Brak politycznej świadomości czy celowe niezrozumienie interesu własnego kraju? Jak to możliwe, że trzecia osoba w państwie akceptuje mocarstwowe skłonności Niemiec i usprawiedliwia słowa Scholza? Ten zaś idzie w swoich deklaracjach coraz dalej. Blisko rok temu zapowiadał, że Berlin oduczy nas „narodowego egoizmu”, teraz chce usunięcia z głosowań zasady jednomyślności. A marszałek polskiego Senatu nie widzi w tym nic niewłaściwego!
„UE nie stać na krajowe weta”
Kanclerz Niemiec przyjął zasadę niewzruszonego forsowania własnej narracji, wypierania się błędów (zarówno historycznych, jak i bieżących) oraz bezwzględnego dążenia ku własnej wizji Europy. Od blisko roku roztacza koncepcję superpaństwa i coraz odważniej zastrzega, że poszerzyć Unię Europejską można tylko wtedy, gdy wprowadzona zostanie zmiana zasad funkcjonowania. „Zaproponowałem stopniowe przejście do większościowego podejmowania decyzji we wspólnej polityce zagranicznej, ale także w innych dziedzinach, np. w polityce fiskalnej” — mówił Scholz w sierpniu 2022 roku podczas wykładu na Uniwersytecie Karola w Pradze. W artykule, który opublikował przed rokiem na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” stwierdził wprost: „Po prostu nie stać nas już na krajowe weta, na przykład w polityce zagranicznej”. Od tamtej pory podbił ten pomysł kilka razy, także ostatnio.
Niemiecka wizja Europy
9 maja kanclerz Niemiec Olaf Scholz wygłosił w Parlamencie Europejskim w Strasburgu przemówienie w ramach cyklu debat „This is Europe”, w których szefowie rządów państw członkowskich przedstawiają swoje opinie na temat przyszłości UE. Wszedł w rolę gospodarza całej Europy i wielkiego przyjaciela Ukrainy, wzorowo niosącego pomoc walczącemu z Rosją narodowi. Ani słowa o błędach, ani jednego uderzenia się w piersi. W zamian, kolejne zapowiedzi podporządkowania krajów unijnych, hegemonii Niemiec.
Potrzebujemy więcej decyzji Rady UE, które będą zapadać kwalifikowaną większością - np. w polityce zagranicznej, podatkowej. Będę starał się przekonać moich parterów w radzie co do tej sprawy. Sceptykom chciałbym powiedzieć: to nie jednogłośność czy 100-proc. poparcie wszystkich decyzji daje największą legitymację demokratyczną. Wręcz przeciwnie - to właśnie walka o większość i sojusze cechują nas jako demokratów. Poszukiwanie kompromisów, które uwzględnią interesy mniejszości, jest właściwym działaniem. To odpowiada naszemu wyobrażeniu o liberalnej demokracji
— przekonywał Scholz w PE, roztaczając swoją wizję unii, jakiej mamy nieprzyjemność doświadczać ostatnio coraz bardziej dotkliwie. O tym, że to dopiero początek dyktatorskiego podporządkowywania krajów, chcących zachować pełnię suwerenności, świadczą dalsze zapowiedzi kanclerza Niemiec:
„Na przyszłość konieczne wydaje mi się również odpowiednie przestrzeganie zasad demokracji i praworządności w Unii Europejskiej. Na to powinniśmy nalegać. Dlaczego więc nie wykorzystujemy tej dyskusji o reformie Unii, aby domagać się wzmocnienia Komisji Europejskiej, tak by miała możliwość wszczynania procedur naruszeniowych, kiedy nasze wartości nie są przestrzegane? Myślę tu o takich wartościach podstawowych jak wolność, demokracja, równość, praworządność i przestrzeganie praw człowieka”.
Piękne i szlachetne ideały. Tyle, że pod tymi oczywistymi dla nas pojęciami, ukryte są nowe definicje, nowe wykładnie i neomarksistowskie rozwiązania, połączone z dyktatorskimi metodami ich wdrażania. Ochrona rodziny jest dla UE przemocą, sprawiedliwość społeczna niepraworządnością, szacunek do życia nienarodzonego jest łamaniem praw człowieka, niezgoda na publiczne epatowanie seksualnością osób LGBT staje się dla UE naruszeniem równości. Ideologiczne szaleństwo idzie coraz dalej, a Olaf Scholz, zapowiadając kneblowanie państw narodowych, poprzez odebranie im sprawczości w głosowaniach, twierdzi jednocześnie że to w imię wolności i praworządności.
„Kombinacja oligarchii i tyranii większości”
Wydawałoby się, że na to ideologiczne szaleństwo odpowiedzieć można tylko w jeden sposób. Wyraził to doskonale podczas debaty w Strasburgu prof. Ryszard Legutko:
„Aby zrozumieć rolę Niemiec w UE trzeba rozpocząć od podstawowego pytania: jakiego rodzaju system polityczny stanowi Unia? Przyznaję, że jest to kombinacja oligarchii i tyranii większości. Parlament współfunkcjonuje jako ta tyrania większości. Komisja natomiast to typowo oligarchiczna instytucja - niewybieralna, z ograniczoną legitymacją demokratyczną i dysponująca niekwestionowaną władzą”.
Próby podporządkowywania Polski, odbierania nam prawa głosu i narzucania rozwiązań naruszających suwerenność naszego kraju są coraz bardziej bezczelne. Dlatego oczywistą reakcją na takie pomysły jest ich odrzucenie. Wymaga tego elementarna troska o interes narodowy. Prezydent Andrzej Duda, poproszony o skomentowanie stanowiska Scholza, zareagował z taką właśnie oczywistością i troską:
„Byłoby niedobrze, gdyby jakiekolwiek państwo członkowskie zastosowało taki swoisty szantaż wobec pozostałej części wspólnoty i wobec państw kandydujących do UE, że jeżeli jego żądania, roszczenia nie zostaną spełnione, to będzie ono blokowało procesy akcesyjne”.
Grodzki: „liberum veto doprowadziło do tragedii”
Okazuje się jednak, że sprawy nie są już tak oczywiste dla trzeciej osoby w państwie. Marszałek Tomasz Grodzki, zapytany o apel Scholza o ograniczenie w UE zasady jednomyślności, nie dostrzegł niczego niepokojącego. Wręcz przeciwnie!
„Dyskusja na ten temat może być ciekawa, bo jeśli spojrzymy do jakiej tragedii doprowadziło nasz kraj liberum veto, czyli finalnie do rozbiorów i zniknięcia z mapy, to niewątpliwie pogłębiona dyskusja na temat zasady jednomyślności może się odbyć, ale jak znam młyny Unii Europejskiej, nie będzie to szybko i będzie poddane dogłębnej dyskusji”
— oświadczył marszałek Senatu.
Chciałby się wierzyć, że to przejęzyczenie. Bo jeśli Tomasz Grodzki nie rozumie nie tylko kontekstu historycznego, ale też nie rozróżnia interesu narodowego, wewnętrznych spraw Polski od odebrania Polsce głosu na arenie międzynarodowej, to problem, jaki mamy z opozycją jest znacznie większy, niż można było sądzić. I właśnie dlatego Polska była za ich rządów tak bezsilna wobec Niemiec, spolegliwa politycznie, poddana gospodarczo i niezdolna do zawierania samodzielnych sojuszy oraz podejmowana niezależnych decyzji, które pracowałyby na wzmocnienie naszej suwerenności. Nie dziwi więc takie zainteresowanie Berlina zmianą władzy w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/646161-trzecia-osoba-w-polsce-broni-dyktatorskich-planow-niemiec
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.