W swoim cyklicznym wpisie w „Gazecie Wyborczej” prof. Magdalena Środa – na fali wystąpień szkalujących Polaków podczas II wojny światowej jako społeczeństwo powszechnie antysemickie – dołącza do tej narracji wypominając Polsce… obronę granicy z Białorusią przed nielegalną migracją. W imię odrzucenia „lukrowania” naszej przeszłości.
W tekście prof. Środy znajdziemy – jak zwykle – kilka z gruntu rozsądnych twierdzeń, na których buduje ona swoje fantasmagorie, by na koniec wmówić czytelnikowi „Wyborczej”, że cały jej wywód jakoś się ze sobą spina i powinniśmy się - jak ona - wstydzić.
Budulec tożsamości
I tak czytamy w „Wyborczej”, że „przeszłość jest budulcem wspólnotowej tożsamości, dzięki której jako jednostki wiemy, kim jesteśmy”. Jednak „nie da się jej (tożsamości – przyp. red.) zbudować na lukrze”.
Prawda o faktach jest podstawą naszej tożsamości. A ta składa się z elementów dobrych i złych
— pisze prof. Środa dodając, że nie musi „czytać książek Barbary Engelking czy Jana Grabowskiego, by wiedzieć, że historia każdego narodu zawiera wstydliwe i haniebne karty”. I trudno się z tym fragmentem tekstu nie zgodzić – o ile umie się dostrzegać w swojej historii powody do wstydu, kiedy takie mamy, ale i powody do dumy, a tym Polacy mają ze swojej historii więcej, niż wiele innych narodów.
Tu jednak kończy się Środa jako profesor opierający się na faktach, a zaczyna piewca polskiego wstydu, który zdaje się widzieć jedynie - co prof. Środę gubi - do absurdalnych rozmiarów wyolbrzymiane karty haniebne.
Nie muszę znać faktów, statystyk, kontekstu historycznego, by swoje wiedzieć
Środa bez zażenowania twierdzi, że nie musi znać statystyk, „ilu Żydów zostało uratowanych przez Polaków, ilu zginęło przez szmalcowników, a ilu zderzyło się z obojętnością”.
Nie muszę nawet mieć rozeznania w projektach politycznych II RP ani czytać Dmowskiego, by wiedzieć, że niepodległość współistniała z powszechnym antysemityzmem, tak, jak powojenne wyzwolenie z pogromami
— pisze Środa, po czym w swoim stylu przeskakuje do obecnej rzeczywistości politycznej.
Wystarczy, że widzę popularność partii, które budują politykę na straszeniu wymyślonym wrogiem (np. uchodźcą), że wiem, jak nośne są hasła nienawiści do obcych, że obserwuję rosnące w silę ugrupowania faszyzujące, jestem świadkiem znieczulicy wobec tego, co dzieje się na granicy białoruskiej…
— kontynuuje Środa.
Politycy budujący wizję naszego bohaterstwa i czystości moralnej, gotowi do wszelkich kłamstw i zatajeń, by lukrować naszą wspólnotową tożsamość, działają przeciwskutecznie
— dodaje.
„Powinniśmy być dumni i odczuwać wstyd”
Po tej niczym sensownym nieuzasadnionej wkładce Środa wraca do profesorskiej narracji wnioskując z powyższego, że „jesteśmy wspaniałym narodem i narodem splamionym hańbą antysemityzmu”.
Jesteśmy dzielni i tchórzliwi, waleczni i obojętni na ludzką krzywdę. Możemy być dumni i odczuwać wstyd…”
— pisze przyznając, że odczuwa wstyd nie tylko z powodu polskiego antysemityzmu, ale i z powodu „tych, którzy z premedytacją niszczą prawdę o naszej wspólnotowej tożsamości, myśląc, że lukier da im zwycięstwo w wyborach”.
Trzeba nie lada determinacji, maksimum złej woli i zacietrzewienia politycznego, by do jednego worka wkładać twierdzenia o naszym „powszechnym antysemityzmie” w czasach II wojny światowej i nie próbować nawet tego niczym uzasadnić, by następnie przyrównać czasy wojny i okupacji z obecną obroną polskich granic przed zaprogramowaną przez Rosję nielegalną migracją z Białorusi. Po to, by tam, gdzie Niemcy - widzieć Polaków. Tam, gdzie nielegalni migranci szturmujący polską granicę - tragedię Holokaustu. Prof. Środa nieustannie w tej materii - zaślepienia ideologicznego, politycznego, szerzenia pedagogiki wstydu - tworzy nowe standardy.
rdm/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/644079-teorie-srody-w-wyborczej-ws-wstydliwej-historii-polakow