Donald Tusk zgrywa coraz większego chojraka. „Jestem przekonany, że po wygranych wyborach skłonimy prezydenta do współpracy”; „Porządek w mediach publicznych zrobimy w ciągu 48 godzin” - opowiadał w rozmowie z „Super Expressem”. „Ja też nie jestem samobójcą, ja bardzo chcę wygrać te wybory” - dodawał. I to kolejny taki wywiad, w którym tak bardzo brakowało autorskiego programu, a pojawił się wyłącznie antyPiS.
„Mieliby dzisiaj 15 procent”
Rozmowa w programie „Express Biedrzyckiej” rozpoczęła się wyjątkowo kabaretowo.
Rzeczywiście obsesja polityków PiS, czy całego obozu prawicy na moim punkcie jest widoczna i zauważalna, chociaż ja się już nauczyłem z tym żyć i traktuję to jako, może mało elegancką, ale jednak swoistą formę uznania dla tego co robię
— stwierdził Donald Tusk. Tak, tak, ten sam, który bez ogródek przyznaje, że jego jedynym programem jest „antyPiS”. Dobry żart.
Wywiad liderowi PO szedł wyjątkowo gładko, gdy dziennikarka „SE” sama z siebie suflowała tezy o rzekomej „machinie propagandowej”.
Ja nie mam żadnych złudzeń. Ja nie obracam się w świecie iluzji. Udało się odbudować pozycję PO i jesteśmy główną alternatywą wobec PiS-u. Cała scena polityczna podzieliła się na pół (…) Rządy Kaczyńskiego i PiS bywają groteskowe i wyglądają czasami jak parodia groźnych reżimów i powiedzenie, że rządy PiS-u to dyktatura byłoby przesadą
— mówił. Później ponownie pani redaktor (wyjątkowo zgodnie) opowiadała o rzekomej „inflacji afer”, a Tusk oskarżał, że wszyscy w krótkim czasie stali się milionerami.
Zdaję sobie sprawę, że czasu jest mało, ale jestem optymistą. PiS ma poparcie w okolicy 30-35 proc., i mimo że używa właściwie wszystkich państwowych narzędzi (…) ma poparcie na poziomie 1/3 obywateli. To za dużo, żebym się cieszył, ale to jest o wiele za mało, żeby Kaczyński mógł powiedzieć: „dobrze rządzimy, mamy poparcie Polaków”. Gdyby oni nie mieli w swoim ręku 100-procentowej kontroli nad telewizją publiczną, nad radiem publicznym i nad wykupionymi przez Obajtka gazetami regionalnymi, to mieliby dzisiaj 15 procent
— stwierdził szef Platformy, bardzo pewny siebie.
Robi z siebie męczennika
Przy okazji Tusk próbował wykreować się na politycznego męczennika.
Sami pisowcy mówią bez ogródek, że ta tzw. komisja weryfikacyjna powinna się nazywać „dopaść Tuska”. Już ten wyrok napisali
— powiedział.
Jestem też po to, by nie tylko partyjni liderzy, ale by wszyscy obywatele przestali się ich bać. (…) Mówię też o tym, żeby ludzie otworzyli oczy i zobaczyli, że to gang dość pokracznych złodziei publicznych pieniędzy. Dlatego szukają tego typu sposobów, ponieważ czują, że ich przegrana jest dość prawdopodobna
— dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Komisja weryfikacyjna wymierzona w Tuska? Suski: „To nadinterpretacja i lęki opozycji. Być może mają coś na sumieniu”
„Skłonimy prezydenta do współpracy”
W tym momencie padło wyjątkowo uniżone pytanie o „nadzieje” ludzi związanych z „cela plus”, czyli zapowiedzią rozliczeniem PiS… Jak Tusk zamierzałby to wykonać w 100 dni, jak to sam zapowiadał? Trzeba przyznać, że o tej politycznej wendecie lider PO opowiadał wyjątkowo chętnie.
Narzędziem tym podstawowym jest poparcie ludzi przy wyborach. Ten będzie robił porządki, kto wygra wybory, kto jest zdeterminowany. Narzędzia są na stole
— mówił, dodając demagogicznie, że Polska potrzebuje pojednania, którego nie będzie bez rozliczenia.
Wygramy wybory i prezydent będzie słaby. (…) Sytuacja w relacji przyszły rząd-prezydent zmieni się diametralnie. Ja nie zakładam, że prezydent Duda będzie dalej brnął w te dwuznaczne, a czasami wprost niekonstytucyjne działania, w momencie kiedy zniknie parasol PiS. Jestem przekonany, że po wygranych wyborach skłonimy prezydenta do współpracy
— stwierdził szef PO. Tylko ciekawe co na to sam Andrzej Duda?
„Porządek w mediach publicznych zrobimy w ciągu 48 godzin”
Nie zabrakło też ulubionego tematu polityków opozycji, czyli ich wściekłości na media publiczne.
Porządek w mediach publicznych zrobimy w ciągu 48 godzin, i na to są narzędzia prawne, proszę mi zaufać
— zapowiedział.
Ja też nie jestem samobójcą, ja bardzo chcę wygrać te wybory (…). Nie pchałbym się za zadanie, które jest niewykonalne. Już się w życiu nawygrywałem i naprzegrywałem, i narządziłem. Gdybym nie miał pewności, gdybym nie miał wokół siebie ludzi, których mądrość wysoko cenię, a to jest gwarancją sukcesu, nie ryzykowałbym wygranej, które miałaby się zamienić natychmiast w przegraną
— mówił dalej.
To jest armia ludzi przygotowanych do tego, aby od pierwszego dnia po wyborach ruszyć do czyszczenia tej stajni Augiasza, jaką PiS nam zostawi
— dodał, chcąc najwyraźniej zabrzmieć groźnie.
Marsz Tuska
A co z marszem 4 czerwca? I do tego Tusk przypisał wyolbrzymioną filozofię
Zdaję sobie sprawę, że marsz nie zmieni władzy, ale robię wszystko, by wykorzystać narzędzia, które są w rękach opozycji. Nie mamy miliardów ze spółek Skarbu Państwa, dlatego apeluję do zwykłych ludzi by wpłacili chociaż 100 zł
— powiedział.
W Warszawie będą dziesiątki, a może i setki tysięcy ludzi (…). Humory różnych polityków mają mniejsze znaczenie. Staram się być wyrozumiały i cierpliwy
— dodał Tusk.
Ludzie wyjdą na ulice, po to, żeby PiS i Kaczyński zobaczyli, że ich czas dobiega końca
— mówił dalej, przekonując, że „wszyscy są zaproszeni”, ale jednocześnie nie będzie na nikogo naciskał.
Ja ani jednego złego słowa na żadnego z liderów opozycji demokratycznej. (…) Proszę, by wszyscy z szacunkiem traktowali swoich partnerów politycznych
— dodał wyjątkowo koncyliacyjny Tusk, który sam nie tak dawno strofował tych samych liderów opozycyjnych.
Co z konserwatystami na listach?
Tusk opowiadał także, iż kompletuje listy, a szefowie regionów nadsyłają swoje propozycje. A co z politykami PO, którzy nie godzą się na proaborcyjny program Platformy? Lider sam podkreślił, że zdania nie zmieni…
Będę rozmawiał z każdym. Nie będę namawiał nikogo do zmiany poglądów, ale walka polityczna i wielkie zadanie, które stoi przed nami wymaga od ludzi też samodyscypliny i czasami ograniczenia własnych ambicji
— stwierdził. Tusk więc poglądy nt. ochrony życia nazywa… ambicjami. To doprawy już kpina.
„Mamy z Trzaskowskim plan na najbliższe lata”
W rozmowie padło też głośne ostatnio pytanie: Tusk czy Trzaskowski?
Nie ma takiej dyskusji, lider PO jest jeden. A liderów KO jest wielu. Chcę nazwać to po imieniu: to nie jest zmartwienie, to źródło optymizmu, że w szeregach mojej partii jest najpopularniejszy polityk w Polsce. Mamy z Trzaskowskim plan na najbliższe lata
— przekonywał obecny lider PO.
Donald Tusk straszy, rzuca patetycznymi frazesami, wygraża i zgrywa chojraka. Wiele w tym narracji i wizji. Problem w tym, że ich jedynym motywem jest opowiadanie w kółko o wygranej i rozliczeniu PiS. A gdzie program dla ludzi? Nie było i nie ma.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zaskakujący apel w „GW”! „Najważniejszym krokiem dla opozycji jest zmiana lidera głównej partii i szefa przyszłego rządu”
olnk/”SE”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/644401-tusk-pewny-siebie-po-wyborach-sklonimy-dude-do-wspolpracy