Jeśli w rezultacie obecnej wojny amerykańsko-europejski sojusz, gwarantujący wolność i bezpieczeństwo, nie miałby się rozszerzyć na wschód, to byłaby to historyczna klęska całego wschodnioeuropejskiego uniwersalizmu - pisze Jan Rokita w artykule opublikowanym w środę na litewskim portalu 15min.lt.
„Fenomen tamtej unijnej państwowości”
Zachodni sojusz pełni dziś tę samą misję w dziedzinie bezpieczeństwa i szans na rozwój cywilizacyjny, jaką w dawnych wiekach pełniła Rzeczpospolita, będąca unią Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów - podkreśla Rokita w tekście z okazji Święta Konstytucji 3 Maja.
Jego zdaniem „fenomen tamtej unijnej państwowości polegał na tym, że na rozległych połaciach wschodniej Europy (aż po dzisiejszy Donbas, o który toczy się krwawa wojna) roztaczała ona niebywały jak na tamten świat porządek polityczny, oparty na demokracji szlacheckiej, rządach prawa i tolerancji religijnej”, a kiedy w XVIII wieku unijne państwo utraciło „zdolność gwarantowania bezpieczeństwa tego olbrzymiego obszaru, nastąpiła wspólna dziejowa katastrofa Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów”.
Niezależnie od sporów i wojen domowych toczonych w ciągu dziejów przez cztery zjednoczone narody czas tamtych czterech wieków ukształtował ich narodowe charaktery. Z nich wzięła się polska „Solidarność”, która decydująco wpłynęła na nowy kształt Europy u końca XX wieku, jak również obecna heroiczna obrona wolności Ukrainy przed kolejną moskiewską nawałą. Narody współtworzące niegdyś rozległą Rzeczpospolitą nauczyły się bowiem przez wieki, iż mogą po prostu przestać istnieć, jeśli nie uda im się obronić przed stałym zagrożeniem ze wschodu
— przekonuje Rokita.
„Nie ma dziś w europejskiej polityce ważniejszego pytania”
Według autora z tego powodu współczesnym politycznym dążeniem narodów współtworzące niegdyś Rzeczpospolitą jest „odbudowa dawniejszej ‘strefy bezpieczeństwa’, jaką niegdyś dawała im wspólna państwowość”.
Bez tego dążenia nie byłoby pomyślnych starań Polski i Litwy o wejście do NATO, i to w latach 90. XX wieku, gdy mogło istnieć złudne wrażenie, że pokój w Europie jest trwały, a Moskwa ostatecznie upodabnia się do Zachodu. Bez tego dążenia nie byłoby też dzisiejszego uporczywego wołania prezydenta Zełenskiego o otwarcie dla Ukrainy ciągle zatrzaśniętych wrót zachodniego sojuszu
— zaznacza Rokita.
Dlatego dla Polaków nie ma dziś w europejskiej polityce ważniejszego pytania ponad to, czy wschodnia Europa, a w szczególności Ukraina zostanie w wyniku trwającej wojny ostatecznie dołączona do europejsko-atlantyckiej strefy bezpieczeństwa. Zachodni sojusz pełni bowiem dziś tę samą misję w dziedzinie bezpieczeństwa i szans na rozwój cywilizacyjny, jaką w dawnych wiekach pełniła Rzeczpospolita, będąca unią Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. Powiedzmy to zatem bardzo wyraźnie: Jeśli w rezultacie obecnej wojny ów amerykańsko-europejski sojusz, gwarantujący wolność i bezpieczeństwo, nie miałby się rozszerzyć na wschód, to byłaby to historyczna klęska całego wschodnioeuropejskiego uniwersalizmu. W kategoriach politycznej przyszłości nie tylko Ukraina, ale także Polska sromotnie przegrałaby tę wojnę. I to niezależnie od tego, jak miałyby się dalej potoczyć same działania wojenne
— uważa publicysta.
Artykuł Jana Rokity powstał w ramach najnowszej odsłony globalnego projektu „Opowiadamy Polskę światu”, realizowanej przez Instytut Nowych Mediów przy wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej, Polskiej Fundacji Narodowej, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Polskiej Agencji Prasowej. Wszystkie teksty projektu „Opowiadamy Polskę światu” opublikowane są (we wszystkich językach realizacji projektu) na portalu www.WszystkoCoNajwazniejsze.pl.
CZYTAJ WIĘCEJ: Premier: „Tylko państwo narodowe – a nie ponadpaństwowa federacja – może być rzetelnym gwarantem wolności dla swoich obywateli”
olnk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/645086-rokita-amerykansko-europejski-sojusz-musi-sie-rozszerzyc