Ta bijatyka po stronie opozycji ma swój cel. Chodzi o to, by przykryć programową mizerię i brak pomysłu na Polskę. Stąd wielotygodniowe dyskusje o „grzechu symetryzmu” oraz o marszu 4 czerwca. Zrobią i przegadają wszystko, byle tylko nie powiedzieć Polakom prawdy. Wysyła więc do mediów radykałów, którzy tylko zabagniają obraz rzeczywistości.
Dlaczego redaktor Sroczyński porównał Romana Giertycha do jednego z lokalnych działaczy „Solidarnej Polski”? Skąd ta bijatyka w mediach społecznościowych? Dlaczego od niemal dwóch tygodni toczy się jednocześnie szarpanina w temacie braku zaproszeń dla polityków opozycji na marsz Tuska, który ma odbyć się 4 czerwca?Odpowiedzią na te pytania jest milczenie. Milczenie największych partii opozycyjnych na temat programu i powyborczego, na temat zmian, które chcą zaprezentować. Co dziś słyszymy? „Najważniejsze jest odsunięcie PiS od władzy i pieniądze z KPO”. Te dwa zaklęcia spinają dziś opozycję, ale programu w tym ani na jotę.
Te dyskusje zastępcze służą też tym politykom opozycji, dla których najważniejszą zmianą, po ewentualnym zwycięstwie opozycji, będzie powrót „do tego co już było”. Takich ludzi w samej Koalicji Obywatelskiej jest bardzo wielu. Czekaja na powrót starych czasów: bezkarności, dzikiej prywatyzacji, instytucjonalnego służalstwa wobec Berlina i Brukseli. Oni też pałają największą żądzą zemsty na tych, którzy odważyli się odejść od linii rządów PO-PSL, a wcześniej SLD.
I tak toczy się spór na linii Wielowieyska - Giertych - Sroczyński (kolejność dowolna), trwają twitterowe bitwy pomiędzy politykami i satelitami PO i Konfederacji. Do tego dochodzą fochy prezentowane (często słusznie) przez Kosiniaka-Kamysza i Hołownię. Tusk pogubił się w tym chyba najbardziej, bo jego narracja słabnie i rozmywa się w opozycyjnym marazmie.
To dobry moment dla Zjednoczonej Prawicy do mocniejszego szarpnięcia cuglami, odważnej wielopłaszczyznowej ofensywy programowej. Taka, po części, już trwa, konsekwentnie rozdzielana pomiędzy najbardziej popularnych (i decyzyjnych) polityków prawicy. Wydaje się jednak, że uderzyć trzeba jeszcze mocniej. Pewnie dlatego Jarosław Kaczyński właśnie teraz włączył się mocniej w kampanię, a jego głos jest słyszalny bardziej. Miejmy nadzieję, że siłami prezesa, jego sztab, będzie zarządzał rozsądnie.
Tymczasem opozycja ma problem ze wspólną narracją, narzuceniem swojej opowieści, nawet w mediach z nią mocno zblatowanych. Tam też narasta frustracja i zwykła bezsilność. Stąd cała armia radykałów, którzy zapełniają łamy „Wyborczej”, czy krzesła w studiach TVN24 oraz Radia Zet. Opozycyjni radykałowie zawładnęli debatą po tej stronie sporu, masakrując (wykuwany z dużym trudem i kosztowny) obraz opozycji, jako formacji wprawdzie niespójnej, ale jednak przewidywalnej. Dziś gwiazdami są Ochojska, Giertych, itd. A gdzie jest pan Trzaskowski, który miał się „ostro wziąć za robotę”? Już znużyło go kilkudniowe (i fasadowe) wspieranie swojego największego konkurenta - Donalda Tuska? Widać dziś, że po atmosferze (dla wielu analityków sztucznej) sojuszu niewiele już zostało. Donald Tusk uznał, że zażegnał kryzys, a Rafał Trzaskowski schował się za płotem warszawskiego ratusza i czeka na kolejną okazję. Tak to się kręci i kręcić będzie.
Moment w historii Polski jest szczególny, stawka nadchodzących wyborów ogromna. Prawica zdaje się to rozumieć, a opozycja? Jak zawsze zajmuje się tylko sobą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643943-tusk-giertych-i-ochojska-czyli-tematy-zastepcze-opozycji