„Takie sprawy powinny być wyjaśniane pomiędzy ministrem Błaszczakiem a urzędem prezydenckim bez robienia takiego bazaru na środku rynku, gdzie nawzajem dwie strony się oskarżają. Tu chodzi o autorytet obu stron” - powiedział w „Salonie Dziennikarskim” publicysta „Do Rzeczy” Piotr Semka.
Rosyjska rakieta
Goście wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, Radia Warszawa, Tygodnika „Idziemy”, transmitowanej na antenie TVP Info rozmawiali m.in. o znalezieniu na terenie Polski zestrzelonej rosyjskiej rakiety.
żeby dowódca publicznie polemizował z przełożonymi, to dość dziwne
— ocenił red. Jacek Karnowski.
Na oczach szerokiej publiczności, przekreślając jakąkolwiek zasadę podległości
— dodał mecenas Marek Markiewicz.
Być może ta sprawa zostanie wyjaśniona do końca i będziemy wiedzieli do końca, że rakieta przeleciała, a nie została przywieziona na lawecie przez szpiegów
— podkreślił.
Czy ja mam prawo żyć i pracować spokojnie, nie badać stanu ducha dowódcy operacyjnego? Ja nawet współczułem temu wysokiemu oficerowi, który ma przecież plany sztabowe w głowie, że on musi w telewizji występować i mówić nam, że „minister jest głupi, a jeżeli nie jest głupi, to nazbyt porywczy”. A komunikat, że prezydent nie widzi przesłanek do decyzji, ale nie ma wniosku jeszcze
— dodał.
To jest coś śmiesznego i to trzeba wyjaśnić
— podsumował adwokat.
Nykiel: Ktoś chyba komuś źle doradził
Sądzę, że gra toczy się bardzo duża, bo przypomnijmy sobie, że tak: wojna, cały czas wszystkie instytucje rządowe przypominają nam, żebyśmy nie ulegali żadnym grom wrzucanym przez siły rosyjskie itd.
— podkreśliła Marzena Nykiel.
I kompletnie nie rozumiem jako obywatel, dlaczego na etapie wyjaśniania sprawy opinia publiczna otrzymuje od ministra obrony narodowej informację, że dowódca Sił Zbrojnych nie powiadomił go o czymś i być może będzie dymisja
— dodała.
Co ja mam zrobić z taką informacją? To podważa wiarygodność wszystkich. Dzieją się w tej chwili ćwiczenia Anakonda, wiarygodność dowódcy została podważona. Podważona została tym samym wiarygodność ministra obrony narodowej
— oceniła redaktor naczelna wPolityce.pl.
Ktoś chyba coś komuś źle doradził. Prezydent nie otrzymał jeszcze raportu, czeka na niego. Wszystko dzieje się podczas jego nieobecności, bo on jest z misją zagraniczną. Dlaczego nie zaczekać z tym, nie wyjaśnić i nie poinformować, że zapadły pewne decyzje? Ja bym oczekiwała czegoś takiego w państwie, w którym miałabym czuć się bezpiecznie
— oceniła.
Presja medialna będzie zawsze, tym bardziej w kwestiach bezpieczeństwa rząd i odpowiedzialny za to minister powinni być na to odporni. Czuję się zdezorientowana i nie bardzo wiem, czemu miałoby to służyć
— dodała.
Formela: To powinno zostać obywatelom wyjaśnione
To opinia wielu obywateli, którzy nie potrafią znaleźć rdzenia tej sytuacji, ocenić jej i zrozumieć
— wskazał redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej” Marek Formela.
Oni powinni podjąć decyzję między sobą
— odpowiedziała Marzena Nykiel.
Powinniśmy poznać także tor lotu tego pocisku, aby opinia publiczna, skoro tak daleko to zaszło, wiedziała, skąd ten pocisk nadleciał, jaka była trajektoria tego lotu. Bo jesśli poderwano samoloty, to obraz lotu tego pocisku jest znany
— podkreślił Formela.
To nie jest tak, że jesteśmy w stanie utrzymywać gotowość bojową polskich myśliwców 24 na dobę
— zaznaczył.
W warunkach pokoju, żeby zestrzelić obiekt, który znajduje się w powietrzu, trzeba dokonać identyfikacji wzrokowej. To wszystko razem powinno być obywatelom wyjaśnione, bo to jest trochę sytuacja jak z „Wielkiego Szu”- oglądamy rzeczy, a nie widzimy ich istoty
— powiedział.
Markiewicz: Gdyby każdy pułkownik wyjaśniał nam, jak „głupi” jest minister, zachwiałaby się wszelka zasada kontroli nad armią
Ktoś, kto pochodzi z wyborów, ponosi odpowiedzialność, konstytucyjny minister podlega wszelkiej odpowiedzialności. Ale gdyby każdy pułkownik zaczął nam wyjaśniać, jak „głupi” jest minister i jak „niedoinformowany” jest prezydent, to zachwiałaby się wszelka zasada kontroli nad armią i pewnej dyscypliny
— wskazał Marek Markiewicz.
Uważam, że gen. Piotrowski zgłosił tym oświadczeniem gotowość do własnej dymisji
— skomentował Marek Formela.
Semka: Trzeba było rakiety szukać, aż nie zostanie znaleziona
Minister Błaszczak nie zajął się tym z odpowiednią powagą. Trzeba było rakiety szukać, aż nie zostanie znaleziona. Od tego są służby, które przeczesują różne obszary. Dlaczego rakietę znalazł przypadkowy człowiek?
— pytał publicysta „Do Rzeczy” Piotr Semka.
Po drugie: bardzo niepokojąca jest sytuacja, gdy generał, któremu powierzono tak ważne stanowisko, tak łatwo przychodzi pomijanie wszelkich procedur i przechodzenie do komunikacji medialnej. Nagrywa filmik i wrzuca go na YouTube. To są rzeczy, które powinny być ocenione bardzo surowo
— dodał.
Trzecia rzecz: sprawy bezpieczeństwa były w ciągu ostatniego roku bardzo mocnym atutem PiS-u. I teraz, gdy zaczyna się jakaś gra na linii Pałac Prezydencki-MON i minister Błaszczak mówi, że generał jest niedobry, a Pałac Prezydencki: a my uważamy, że jest dobry, to przypomina najgorszy okres początku lat 90.
— wskazał.
Wtedy Lech Wałęsa ośmielał generałów do buntu przeciwko chyba szefowi sztabu. Nie wolno grać wojskiem. Takie sprawy powinny być wyjaśniane pomiędzy ministrem Błaszczakiem a urzędem prezydenckim bez robienia takiego bazaru na środku rynku, gdzie nawzajem dwie strony się oskarżają. Tu chodzi o autorytet obu stron
— powiedział.
Komunikat BBN i gen. Piotrowskiego jest odpowiedzią na konferencję ministra. W sytuacji wojny i wielopiętrowych gier należałoby, uznając winę generała Piotrowskiego, ogłosić dymisję już po konsultacji z prezydentem
— oceniła redaktor naczelna wPolityce.pl.
Jest taki zapis w przepisach czasami, że ktoś podaje się do dymisji w ramach tzw. dobra służby. Ale ja rozumiem, że dowódcy mają prawo mieć poczucie krzywdy. Ale jeśli zacznie się „demokracja tiktokowa” wojskowa, to rozsypie to całą dyscyplinę. Bo za chwilę odezwie się podwładny gen. Piotrowskiego i powie: „hehe, panie Piotrowski, pan mówi, że jest pokrzywdzony, a kto mnie wysłał na poligon w Bartoszycach, gdzie było zimno, namioty przeciekały”. Jeżeli dalej będziemy tak robić, to to się rozprzęgnie wszystko
— podkreślił Piotr Semka.
A potem jeszcze występuje były szef kontrwywiadu, który wie wszystko o prezydencie, o ministrze obrony, i przemawia do znudzenia. Wczoraj w TVN zobaczyłem i przekonałem się, że coś jest nie tak z tą sprawą, gdyż za wielu chętnych do komentowania. Podobnie jak płk Mazguła mój ulubiony, który chodził w czapce pułkownika WP i powiadał, że stan wojenny był bardzo kulturalny
— zwrócił uwagę mecenas Markiewicz.
Wypowiedź Scholza – kto był sprawcą wojny?
W ostatniej części programu goście dyskutowali o wpisie kanclerza Niemiec Olafa Scholza z okazji „Dnia Zwycięstwa”. Kto był sprawcą II wojny światowej, skoro również Niemcy zostali wówczas „wyzwoleni od nazizmu”?
A na Ukrainie kto jest sprawcą, tolerując to wszystko, co się dzieje i czego jesteśmy świadkami? A ja myślałem, że przeżyję całe życie bez oglądania takich zbrodni
— stwierdził mecenas Markiewicz.
Adolf Hitler został wybrany w demokratycznych wyborach i bardzo pamiętamy zdjęcia, także w Gdańsku, ludności miejscowej zachwyconej tym, że wpłynął ten duży pancernik
— przypomniał.
Nie zapominajmy, że ludzie się utożsamiają ze swoją władzą. Jak się bardzo uprą, to ją potrafią zmienić. Bo nie jest tak, żeby naziści byli w stanie 90 milionów ludzi upilnować
— dodał.
Ja akurat w tych dniach byłem w Potulicach. Tam był jeden z wielu obozów, jest tam ponad 700 grobów polskich dzieci. To robi wstrząsające wrażenie, w tych grobach po troje dzieci jest pochowanych. Surowy, zimny cmentarz, ślad tamtej wojny, wstrząsające doświadczenie
— wskazał Marek Formela.
Mam taką propozycję do kanclerza, do ambasadora, do pani konsul z Gdańska: zabierzcie swoje dzieci i pojedźcie do Potulic, to jest miejsce, w którym zrozumiecie, na czym polegał polski dramat. Te dzieci znalazły tam się tylko z tego powodu, że ich rodzice byli Polakami, albo Polakami majętnymi, albo nie chcieli podpisać Volkslisty
— powiedział.
Te dzieci były mordowane na zimno, topione w kadziach z wodą, przypalane żelazem. Wtedy jeszcze nie było „nazistów” jako narodu, wtedy byli Niemcy
— przypomniał.
Olaf Scholz pewnie myśli, że cała ich narracja, cała ich historia powojenna, była budowana przez Niemców w taki sposób, aby oczyścić ich z winy, pokazać na świecie, że tak naprawdę współwinni wojnie są też Polacy, że to my odpowiadamy za Holokaust
— zwróciła uwagę Marzena Nykiel.
I tak naprawdę ten akcent coraz bardziej, coraz śmielej się posuwał dalej, wybrzmiewał także w polskich produkcjach filmowych, polskich opracowaniach naukowych, książkach. To było hojnie podsycane środowisko, które chciało mówić o tym, że nie wszyscy Niemcy źli, a tak naprawdę Polacy też odpowiedzialni
— podkreśliła.
Tym bardziej chwała Prawu i Sprawiedliwości za to, że został domknięty raport o winie Niemiec i stratach, jakie Polska poniosła podczas II wojny. Wspaniale, że dowiaduje się o tym świat, bo dopiero teraz widzimy, że niektórzy ludzie w ogóle nie mieli pojęcia, jak wielka była skala zniszczeń i że Niemcy w ogóle nie poniosły za to odpowiedzialności
— zaznaczyła redaktor naczelna wPolityce.pl.
W czasie jednego programu mamy dwie narracje polityków. Jeden mówi: mój wielki naród niemiecki, naród poetów i filozofów, został otumaniony przez nazistów, przez niewielką grupkę. A drugi powiada: część mojego narodu to chleje, bije i zabije, ale reszta jest w porządku, tylko ta część jest otumaniona przez PiS. To są brednie
— stwierdził mecenas Markiewicz.
To odgrzewanie koncepcji, którą miała kiedyś Niemiecka Republika Demokratyczna. Oni wówczas przedstawiali siebie – mieli jakieś podstawy, bo przywódcy NRD mieli bardzo często przeszłość z obozami koncentracyjnymi – domyślam się, że Scholz nawiązywał do przemówienia Richarda von Weizsaeckera, który mówił, żeby Niemcy nie traktowali tej daty jak klęski, tylko jako wyzwolenia. Ale jednocześnie Weizsaecker przypominał wcześniej, jaki był wkład Niemców w rozpętanie tej wojny. O tym Scholz zapomniał
— podsumował Piotr Semka.
CZYTAJ TAKŻE:
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/646369-semka-o-rosyjskiej-rakiecie-nie-wolno-grac-wojskiem