Platformy i PSL-u ciążą poważne zarzuty prokuratorskie, a sprawy ruszyły dopiero po wygranej PiS. Dość wspomnieć świetlaną postać Sławomira Nowaka.
W Lidzbarku Warmińskim lider PO poszedł w swoich fantazjach jeszcze dalej. Z bukietem zaklęć ruszył do kobiet:
Bardzo bym chciał, żeby wszystkie Polski nie miały takiego poczucia, że niczym Atlas dźwigają cały świat na swoich barkach, a później się okazuje, że zarabiają mniej, wykonując pracę równie ciężką i równie odpowiedzialną, udziału we władzy mają mniej, a jak przychodzi do jakichś trudnych decyzji życiowych, to bardzo często świat męski stara się je zdominować. To jest takie nasze wspólne zadanie, kobiety wszędzie zasługują na prawdziwą, uczciwą, równość praw i obowiązków, od płacy począwszy na udziale we władzy skończywszy. Z takim życzeniem przed Dniem Matki i z takim wewnętrznym zobowiązaniem, że zrobimy wszystko, żeby ta równość przestała być równością teoretyczną, z takim przesłaniem do Lidzbarka przyjechałem.
Jakże wzruszające! Można by nawet tym obietnicom ulec, gdyby cała sytuacja tak upiornie nie przypominała toksycznego partnera, wracającego z prośbą o kolejną szansę. Donald Tusk miał już swój czas i zapisał się w pamięci kobiet konkretnymi decyzjami. Głuchy na głos obywatelski i ślepy na miliony podpisów pod petycjami, wydłużył nam - kobietom obowiązek pracy o 7 lat! Pomimo protestów i wniosku o referendum ws. wieku emerytalnego. Rzeczą pewną jest, że gdyby wrócił do władzy, natychmiast by tę decyzję (uchyloną przez rząd Zjednoczonej Prawicy) przywrócił w trybie natychmiastowym. Nie liczył się także z głosem matek, protestujących przeciwko zagonieniu do szkół ich 6-letnich dzieci. Nie zatrwożył go również los ponad 2 milionów Polaków, w tym oczywiście kobiet i aż 700 tysięcy dzieci, którzy żyli w skrajnej biedzie. Nie miał na to ani pomysłu, ani „magicznego guzika”, ani „piniędzy”. Patrząc na to, jak traktowane były koleżanki partyjne, na czele z Małgorzatą Kidawą-Błońską, wyrzuconą na ostatnim zakręcie z wyścigu prezydenckiego, przyznać trzeba, że Tuskowi dobrze znane jest przywołane w Lidzbarku zjawisko, w którym męski świat dominuje kobiety. I nie jest to jedyny przykład.
Z im większą determinacją lider Platformy Obywatelskiej próbuje wyczarować społeczną amnezję, tym bardziej ożywia się pamięć o jego dokonaniach. Bo choć na jego objazdowe spektakle przybywają rozentuzjazmowani wyborcy, a niektóre panie rzucają mu się na szyję, deklarując że dla nich „jest drugi po papieżu”, zamrożone na mur sondaże ani drgną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/647886-skad-troska-tuska-o-kobiety-kazal-nam-pracowac-7-lat-dluzej