Wymuszenie to wymuszenie: gdy gangsterzy wymuszają od swoich ofiar jakieś zobowiązania, formalnie wszystko w nich jest dobrowolne.
„Ludwiku Dorn i Sabo, nie idźcie tą drogą!” – mówił były już wtedy prezydent Aleksander Kwaśniewski (9 października 2007 r. w Szczecinie). Ludwik Dorn zmarł 7 kwietnia 2022 r. „Złota myśl” Kwaśniewskiego przetrwa jeszcze długo, tym bardziej że nagranie tego wydarzenia uwiecznia jego przywiązanie do wody gazowanej, skutkujące mówieniem z bąbelkami. W „tej drodze” chodziło o sposób rządzenia, a Ludwik Dorn miał na niego wpływ jako marszałek Sejmu (choć już tylko przez zaledwie kolejne 4 tygodnie). Obecnie Kwaśniewski mógłby powiedzieć: „Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, Tygrysie, nie idźcie tą drogą!”.
Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego złotej myśli nie wygłosił, ale jego najnowsza koncepcja złotem ocieka. Konkretnie złotem wartości 1 mln zł. To jakieś 120 uncji kruszcu, czyli 3,4 kg (wedle notowań na 20 maja 2023 r.). Całkiem zgrabna sztabka. Taką sztabkę straci każdy, kto zdradzi PSL. Prezes tak to ujął: „Podpisz deklarację, że jak wybierzesz inną formację polityczną, to milion złotych płacisz”. Deklaracja to ma być „notarialne oświadczenie publiczne” każdego, kto się znajdzie na liście PSL czy może raczej na liście Trzeciej Drogi, ale z puli PSL.
Władysław Kosiniak-Kamysz wie, że „w konstytucji mamy wpisaną wolność mandatu”, ale „tu wchodzi w grę przyzwoitość”. Przyzwoitość polega na przywiązaniu (dosłownym, więc może być modne ostatnio przyklejanie się) do partyjnych barw. „Startujesz z naszej listy? Możesz startować, masz wolność wyboru, ale podpisz deklarację, że jak wybierzesz inną formację polityczną, to milion złotych płacisz na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy” – mówił Kosiniak-Kamysz. Prezes „po prostu szuka rozwiązania, bo porzucanie partii w trakcie kadencji jest problemem. Tym bardziej, jeśli się pomyśli, ile trudu wymaga zdobycie każdego poselskiego mandatu”.
Prezes chciałby, by „mandat został w PSL”, choć podobno mandat jest wolny, czyli także od konkretnej partii jest wolny. Ale ideały ideałami, a realia są takie jak w piosence Kazimierza Grześkowiaka: „Bo nieważne czyje co je, ważne to je co je moje”. A w związku z tym, „jeśli ktoś będzie szukał szczęścia gdzie indziej, oj, to szczęście przynajmniej musi być wynagrodzone wsparciem dla cierpiących i chorych”. „Musi” wprawdzie kłóci się z „dobrowolnością zobowiązań”, ale przecież marksiści mówili, że „wolność to uświadomiona konieczność”. Jak tak, to tak.
Wprawdzie to uczucie powinno być klejem związku, ale gdy się zmieni obiekt uczucia, ono samo powinno zostać w puli PSL. I to mają zagwarantować „poświadczone notarialnie oświadczenia woli”. Co oznacza, że uczucie podlega zasadzie zachowania energii, a nawet – zapewne – zasadzie zachowania pędu. Najważniejsza jest bowiem „wierność”, a tej nie powinno się „sprzedawać”. Sprzedajesz wierność, bulisz 1 mln zł (3,4 kg złota). Cieszcie się wszyscy zdradzający żony (mężów) czy rozwodzący się, że nie obowiązuje taka zasada, bo byście poszli z torbami. Wszystkie tygrysy to wiedzą.
Prezes Kosiniak-Kamysz nie jest wynalazcą wolności jako uświadomionej konieczności. Tę w 2005 r. wymyślił nieżyjący już Andrzej Lepper, który od kandydatów Samoobrony brał weksle in blanco (opiewające na pół miliona złotych; teraz jest milion, ale wiadomo – inflacja). Od zmieniających obiekt uczucia pieniędzy nie udało się jednakowoż wyegzekwować, gdyż w 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że podpisywanie weksli jest nieważne, czyli nielegalne. Sędzia prowadząca sprawę nie pomyślała o uczuciu, tylko bezdusznie odwołała się do prawa, czyli ustawy o partiach politycznych. A zgodnie z nią, każdy może z partii wystąpić i z tego powodu nic nie musi płacić, choćby zobowiązał się do płacenia. Takie zobowiązanie jest po prostu nieważne.
Władysław Kosiniak-Kamysz wykombinował, że notarialnie potwierdzone zobowiązanie nie będzie kwestionowane. Tyle że wymaganie takiego zobowiązania też jest nielegalne, nawet jeśli pieniądze (złoto) miałyby trafić na szczytny cel. To jest przecież rodzaj wymuszenia. Gdy gangsterzy wymuszają od swoich ofiar jakieś zobowiązania, formalnie wszystko w nich jest dobrowolne. Pewnie to się prezesowi PSL nie spodoba, ale wymuszenie to wymuszenie, niezależnie od okoliczności i szczegółów.
Jak zniknie uczucie, to zobowiązanie niczego nie załatwia. A jeśli ktoś jest w stanie uczucie sprzedać, to jest jeszcze gorzej. Nie, żeby od razu mówić o korzyściach z cudzego nierządu, ale nieszczere uczucie to katastrofa sama w sobie. Wprawdzie postawienie na milion (3,4 kg złota) pozornie pokazuje, jak wielką wartość ma akurat uczucie w PSL, ale na wolnym rynku nie ma najmniejszych szans na uzyskanie choćby jednej dziesiątej tego ze sprzedaży „notarialnie potwierdzonego zobowiązania”.
Milion nie musi być potwierdzeniem wysokiej wartości, lecz raczej jest dowodem słabości uczucia. Jeśli jedynym gwarantem trwałości tego słabego uczucia ma być milion, to może lepiej dać sobie spokój z takim związkiem. No i jeszcze dochodzi kwestia udawania prawdziwego uczucia. Gwarancja w wysokości miliona nie zmieni przecież udawanego uczucia w prawdziwe. A jaki sens ma oszukiwanie się?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/647337-w-psl-zdrade-tej-partii-wyceniono-na-milion-zlotych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.