Zwróciła moją uwagę nadana w Radio Koszalin ciekawą rozmowę z sowietologiem z Akademii Pomorskiej Prof. Prof. Robertem Kuśnierzem. Naukowiec ocenił, że od początku wojny w rosyjskich mediach codziennie mówi się negatywnie o Polsce.
Praktycznie nie było dnia, by nie emitowano tam programów propagandowych przeciw Polsce. Ich celem jest dezinformacja. Przykładowo padają tam treści, że Polska szykuje się do aneksji Lwowa, a nawet planuje ruszyć na Moskwę
— mówił sowietolog.
W tym zestawie propagandowym – podkreślił ekspert - obecne są stale jeszcze tezy: że wojna na Ukrainie to wojna z NATO, czyli także z Polską oraz że na Ukrainie walczą rzekomi „najemnicy” z Polski, Bułgarii i Stanów Zjednoczonych.
To prawda. Śledzę rosyjskie przekazy w oryginale, na bieżąco, w oryginale i zapewniam, że można tam usłyszeć o Polsce rzeczy przerażające, zakłamane, ale i ustawiające nas jako kolejny cel.
Wszystko w sosie rasistowskiego przekonania o niższości innych narodów i wyższości Rosjan. Jeden z propagandystów Tigran Keosayan dowodził ostatnio iż rosyjski naród ma w sobie gen imperialny, co rzekomo daje mu prawo do podbijania sąsiadów. Inny – Władimir Sołowiow – zapowiedział, że jak ruszą na Polskę to nie będą się hamowali w okrucieństwach i zbrodniach, bo teraz, na Ukrainie wojują – jak twierdził – z narodem, który uważają za bratni.
Cóż, jeśli tak wygląda braterstwo w rosyjskim wykonaniu, to chyba już lepiej otwarta wrogość.
Dlaczego o tym mówię? Bo uważam, że w tych pogróżkach wobec Polski, tkwi odpowiedź na pytanie pojawiające się co jakiś czas w naszych mediach: Po co nam tak silna armia?
A ma być potężna. Wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak mówił w tym tygodniu tak, cytuję:
Jeżeli naród przedłuży nam mandat na kolejną kadencję, to mogę się z państwem umówić za dwa lata i pokażę państwu, że Wojsko Polskie będzie najsilniejszą armią lądową w Europie.
Ważne słowa.
Dlaczego musimy to zrobić i mamy na to mało czasu? Bardzo ważny, doskonale zorientowany w całości spraw państwowych, polityk mówi mi, że Polska nie ma chwili do stracenia, a każde spowolnienie procesu budowy armii, każdy nie zrealizowany kontrakt, może być niezwykle groźny.
Jeśli Rosja by wygrała jednak wojnę z Ukrainą, na co na szczęście się nie zanosi, to próbowałaby ruszyć do przodu niemal natychmiast. Jeżeli tę wojną przegra lub sytuacja będzie taka, jak obecnie, to spróbuje się zreorganizować i uderzyć za jakiś czas. To kraj o wielu słabościach ale potężnych zasobach. Nie możemy mieć złudzeń: mamy 3 do 5 lat, w najlepszym wypadku, na zbrojenia, na zbudowanie siły odstraszającej
— słyszę.
W podobnym tonie wypowiedział się w czasie spotkania z think tankiem Atlantic Council w Waszyngtonie premier Mateusz Morawiecki:
Wiemy, że Ukraina nie jest ostatecznym celem Rosji. Jeśli Rosja wygra w Ukrainie, my będziemy następni. Jeżeli będziemy następnym celem, będziemy przygotowani
— stwierdził.
Nikt z uczestników, a grono było poważne, nie uznał iż szef polskiego rządu przesadza.
Słowa te padły w Waszyngtonie, do amerykańskich i natowskich elit. Na Amerykę pewnie moglibyśmy liczyć. Ale jaką pomoc posłaliby nam Francuzi i Niemcy? Patrząc jak potężny niemiecki przemysł zbrojeniowy okazuje się nagle rzekomo niezdolny do wyprodukowania czołgów dla Ukrainy, jak Berlin kluczy w sprawie pomocy dla Kijowa, a francuski prezydent wciąż szuka dialogu w rozmowach ze zbrodniarzem Putinem, można nabrać obaw.
Poczucie to podziela bardzo wielu Polaków.
CZYTAJ O TYM: Reakcja byłego ministra spraw zagranicznych na sondę portalu wPolityce.pl. Waszczykowski na Twitterze: Czy Francja to widzi?
Musimy zatem liczyć przede wszystkim na siebie. Premier Jarosław Kaczyński, autor kluczowej dla obecnej rozbudowy armii Ustawy o Obronie Ojczyzny, podkreślił w rocznicę jej uchwalenia, że gra idzie o
„naszą zdolność do odstraszania, a w ostateczności także zdolność do odparcia ataku”.
Dlatego dziwię się tym politykom opozycji, którzy także tym tematem próbują grać politycznie. Janusz Zemke narzekał, że kontraktów zbrojeniowych jest za dużo, a Donald Tusk w Hucie Stalowa Wola próbuje podburzać ludzi stwierdzeniami, że niepotrzebnie kupujemy tyle samobieżnych armatohaubic w Korei Południowej, bo przecież można by je zbudować w kraju. Być może, gdyby za rządów tegoż Tuska nie zwolniono z przedsiębiorstw zbrojeniowych na Podkarpaciu ośmiu tysięcy ludzi. Dziś HSW może produkować kilkadziesiąt krabów rocznie, całą produkcję wojsko polskie, ale i Ukraińcy, biorą na pniu. A my potrzebujemy kilkaset. Szybko.
Nie możemy popełnić błędu II Rzeczypospolitej, która z mozołem budowała Centralny Okręg Przemysłowy, mający dać duże dostawy sprzętu na początek lat 40. XX wieku. I by dał, ale atak nastąpił 1 września 1939 roku.
Dlatego dziś zbrojenia idą dwoma równoległymi torami: duże zakupy i „polonizacja” sprzętu, wdrożenie technologii oraz maksymalna produkcja własna.
Musimy się śpieszyć. Jak ktoś w to wątpi, niech posłucha co wprost zapowiadają rosyjscy propagandyści. Nie możemy udawać, że tego nie słyszymy, bo tak samo grozili Ukrainie. Z nimi nie da się dogadać. Oni uznają tylko poddaństwo.
Każdego dnia leje się rzeka kłamstw o Polsce, mózgi Rosjan są prane, wdrukowuje im się przekonanie, że Ukraina się obroniła, bo pomogli jej Polacy, przede wszystkim obóz premiera Jarosława Kaczyńskiego.
To ten polityk wziął na siebie ryzyko decyzji o pełnym wsparciu Ukrainy i Ukraińców, podobnie jak Tusk zdecydował, że spróbuje ugrać polityczne punkty na skutkach wojny i kosztach pomocy Ukrainie. Historia tę małostkowość, to skarlenie nazwie kiedyś po imieniu.
Na szczęście tym razem mamy wielką szansę zagrożenie oddalić. Ale samo się nie zrobi.
Dużo trzeba zmienić także w podejściu do edukacji, wychowania, kultury, mediów. Młodzi Polacy muszą rozumieć potrzebę obrony ojczyzny, muszą chcieć służyć w wojsku, muszą być gotowi zaryzykować dla Polski życie. Bez tego możemy stracić wszystko, co takim zbudowaliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Los Ukrainy to wielka przestroga.
Polska ma dwa, trzy lata na zbudowanie armii, która odstraszy lub zatrzyma Rosję. Jeśli przerwiemy ten proces, zapłacimy straszliwą cenę. Jeżeli wrócą do władzy politycy uwiązani do niemieckich nogawek, wróci też polska słabość. Dużo groźniejsza niż kiedyś, bo czasy się zmieniły radykalnie. Za pajacowanie i błędy płaci się znowu krwią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/644633-mamy-3-do-5-lat-na-zbudowanie-armii-ktora-odstraszy-rosje