”Myślę, że ta konwencja PiS i konkrety, które się na niej pojawiły, zaskoczyły opozycję – zwłaszcza Platformę Obywatelską, która jak do tej pory żadnymi konkretami czy własnym programem politycznym nie potrafiła się wykazać” – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z KUL.
wPolityce.pl: Jarosław Kaczyński zapowiada waloryzację 500+, Donald Tusk mówi „sprawdzam”. Jaka jest siła tego „sprawdzam”?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Myślę, że to jest taka próba obrony przez atak. Myślę, że ta konwencja PiS i konkrety, które się na niej pojawiły, zaskoczyły opozycję – zwłaszcza Platformę Obywatelską, która jak do tej pory żadnymi konkretami czy własnym programem politycznym nie potrafiła się wykazać.
Postanowiono więc grać na to, że deklaracje PiS to tylko obietnice przedwyborcze, i tym samym wymuszać wcześniejsze wprowadzenie tego 800+, ze względu na to, że jeżeli Jarosław Kaczyński chce te straty inflacyjne zrekompensować Polakom, to już teraz powinien te pieniądze wypłacać. To wygląda mi właśnie na próbę obrony przez atak.
Czy Platforma Obywatelska będzie próbowała przelicytować Prawo i Sprawiedliwość w propozycjach socjalnych, choć wcześniej o takich rozwiązaniach jak 500+ nie wypowiadała się zbyt pochlebnie?
W mojej ocenie zostali jak gdyby „postawieni do kąta”. Z jednej strony grają na elektorat, który nie jest przychylny tego typu rozwiązaniem. Z drugiej – widzi, że nawet te osoby, które deklarują, że nie są zainteresowane np. pobieraniem 500 Plus, a wkrótce 800 Plus, jednak te świadczenia pobierają. Politycy opozycji wiedzą, że jest to jednak siła konkretów, więc próbują z jednej strony zminimalizować wartość obietnic PiS-u, a z drugiej – wysyłać sygnały, że to, co było dane, nie zostanie odebrane, a jednocześnie – że oni byliby w stanie lepiej to zorganizować, jeszcze lepiej to ludziom zagwarantować, nie tworząc przy tym wrażenia, że to państwo im coś daje.
Platforma Obywatelska postanowiła w ten sposób umniejszać zasługi PiS-u, ciągle podkreślając, że to są nasze pieniądze, bo rząd nie ma własnych, a jedynie w jakiś sposób dystrybuuje naszymi środkami, a przy tym chcą przekonać, że oni będą tymi pieniędzmi dystrybuować lepiej.
A tym, którzy nie są zainteresowani ani tym, co zapowiada PiS, ani tym, jak odpowiada na to PO, Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia proponują „Trzecią Drogę”, jednak już tutaj widzimy pewne sprzeczności. Partia Hołowni postuluje odejście od starej polityki, brak powrotu do tego, co było przed 2015 r., co jednak nie przeszkadza jej nawiązywać współpracy z PSL-em, które od lat 90. współtworzyło większość rządów. Czy da się to pogodzić?
PSL jest w bardzo trudnej sytuacji – z jednej strony chcieliby być partią socjalną, z drugiej – za rządów PO obracali się jednak w sferze działań gospodarczych kojarzonych raczej z liberalizmem. Wydaje mi się, że popełniają błąd, bo nie da się być w centrum między Platformą a PiS-em. To błąd, który może odbić się im czkawką.
Nie jest bowiem tak, że PiS i PO to dwie skrajności. Można by powiedzieć raczej, że każda z tych partii próbuje wypełnić aż po centrum pewną przestrzeń – z jednej strony liberalną, z drugiej – konserwatywną. To, co mogliby zrobić, to pójść jeszcze bardziej w program socjalistyczny. Albo coś takiego, jak próbował zrobić Szymon Hołownia, choć w polskim narodzie nie spotkało się to z dużym zrozumieniem czy aprobatą – szeroko rozumiane kwestie bezpieczeństwa ekologicznego, ludzi, którzy muszą zadbać o swoją przyszłość. Jest to jednak narracja, która może jest zrozumiała w sytych, bogatych społeczeństwach. Jednak tych, które – tak jak Polska – są ciągle na dorobku, ta narracja nie przekonuje.
Wydaje mi się więc, że przez to połączenie Hołownia z PSL-em już pokazują swoje słabości, próbując grać na jakieś centrum pomiędzy PO a PiS-em.
Czy takie „licytowanie się”: PiS zaproponuje coś, PO – że da więcej i lepiej – zdominuje kampanię wyborczą?
Myślę, że będzie taka forma „licytowania się”, bo czymś trzeba przyciągnąć własny elektorat. Sądzę jednak, że ze strony PiS-u będzie to raczej to, co dotychczas prezentowali na konwencjach – niewielkie dodawanie różnego rodzaju konkretnych rozwiązań, które mają ludziom ułatwić życie. Takich wiarygodnych, które po latach rządów znajdują uznanie u ludzi, jako te, które mogą być zrealizowane. PiS będzie starał się też pokazywać to, co zrobił do tej pory i na ile jest to znacząco więcej niż zrobiły poprzednie rządy. Natomiast PO będzie chciała raczej wzmocnić ten antypisowski nastrój wśród ludzi i za wszelką cenę udowadniać, że obecny rząd nie jest godzien sprawowania władzy przez następną kadencję. To będzie o wiele mocniej się przebijało niż licytowanie się na programy. Tym bardziej, że Platforma ma świadomość, że nie jest zbyt wiarygodna po swoich rządach, a co więcej. Mogą próbować sprowadzania do absurdu ośmioletnich rządów PiS-u, ale będzie to ze szkodą dla nich samych, nie dla PiS.
Czy Donald Tusk będzie w stanie zaproponować Polakom coś własnego, autorskiego, unikalnego, czy raczej skończy się jedynie na próbach przelicytowania PiS-u lub „sprawdzaniu”?
Tak się akurat złożyło, że państwo – jak nazywa je opozycja: „państwo PiS” – w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa, polityki międzynarodowej, gospodarki, polityki społecznej, dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków.
Trudno byłoby więc opozycji zaproponować coś naprawdę alternatywnego, przedstawić propozycję ciekawszą niż to, co robi PiS. Alternatywę przejęła Konfederacja, próbując przekonać ludzi młodych, wykształconych, samodzielnie funkcjonujących, mających swoje firmy, że minimalne państwo i wolny rynek to remedium na wszelkie zło.
Platforma już się w tej konwencji nie odnajduje i raczej nie odnajdzie. Być może po części ze względu na wiek liderów, którzy są albo grubo po sześćdziesiątce albo mają ok. pięćdziesięciu lat. Muszą więc znaleźć sobie jakiś własny przekaz, ponad ten antypisowski.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
, prof. Jabłoński: archiwum prywatne prof. Jabłońskiego
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/647128-nasz-wywiad-jablonski-konkrety-pis-zaskoczyly-opozycje