Kampania jeszcze nie wystartowała, a politykom Koalicji Obywatelskiej już puszczają hamulce. Z dumą epatują nieprawdopodobnym chamstwem. Ich lider zaś wylewając wiadra pogardy na wyborców konkurencji, stroi się w piórka abstynenta, który nie podnosi ręki na dzieci. No nie, panie Tusk, chyba za dużo o panu wiadomo, by znalazło się wystarczająco dużo pelikanów, które to łykną.
Poseł Witold Zembaczyński dotychczas nie wyróżnił się w działalności publicznej kompletnie niczym. Wczoraj zaś jednym zdaniem zapisał się w historii myśli politycznej:
Każdy mój pojazd posiada napis „Je…ać PiS”, bo to dokładnie oznacza te osiem gwiazd. Jest to hasło przewodnie mojej myśli politycznej i utożsamiam się z nim w stu procentach.”
Powiedział to dziennikarzowi, oficjalnie i z dumą. Brawo dla tego troglodyty! Chyba czas wrócić do smażenia naleśników albo do kierowania pływalnią, czym zajmował się przed polityką. Choć lepsze byłoby zajęcie nie narażające innych ludzi na kontakt z tym hejterem. Niech może więc wróci do nurkowania. Pod wodą nikt go przynajmniej nie usłyszy.
Zembaczyński to polityczna III liga, ale już jego pryncypał ma poważne plany (i wciąż teoretyczne na to szanse) powrotu na fotel szefa rządu. Donald Tusk stracił jednak dawny czar, przestał kontrolować to, co mówi. I chyba zapomniał, co mówił (i pisał) kiedyś.
I znów w skandalicznym stylu obraża, utwierdzając nie tylko różnych Zembaczyńskich w tym, że Platforma ma być partią nienawistnych troglodytów:
Wszystko w Polsce od kilku lat jest postawione na głowie, tzn. królami życia są ci, którzy chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu lat. Wymarzona klientela polityczna dla władzy, która sama ma sposób myślenia bardzo podobny do tej klienteli
To wypowiedź parszywa, wymierzona nawet nie w polityków, a w zwykłych ludzi, którzy mają niepodobające się Tuskowi poglądy. To oczywistość, o której już napisano wiele.
Platforma początkowo chwaliła się tym występem, ale szybko wpis w mediach społecznościowych usunęła.
Czy tylko dlatego, że wstydzą się swoich kłopotów z ortografią, czy jednak zrozumieli, że ta wypowiedź jeszcze bardziej oddala ich od jesiennych marzeń?
Ale uwagę zwraca coś jeszcze. Tusk obsobacza ludzi bijących dzieci i „chlejących”. Ale przecież w jego wydaniu to klasyczna projekcja.
Weźmy jego niedawną książkę „Szczerze”, pełną opowieści o alkoholu. Tu lampka malwazji, tam szklaneczka whisky ze współpracownikami, bo dzień był ciężki, a procenty pozwalają jakoś przetrwać trudy brukselskich obowiązków. Wizyta we Lwowie? Koniecznie trzeba walnąć wódkę pod słoninę. Szczyt G20 w Japonii? „Ostatniej nocy wzmacniamy się limoncello”. Odwiedzają go kumple z „Wyborczej”? „Adam z Jarkiem Kurskim są dziś w Brukseli, dają się zaprosić na popołudniową kawę, która przeciąga się do późnych godzin nocnych i wcale nie jest kawą.” Szczyt w Kanadzie? Nawet spacer ze swoją ekipą kończy na polanie z kanadyjskim winem sączonym z papierowych kubków. Ostatnia Rada Europejska? Pożegnalne wino z Grasiem. A co po przegranym w karnych meczu na Euro z Portugalią? „Nic tylko się upić”. Co kilka stron okazuje się, że alkohol jest niemal codziennym towarzyszem Tuska. Patologia z wyższych sfer.
Przewodniczący Platformy ma też kompetencje w temacie przemocy w rodzinie.
Ojca się bałem, lał mnie. Standardowe to nie było. Nie powiem, że z dobrym efektem, bo przemoc nigdy nie daje dobrych efektów. Wszyscy moi koledzy dostawali, ale mój ojciec może bił trochę częściej i mocniej. Jedyny dzień, kiedy starał się być łagodniejszy, to Wigilia, ale i tak mu nie wychodziło
— wyznał trzy lata temu „Wyborczej”. Współczujemy. I rozumiemy, skąd w takim razie skłonność polityka do podnoszenia ręki na dzieci. W 2008 r. przyznał:
Co do córki byłem bardzo wyrozumiały, co do syna - to tak, zdarzyło mi się karcić go przy użyciu klapsa, że użyje na chwilę tej pełnej hipokryzji formuły, i wstydzę się tego.
Do innych rzeczy się nie przyznawał. Ale trochę kulisów odsłoniła w swojej książce jego żona:
Kiedy robię obiad, muszę bardzo uważać. Kiedyś przygotowałam jajka w sosie musztardowym. Przepis dostałam od teściowej. Kładę więc na talerzu te jajka i chcę polewać sosem, a tu, niestety, leci jakaś papka. Mąż spojrzał wściekły, chwycił jajka i rzucił nimi o ścianę. Bywa też „mendowaty”. Wtedy chodzi i „mendzi”: „Masło znowu niewyjęte z lodówki!”, „Skąd tu te rysunki?”, albo taki zniechęcony patrzy na mnie i mówi: „Ale ty masz grube nogi”. Kiedyś lubił wypić. Robił się wtedy marudny, wciąż pytał, czy go kocham.
Tak, ten facet dziś prezentuje się jako obrońca praw kobiet. Ryzykant stawia też całemu narodowi pytanie, czy wciąż go kocha. Odpowiedź dostanie w październiku. A po niej, jak po meczu z Portugalią, zapewne pójdzie się upić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/646229-ws-przemocy-w-rodzinie-i-chlania-tusk-ma-kompetencje