Czy programy, które przedstawił PiS, byłyby realizowane przez obóz Donalda Tuska, jeśli doszedłby do władzy? To jest co najmniej problematyczne. Jeśli potrafi być jedynie nieudolną kopią PiS, po co w ogóle jest Platforma? Donald Tusk – by przekonać do siebie elektorat wrażliwy społecznie - założy sobie broszkę i przemieni się w Beatę Szydło? - zastanawia się w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Norbert Maliszewski, sekretarz stanu w KPRM, szef Rządowego Centrum Analiz.
wPolityce.pl: Przestawione podczas niedawnej konwencji PiS nowe obietnice dla Polaków, czternasta emerytura już na stałe, wychodzenie z pomocą rolnikom – wszystko to ma szansę poruszyć notowania przedwyborcze partii politycznych, które to notowania od wielu miesięcy zmieniają się w zakresie błędu statystycznego?
Prof. Norbert Maliszewski: Głęboko wierzę, że tak będzie. Trzeba pamiętać, że my, jako PiS, mamy około półtora miliona wyborców w tak zwanej poczekalni. To są wyborcy wrażliwi na programy społeczne.
Te programy służą Polakom, ale także służą pokazaniu, że my w tym trudnym czasie jesteśmy w stanie generować kolejne, dobrze do nich wycelowane, poprawiające ich sytuację propozycje. Taka jest prawda, że kiedy mamy trudne czasy powodowane m.in. inflacją, czasy chociażby wzrostu cen, trzeba np. seniorom dać możliwość korzystania z lekarstw, które stanowią poważną część wydatków w ich koszyku zakupowym. I rząd to robi. Podobnie jest z rodzinami. Sytuacja inflacyjna się stabilizuje, więc nadchodzi czas, by - nie powodując wzrostu inflacji - od przyszłego roku dać dodatkowe środki zapewniające większe bezpieczeństwo finansowe rodzinom.
Istotne dla zmian w sondażach może okazać się wspomniane półtora miliona wyborców w „poczekalni” PiS.
To wyborcy i niezdecydowani, i bierni, którzy deklarują, że w ogóle nie pójdą na wybory, ale wcześniej głosowali na PiS i nie mają innych preferencji. Dobrze wycelowana oferta programowa może ich przekonać.
Ostatnie badanie pracowni Socjal Changes dla portalu wPolityce.pl pokazało znaczącą grupę 11 proc. tych, którzy nie są pewni, przy kandydatach której partii jesienią postawią krzyżyk. Propozycje PiSu ich przekonają do postawienia na kogoś z obozu rządzącego?
Te osoby chcą iść do urn i zagłosować, ale nie zdecydowali dotąd, na kogo. I w tej grupie jest duży odsetek osób, które wcześniej głosowały na Prawo i Sprawiedliwość. Z jakiegoś powodu wcześniej wybrały tę partię. Kiedy w trakcie kampanii emocje będą rosły, wzrośnie poczucie, że ich głos się liczy i trzeba zagłosować za tą lub inną opcją. Wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że pójdą i zagłosują na te programy społeczne, które są teraz realizowane i były realizowane w czasie trudnym.
Czy te programy będą realizowane przez obóz Donalda Tuska, jeśli doszedłby do władzy? To jest co najmniej problematyczne.
Mamy w przestrzeni politycznej dwa nowe byty: Drużynę Tuska i Trzecią Drogę. Wszystko wskazuje na to, że pierwszy z bytów będzie zbiorem miłośników „ośmiu gwiazdek” i objawiania swojej pogardy wobec elektoratu PIS. O drugim bycie na razie wiemy tylko, że nie chce wspólnego marszu 4 czerwca i wspólnej listy opozycji. To wszystkie konkrety. Krótko mówiąc: nowe byty, a stare hasła i totalna przewidywalność. Mają szansę zmienić cokolwiek na polskiej scenie politycznej?
Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że w tym przynajmniej momencie te byty nie walczą o wygraną z PiS-em, ale to walka o głosy zwolenników opozycji.
Trudno będzie im przekonać do siebie elektorat bliższy PiS-owi, ponieważ tu jest bariera kulturowa, bariera innych wartości. To jest przepychanka pomiędzy Tuskiem a Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem o to, kto elektorat nieprzychylny PiS zagospodaruje.
Nam pozostaje z boku patrzeć i obserwować, co ewidentnie widać: że opozycja żadnej przekonującej oferty programowej nie ma. A jeśli taką zapowiada, jak w przypadku zapowiedzi Trzeciej Drogi, to i tak widać, że co innego mówi Hołownia, co innego Kosiniak-Kamysz. W rezultacie ktoś, kto wrzuci głos na jednego, poprze drugiego. To jest mezalians polityczny, który będzie miał problemy w przekonywaniem do siebie wyborców.
Owszem, obecnie Trzecia Droga ma bonus sondażowy za zjednoczenie się, efekt nowości. Później z pewnością będzie im coraz trudniej.
Dzisiaj Borys Budka wrzucił, by Sejm się tym zajął, dwa projekty dotyczące waloryzacji 500+ i podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Czyli niemal dokładnie chodzi o to, co zaproponował w niedzielę Jarosław Kaczyński. Na co – Pana zdaniem - Budka liczy? Że wyborcy nie zauważą, że jest to tylko powielanie propozycji PiS?
Donaldowi Tuskowi wydawało się, że zostawił na PiS pułapkę, ale tak naprawdę zastawił pułapkę na samego siebie.
Po pierwsze: nikt nie będzie sądził, że jeśli wcześniej był przeciwnikiem programów typu 500 plus, to teraz zrealizuje program 800 plus. Po drugie: niemal wciąż nie ukrywa pogardy wobec beneficjentów tego typu programów, domeną rządów Donalda Tuska oraz jego drużyny było wysokie bezrobocie i brak stosownych programów społecznych, a tu nagle udaje wielkiego społecznika wrażliwego na potrzeby Polaków? Brak wiarygodności i zmienianie opinii – to bodaj największy problem Donalda Tuska. Ludzie są zdezorientowani.
To, że wspomniany projekt, będący naśladowaniem naszego programu, trafił do Sejmu? To jedynie uwiarygadnia nasz program. Zgodnie z własnym harmonogramem będziemy realizować nasze dobrze przemyślane i przeanalizowane programy społeczne, a Donald Tusk niech sobie robi swoje. Chociaż - mówię to z przekąsem – można zastanawiać się, jaki jest cel istnienia Platformy Obywatelskiej, skoro – kiedy chce zrobić coś dobrego dla Polaków - nie jest w stanie nic nowego wymyślić, a jedynie stara się być nieudolną kopią PiS? Donald Tusk – by przekonać do siebie elektorat wrażliwy społecznie - założy sobie broszkę i przemieni się w Beatę Szydło?
Rozmawiał Radosław Molenda
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/646994-wywiad-prof-maliszewski-po-umie-byc-tylko-podrobka-pis