W sporcie za doping grozi wieloletnia, a czasem dożywotnia dyskwalifikacja. Platforma i Tusk są coraz bliżej takiej dyskwalifikacji za polityczny doping.
Dlaczego Platforma Obywatelska nie odnotowuje właściwie żadnego efektu w wyniku prowadzonej przez siebie kampanii wyborczej? Najprostsza odpowiedź to prawidłowość: wszystko, co robią PO i Donald Tusk jest falstartem albo dopingiem. Oznacza to albo niedozwolone wspomaganie, albo złe wyczucie czasu i złe rozumienie nastrojów. A to się przekłada na propozycje kompletnie niedobrane do czasu i nastrojów.
Przez cały rok 2022 i pierwsze miesiące roku 2023 PO stosowała strategię wojny domowej, co było fundamentalnym błędem wobec rzeczywistej wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą, która przerażała Polaków. Dołożenie do tego wojny domowej prowadziło do powszechnej niepewności i poczucia zagrożenia, a za winnych tego stanu większość słusznie uznała PO i Donalda Tuska.
Także blokowanie środków dla Polski z KPO oraz brak poważnych rekompensat za wysiłek Polski w kwestii uchodźców wojennych oraz pomocy Ukrainie większość społeczeństwa uznała za działanie wrogie Polsce w czasie wojny. I za to odpowiedzialność w dużym stopniu przypisano PO i Donaldowi Tuskowi, często namawiającym instytucje UE do stosowania sankcji wobec Polski oraz głosującym za karami dla Polski.
Wysoki poziom agresji PO wobec rządzących, czyli rodzaj niedozwolonego dopingu, okazał się mało skuteczny (to ma swoje odzwierciedlenie w sondażach). Głównie z tego powodu, że w tym samym czasie rósł poziom agresji Rosji wobec Polski i Platforma brzmiała tak samo jak rosyjski reżim. Poza tym nadzwyczajne pobudzenie budziło lęk, bo zawsze wtedy pojawiają się pytania, czy mamy do czynienia tylko z socjopatią czy także z psychopatią lub paranoją.
Także stuprocentowe obciążanie rządu oraz NBP i jego prezesa, prof. Adama Glapińskiego, odpowiedzialnością za inflację okazało się nieskuteczne (mimo dolegliwości inflacji dochodzącej do 20 proc.), bo równie wysoką inflację miały właściwie wszystkie państwa „frontowe”. Co oznaczało, że przyczyną główną jest wojna plus skutki pandemii, która też była swego rodzaju wojną. Za NBP i jego prezesem przemawiało też to, że podpowiadane przez polityków PO i przez Donalda Tuska działania i wcześniejsze terminy ich rozpoczęcia (np. podnoszenie stóp procentowych) podejmowane w innych państwach naszego regionu nie przynosiły efektów.
Platforma i Tusk wybrali strategię totalnej wojny z rządem i PiS jako metodę w czasie realnej wojny, co większość społeczeństwa uznała za bezprecedensowo niemądre i bardzo ryzykowne. Tym bardziej że ważnym celem Rosji podczas toczonej przez nią wojny jest destabilizacja państw pomagających Ukrainie, także destabilizacja polityczna, a Polska jest tu celem numer jeden. Polityka PO realizowała więc scenariusz Kremla, niezależnie od tego, czy było to zamierzone, czy nie.
Wielomiesięczne ociąganie się z jakimikolwiek propozycjami programowymi było celową grą PO i Tuska, żeby reagować tylko na propozycje PiS i je dezawuować, przebijać albo doprowadzać do absurdu. Przez to PO dowodziła, że sama nie jest w stanie niczego konstruktywnego zaproponować, chyba że chodzi o szkodzenie, a tym np. były propozycje 20-proc. podwyżki dla budżetówki, kredytów mieszkaniowych 0 proc. czy zamrożenia rat kredytów na poziomie 2021 r. To wszystko oznaczało podtrzymywanie inflacji, czyli szkodzenie. To też był rodzaj niedozwolonego dopingu, długofalowo prowadzącego do wyniszczenie organizmu, w tym wypadku polskiego państwa.
Donald Tusk i PO są bardzo dumni ze swego „sprawdzam”, czyli domagania się natychmiastowej realizacji propozycji PiS, takich jak podwyżka 500+ o 300 zł. Tylko że nigdy w historii takich przedsięwzięć nie realizowano w 2 tygodnie i nie oglądając się na zamknięty już budżet. Przez to cały „świetny” pomysł PO nie okazał się świetny nawet dla jej wyborców. Tym bardziej że żadne propozycje PO, gdy rządziła, tak nie wyglądały, a jeśli coś się działo, to podwyżka emerytur wynosiła kilkanaście złotych, zaś podwyżka kwoty wolnej od podatku – 2 złote. Z tego powodu propozycja podwyżki kwoty wolnej o 30 tys. zł jest odbierana jako ponury żart czy wręcz kpina z Polaków.
Nerwowe, bezsensowne lub nierealistyczne propozycje PO i Tuska zostały trafnie odczytane przez społeczeństwo jako próba przykrycia ich kompromitacji, jaką był pomysł jednej listy. Ona sama była falstartem w czasie (przedstawiono ją za wcześnie, gdy był czas na namysł i znalezienie wszystkich jej słabych stron), ale też pokazem pychy PO i Tuska, traktujących inne partie opozycyjne i ich liderów wyłącznie jako wasali.
Żadne z działań PO i Tuska w latach 2022-2023 nie okazało się dostrojone do czasu, do oczekiwań i nie okazało się przełomowe, co ma wpływ na to, że PO nie przebija sufitu 30 proc. poparcia. Nawet gdy czasowo Platforma zyskuje kosztem innych opozycyjnych ugrupowań. Wszystko to dowodzi, że Tusk stracił czucie i rozumienie polskiej polityki i wszystko robi tak, jakby wciąż urzędował w Brukseli i miał brukselski ogląd polskich spraw. To skądinąd jest w dużym stopniu prawdą, bo Tusk narzucił PO realizację zewnętrznych wobec Polski scenariuszy. To, co jest wkładem własnym PO i Tuska polega tylko na ekstremalizacji negatywnych emocji.
Jeśli cała strategia PO i Donalda Tuska są falstartem, to w ogromnej większości nie mogą być skuteczne, rozmijając się nie tylko z nastrojami, ale przede wszystkim z wydarzeniami, które się na tę strategię nakładają. Tusk i PO wciąż coś gonią albo wyprzedzają, popadając w coraz większą fiksację i poruszając się w świecie fikcji. Stały jest tylko poziom wrogości i nienawiści, a to akurat nie pomaga racjonalizować problemów i ich rozwiązywać. W sporcie za falstart grozi dyskwalifikacja, choć tylko w konkretnym starcie. Za doping grozi dyskwalifikacja wieloletnia, a czasem nawet dożywotnia. Platforma i Tusk są coraz bliżej tego drugiego wariantu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/647568-wszystko-co-robia-po-i-tusk-jest-falstartem-albo-dopingiem