Zaskakująco poruszający jest krótki tekst Stanisława Dłuskiego, krytyka literackiego i wykładowcy Uniwersytetu Rzeszowskiego, jaki popełnił on dla Dwumiesięcznika „Arcana”. Artykulik poświęcony jest przedwojennemu poecie Władysławowi Sebyle, który na długo przed wybuchem II wojny światowej wyczuwał już ten apokaliptyczny niepokój nadchodzących machin totalitaryzmów, które zmiażdżą Polskę. Zresztą Dłuski postać Sebyły ujmuje najbardziej treściwie:
Władysław Sebyła (1902–1940), podporucznik Wojska Polskiego, zamordowany przez NKWD, poeta osobny, stanął w swoim krótkim życiu wobec spraw ostatecznych. Ostatni wiersz epoki, jak to określił Czesław Miłosz, o incipicie I znowu tupot nóg sołdackich, stawia nas wobec „sytuacji granicznych” (K. Jaspers), czyli samotności, cierpienia, śmierci, walki. Kim jesteśmy, kiedy Ojczyzna jest zagrożona od początku państwowości, czy nasze życie to tylko konsump- cja i zabawa na placach ludzkości, ucieczka do różnych przyjemności, po co się zastanawiać, skupiać nad sensem?
Jednak krytyk literacki nie bez powodu właśnie teraz przywołuje przedwojennego poetę:
Jest lato, początek sierpnia 2022, w rzeszowskim rynku pod parasolkami gwar, ślinią się dziewczyny i chłopcy nad szklankami piwa, muzyka gra na Tytanicu. Sebyłę wspominał na przykład Jarosław Iwaszkiewicz jako zawsze zamyślonego, smutnego, zanurzonego w sobie, z dystansem do ludzi i świata. Na lotnisku w Jasionce rakiety i żołnierze. Latają samoloty. Przejmująca cisza straszy zębami nocy. Ja zanurzony w sobie wciąż wracam do tych wierszy od lat osiemdziesiątych, kiedy jako młody wierszokleta i polonista zostałem zauroczony tymi wizjami.
To przeplatanie lata 1939 roku z ostatnim latem musi być widoczne właśnie z Rzeszowa i szerzej - Podkarpacia - które stało się bramą życia dla milionów uchodźców z Ukrainy. Przeczucie nadchodzącej Apokalipsy albo przynajmniej jakichś nowych tragicznych czasów, które nad sobą wyczuwał ongiś Sebyła, gdy wspominał „tupot nóg sołdackich”, „sotni gwizd kozackich” i „gwiaździstego nad Europą buta”. Dziś to nie jest tupot nóg bezładnie biegnących na ukraińskie okopy zeków, ale monotonne wybuchy pocisków w przyfrontowej wiosce, nie „gwizd” ale rechot okupantów na południu i wschodzie Ukrainy i nie „gwieździsty but” ale cyniczne uśmieszki Putina, Sholza i Macrona.
Gdy jednak Dłuski wspomina o tym gdzie spoczęły doczesne szczątki Sebyły - a był to cmentarz wojskowy na Piatichatkach w Charkowie - warto dopisać tu ciąg dalszy. Otóż zamordowany w katyńskim ludobójstwie Sebyła znowu stał się celem Sowietów. W marcu zeszłego roku grobu poety dosięgnęły odpryski rosyjskich rakiet kasetowych jakie spadły właśnie na cmentarz. Jedna z tych rakiet wbiła się pod kątem 45 stopni u stóp prosto stojącego katolickiego Krzyża. Nikomu nic się nie stało, bo przecież agresor ostrzelał miejsce zmarłych pociskami dla żywych, ale do Piatichatek zbliżały się już wojska rosyjskie, znane także i z tego że niszczą groby i miejsca pamięci po swoich zbrodniach.
Wojna. Reportaż z Ukrainy (fragment)
Ktoś może nie wierzyć, że Kreml podniesie rękę tak daleko na Zachód, przecież jesteśmy członkiem NATO! Ale wiemy, że przez ćwierć wieku Moskwa wywoływała wojny za każdym razem o szczebel wyżej w randze międzynarodowej - wysadzała swoje bloki mieszkalne w ramach prowokacji FSB, zabijała ludność cywilną będącej częścią jej imperium Czeczenii, ale potem wysłała swoje czołgi na stolicę Gruzji, później hybrydyowo sięgnęła po Krym i Donbas, a teraz - znów krok dalej, szczebel wyżej - zaatakowała największe państwo w Europie. W akompaniamencie wojennych wybuchów rosyjski parlament rozważa „anulowanie niepodległości” państw bałtyckich, minister spraw zagranicznych Sergiej Ławrow grozi wojną jądrową, a sam Putin w tym samym przemówieniu, w którym zapowiedział zniszczenie Ukrainy wspominał też o Polsce, która powinna być wdzięczna Związkowi Sowieckiemu za ziemie odzyskane.
Sygnałów ostrzegawczych dla Polski jest jeszcze więcej. Jeden z głównych sponsorów rosyjskich zbrojeń okazał się być pogodzonym z potencjalną klęską Ukrainy i rosyjskimi zbrodniami na ludności cywilnej. Niemcy - wbrew polskim ostrzeżeniom i amerykańskim sankcjom - dopięły swego projektu i w styczniu we współpracy ze spółkami Kremla ukończyły budowę drugiej nitki Gazociągu Północnego. Miesiąc później Putin mógł rozpocząć wojnę. Berlin - mający w swojej nieodległej karcie zbrodnie narodowego socjalizmu do tej pory ociąga się i sabotuje pomoc dla ofiar kolejnej, tym razem rosyjskiej, odsłony nazizmu. Jeśli kanclerzowi Scholzowi morderstwa w Irpieniu czy bombardowania szpital i przedszkoli nie przemówiły do rozsądku, by przekazał ciężki sprzęt Ukrainie, to co przemówi do naszych europejskich „sojuszników”, gdy czołgi Putina i Łukaszenki ruszą przez Suwałki w stronę Obwodu Kaliningradzkiego? Myślicie, że nie znajdzie się wygodne usprawiedliwienie, by reakcję Niemiec czy Francji opóźnić?
(…)
Na 3 dni przed wtargnięciem armii Putina na teren suwerennego kraju kwestionował jeszcze prawo ukraińskiego rządu i prezydenta do sprawowania władzy - to memento powinno dotyczyć także dyskursu politycznego w Polsce. Wielka tyrada rosyjskiego fuhrera trwała ponad dwie godziny i aż dziwne, że po niej naród ukraiński nie otworzył oczu. Ale czy my otworzyliśmy oczy po Tragedii Smoleńskiej, gdy Putin prowadził rozmaite zagrywki przeciwko głowie państwa?
Koło historii wstrzymane na chwilę?
Intuicja Sebyły nie wyczerpała się wraz z hekatombą II wojny światowej i nawet jego osobista historia nie znalazła zakończenia po upamiętnieniu miejsca spoczynku. Rosjanie wciąż wściekle walczą z tym, co dobre, szlachetne i piękne - nic więc dziwnego, że polska kultura wschodniemu imperium od wieków tak stanowczo się przeciwstawia.
Dłuski nie zadaje wprost najważniejszego pytania, ale też nie musi, skoro wspomina kilkukrotnie wiersz Sebyły, w którym owe najważniejsze pytanie pada:
Ojczyzno moja, a ty trwasz w żelaznym pogrążona gwarze, światowidową mroczną twarz zwracając w cztery strony wraże.
I marzy ci się chleb i miód, i szklane domy w rodnych sadach, i szczęśliwości pełen trud, pod gałęziami lip biesiada.
A niebo wokół się czerwieni, ocknął się kontuszowy trup, przystają mędrcy przerażeni, opustoszały widząc grób.
I znów? Czy znów? Kołowrót dziejów w płonący krąg porywa nas, skończyły się sny kołodziejów, stalowy szumi groźny las.
I znów? Czy znów?
W tekście wykorzystałem fragmenty Dwumiesięcznika Arcana, wiersz Władysława Sebyły i książki „Wojna. Reportaż z Ukrainy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643732-ukraincy-tez-nie-wierzyli-ze-dotknie-ich-taka-wojna