„Nie ma bardziej pozytywnego programu niż antyPiS” odpowiadał Donald Tusk pytany o program swojej partii i konsekwentnie od wielu miesięcy ten „pozytywny” program prezentuje na spotkaniach z wyborcami. Rozwija także twórczo hasło „J…ć PiS”, bowiem, jak stwierdził jeden z wiernych posłów PO „to hasło jego myśli politycznej”, oczywiście posła, no ale przecie jak można w PO nie myśleć tak jak wódz?
Oczywiście Tusk, Europejczyk i intelektualista , który oświadcza z dumą na Uniwersytecie w Pécs (2017) : „(…)wszyscy rozumiemy Biblię, Homera, Cycerona, Cervantesa, Dantego, Szekspira. Odnajdziemy samych siebie w muzyce Bacha, Szopena i Liszta, w obrazach Piero della Franceski i Vermeera. I wszyscy dobrze czujemy się w miastach, w których bez trudu odnajdziemy rynek orientując się na widoczne z daleka wieże katedry i ratusza” brzydzi się wulgaryzmami, więc ową myśl polityczną rozwija ze swadą wiecowego watażki grożąc, strasząc i kłamiąc.
Ostatnie spotkanie z wyborcami w Sulechowie było wręcz laboratoryjnym przykładem nienawiści, złości, personalnych ataków na polityków Zjednoczonej Prawicy, ale tez przyniosło nowy element – Tusk postanowił rozprawić się z sympatykami i wyborcami PiS i przedstawił ekstrakt tego, czym od prawie ośmiu lat raczy opinie publiczną pseudoelita III RP, ciągle będąca w traumie nie tylko po przegranych przez dzisiejszą opozycja wyborach w 2015 roku, ale także kolejnych, w których nieodpowiedzialni wyborcy oddali władzę w ręce tych, którzy ich zdaniem nie maja prawa, nawet jeśli wygrają w demokratycznych wyborach, rządzić „tym krajem”.
Przez te lata ci, którzy oddali głosy na Zjednoczona Prawicę słyszeli od celebrytów, artystów, profesorów, socjologów, politologów itp., itd. że są potomkami folwarcznych chłopów, wtórnymi analfabetami po ledwo ukończonej podstawówce, głowami patologicznych rodzin, przepijających wszystko, co państwo im daje w ramach socjalnych programów, antysemitami, homofobami…długo by wyliczać, ale szkoda czasu i miejsca. Lista członków owej „elity” deklarujących po kolejnych przegranych wyborach emigrację z autorytarnie rządzonej Polski rosła, tylko jakoś chyba nikt tej zapowiedzi nie zrealizował. Tutaj zawsze co jakiś czas można mieć swoje „pięć minut”, szczególnie jeśli strzykanie jadem nienawiści w stronę rządzących ma spektakularny wymiar i jest odnotowane przez opozycyjne media.
Donald Tusk w Sulechowie postanowił postawić kropkę nad i uświadomić zebraną publiczność, kim naprawdę są sympatycy i wyborcy:
„Żyjemy dzisiaj w kraju, gdzie władza nie tylko promuje przemoc w różnej postaci, demonstruje pogardę wobec słabych. (…) A wszystko w Polsce od kilku lat jest postawione na głowie, tzn. królami życia są ci, którzy chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu lat. Wymarzona klientela polityczna dla władzy, która sama sposób myślenia bardzo podobny do tej klienteli”.
No i wszystko jasne – królowie życia za 500+, bezrobotni, damscy bokserzy to ta klientela, która tak kocha PiS i dzięki której „patologiczna” władza ciągle rządzi i daje żyć „patologii”.
Tylko że po tych prawie ośmiu latach spuszczania z częstotliwością większą, niż miejskie zakłady oczyszczania tego słownego szamba na głowy ludzi, którzy ośmielają się myśleć i wybierać inaczej, niż „elity” sobie życzą, Tusk i jego kamaryla nie zauważyli, jak mało jest to skuteczne. Po prostu to ciągłe wzmożenie „moralnych autorytetów” i szukanie coraz bardziej obraźliwych epitetów i porównań zadziałało lepiej niż szczepionka na Covid i uodporniło na infekcję pedagogiką wstydu,.
Występ Tuska w Sulechowie , w mojej ocenie, to czysta prowokacja przed zapowiedzianą na jutro konwencją programową PiS. Próba wciągnięcia w wzajemne okładanie się politycznymi maczugami i obawa, że rzeczywiście rządzące ugrupowanie przedstawi Polakom jasny, klarowny i spełniający ich oczekiwania program na trzecią kadencję. I jeśli choć minutę na tej konwencji poświęci się na polemikę z kłamstwami ,obelgami i groźbami, które nie po raz pierwszy serwuje nam Tusk, to przewodniczący PO będzie mógł czuć satysfakcję. Ale Tusk już wie, że tych wyborów nie wygra i te jego występy w miarę zbliżania się daty wyborów będą coraz bardziej rozpaczliwą próbą powtarzania zgranego już repertuaru, który w coraz mniejszym stopniu będzie miał wpływ na to, co myślą, a przede wszystkim zrobią przy urnach Polacy.
Donald Tusk pewnie chciał przejść do historii jako trzykrotny premier Polski, (nawet jeśli w tym trzecim przypadku czekałyby spakowane walizki, by po kilku miesiącach wrócić na brukselskie salony w poczuciu dobrze wypełnionego zadania) i król Europy, a wiele wskazuje na to, że skończy jako prostacki hejter z Sopotu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/646254-prymitywna-prowokacja-tuska-przed-konwencja-programowa-pis