„Donald Tusk niby już się zorientował, że Polska nie jest już taka, jaką zostawiał ją w 2014 roku, a jednak wciąż usiłuje zwracać się do wyborców, zwłaszcza innych partii, z góry, jak patron” - pisze w „Krytyce Politycznej” Katarzyna Przyborska.
Katarzyna Przyborska na łamach „Krytyki Politycznej” poddała ciekawej i niecodziennej analizie strategię polityczną Platformy Obywatelskiej, od czasu ponownego objęcia w niej sterów przez Donalda Tuska. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że przeprowadzona charakterystyka największej partii opozycyjnej daleko wybiega poza okres od lipca 2021 roku. Wiele tez, zawartych w artykule Przyborskiej, trafnie oddaje mentalność i sposób rozumienia rzeczywistości przez szeroko pojęte środowisko Platformy Obywatelskiej.
Autorka artykułu pt. „Gorące serca schetanych platformersów” wysuwa twierdzenie, że jeśli Donald Tusk nie zmieni swojego podejścia w sprawie koordynacji wysiłków partii opozycyjnych, mających na celu odsunięcie PiS od władzy, to jego marsz 4 czerwca okaże się klapą. Próbuje ona odpowiedzieć na pytanie, dlaczego podejmowane przez Donalda Tuska próby zjednoczenia opozycji, oczywiście pod sztandarem PO, kończą się fiaskiem i jaką winę ponoszą za to sami przywódcy Platformy.
Łatwe odpowiedzi są takie: sztandar nie jest wspólny, PO używa szantażu, a nie dyplomacji, woli dociskać inne partie opozycyjne do ściany niż traktować je po partnersku, podbiera agendę, lekceważy, a jeśli to nie działa – obraża się, nie zaprasza na marsz 4 czerwca i oświadcza, że kto nie przyjdzie, ten za PiS
— twierdzi Katarzyna Przyborska.
Jakie są zatem bardziej złożone odpowiedzi?
Liberalne złudzenia
Według autorki artykułu dużą, a być może fundamentalną rolę w niemożności zawiązania trwałej współpracy z innymi partiami opozycji, pełni nienaruszalne przekonanie o absolutnej słuszności metod podjętych przez Polskę po 1989 roku. Idea demoliberalna i wolnorynkowa, kopiowana często nieudolnie, z wzorców „zachodnich” miała być celem, uzasadnieniem i rozwiązaniem. Był to klimat specyficzny dla lat ‘90 więc Polska nie była tu szczególnym wyjątkiem. Jednak w Polsce, jak chyba rzadko gdzie, elity polityczne tak bezrefleksyjnie przyjęły demoliberalny model spod znaku Międzynarodowego Funduszu Walutowego, progresizmu i „terapii szokowej”.
Przyborska słusznie zauważa, że ci wszyscy, którzy w czasie transformacji ustrojowej wspominali o duchu wspólnoty albo twierdzili, że w sprawie zmian społecznych wizje są niewłaściwe, był sekowany jako „moherowy beret” albo wariat. Demoliberalne początki Polski nie znosiły podważania autorytetów czy odstępstwa od metod wdrażanych zmian. Tę samą mentalność i postrzeganie rzeczywistości, autorka zauważa także w dzisiejszym środowisku Platformy Obywatelskiej.
Donald Tusk i PO zachowują się tak, jakby nie tyle byli największą partią demokratycznej opozycji, ile mieli monopol na rację. Na to samo myślenie wskazywałby brak programu na wypadek wygranej. W istocie bowiem PO patrzy do tyłu, więc po co ma pokazywać program na przyszłość? W tył są też zorientowani najzagorzalsi zwolennicy PO, którzy skorzystali na transformacji, mają emerytury i oszczędności, wykształcili dzieci i też uważają, że mieli rację, a jeśli tylu Polaków wciąż popiera PiS, to znaczy, że taki mamy naród: tępy, antysemicki i niewdzięczny
— uważa autorka.
Można powiedzieć, że polityczne wybory Polaków w dużej mierze związane są z tym, czy komuś „udało się” w transformacji ustrojowej, czy też nie. Podobny paradygmat działania podejmuje Platforma, która najwidoczniej uważa, że skoro historia potoczyła się tak a nie inaczej, to jest to najlepszy dowód na to, że tak musiało być.
To do tej grupy najczęściej też Donald Tusk mówi, porównując PiS do PRL, którego młodsi przecież nie znają, wracając do konfliktów politycznych sprzed przynajmniej dekady. Fakt, że szalejący nie tylko w Polsce populizm jest najlepszym dowodem na niesłuszność co najmniej części liberalnych dogmatów i rozwiązań, jest uparcie niedostrzegany
— pisze Katarzyna Przyborska.
Starcie PO−PiS rozgrywa się zatem nie na poziomie strategii, ale emocji. Zamiast głowić się nad tym, jak nie karmić populizmu, liberałowie chcą, by przyznać im rację. To, jak głęboko wierzą w dogmaty, pokazuje nawet powtarzany pomysł na kampanię: zmęczyć się i tym zmęczeniem, krwią, potem i łzami przekonać wyborców do siebie. Po co się tak męczą? Mniejsza z tym. Ważne, że się męczą i nie liczą nadgodzin
— dodaje.
Publicystka „Krytyki Politycznej” twierdzi, że według PO nie jest istotne, jakie stawia się przed społeczeństwem cele i jaki program pozytywny ma się do zaoferowania Polakom. Najważniejsze, że Platforma walczy i w tej walce wszyscy powinni się zaangażować - oczywiście pod przywództwem Tuska. W tym względzie były przewodniczący Rady Europejskiej jest głuchy nawet na głosy swoich najżarliwszych zwolenników, mających często radykalne poglądy.
Nie wartości, prawa człowieka – jak chciałyby ich zwolenniczki, takie jak Agnieszka Holland czy Janina Ochojska. Krytyka ze strony Ochojskiej stała się zresztą powodem zranionych uczuć: Borys Budka oświadczył, że Ochojska krytykuje, bo nie widzi „ognia w naszych sercach” ani ile osób zaangażowało się w prekampanię
— podkreśla.
Politycy Platformy, jako zasadniczy element swojej narracji, wskazują także ciężką, wyczerpującą pracę, której oddanie ma oddalać pytania o szczegóły programowe. To także jeden z bon motów liberalnego arsenału lat ‘90 - „wystarczy ciężka praca, a osiągnąć można wszystko”. Zatem nie treść, nie propozycje zmian ani reform, odgrywają pierwszoplanową rolę w strategii Tuska ale sam ruch - czyli nieustanne młócenie antypisowskiej retoryki.
Bartłomiej Sienkiewicz jest zaś przekonany, że aby wygrać, trzeba przekonać ludzi, że politycy nie są klasą próżniaczą, „aż zobaczą, że się słaniamy ze zmęczenia. Jedyny konkret, jaki mamy, to pokazać, że nam zależy, że drapiemy trawę pazurami. […] Nawet jeśli nie idzie, to znaczy, że jeszcze więcej trzeba dawać z siebie, mamy być złachani do dna dlatego, że nam zależy” – mówił w radiu Tok FM. Podobnie o potrzebie ciężkiej pracy mówił Rafał Trzaskowski w Białymstoku i kolejni politycy
— zauważa Przyborska.
Doktrynerstwo Platformy
Wszystkie wysiłki Platformy, czy to wyolbrzymione czy nie, mogą spełznąć na niczym, jeśli środowisko Tuska w porę nie opamięta się i nie zrezygnuje ze swego fundamentalistycznego podejścia w kwestii współpracy z resztą opozycji - wydaje się mówić między wierszami Katarzyna Przyborska. Utyskuje ona, że rozpropagowany przez Tuska marsz 4 czerwca nie był z nikim konsultowany, przez co postawił on swoich potencjalnych partnerów pod ścianą, działając pod dyktando „logiki szantażu”.
Być może więc na marsz 4 czerwca przyjdą ci, którzy wiedzą, że 4 czerwca 1989 mieli rację i zagłosowali właściwie. Może pojawi się też garstka tych, co mają silne poczucie obowiązku. Czy jednak da to energię i liczebność potrzebną, by ruszyć na Belweder? Wątpię. A jeśli marsz 4 czerwca nie będzie spektakularny – będzie fiaskiem
— twierdzi autorka.
Donald Tusk niby już się zorientował, że Polska nie jest już taka, jaką zostawiał ją w 2014 roku, a jednak wciąż usiłuje zwracać się do wyborców, zwłaszcza innych partii, z góry, jak patron
— dodaje.
Katarzyna Przyborska podsumowuje swoją publikację stwierdzeniem, że Donald Tusk oczywiście chciałby mieć inną drużynę, bardziej jednorodną, spolegliwą i uległą, a jednak scena polityczna w Polsce wygląda tak, a nie inaczej. Zauważa ona, że Tusk jako odpowiedzialny lider, który chce rzucić wyzwanie rządom PiS, powinien działać według przysłowia „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”.
Może Polacy mają dość arogancji władzy, przekonania o własnej nieomylności i posiadaniu na własność racji, czyli uzurpowania sobie uprzywilejowanej pozycji? Może chcą szacunku i cenią pluralizm poglądów?
— zastanawia się Przyborska.
Wiadomo oczywiście, że dziennikarka „Krytyki Politycznej” patrzy na sprawę z punktu widzenia lewicowej publicystki, zawiedzionej brakiem chęci Tuska do partnerskiego traktowania partii Czarzastego i Zandberga. Zauważa ona miałkość i programowe braki Platformy, które wypełniłaby zapewne lewicową agendą ideologiczną. Jednakże wolicjonalna lichość, poczucie wyższości - nabyte w latach ‘90, a także nieumiejętność przyjęcia innych prawd, prócz własnej, są zauważalne dla wszystkich stron politycznego sporu. To właśnie może być przyczyną problemów Platformy Obywatelskiej, która wydaje się być partią nie rozumiejącą współczesnego społeczeństwa, zatrzymaną mentalnie na przełomie wieków.
CZYTAJ TEŻ:
— List otwarty do elektoratu, który nie chce słuchać autorytetów
pn/krytykapolityczna.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/644112-krytyka-polityczna-punktuje-tuska-wywyzsza-sie-jak-patron