„Jeżeli Donald Tusk zgodzi się, żeby na tym marszu jako równi z nim stanęli pozostali liderzy partii opozycyjnych, to jest możliwe, że oni również się tam pojawią, natomiast w tej chwili czują się szantażowani. Z drugiej strony pozostali liderzy partii opozycyjnych są w tej sprawie postawieni w takim rozkroku – z jednej strony trudno im nie przyklaskiwać znaczącej inicjatywie po stronie opozycji, która mobilizuje elektorat, ale zdają sobie też sprawę z tego, że jeżeli byłoby to wydarzenie zawłaszczone przez PO, to udział w takim marszu nie jest w ich interesie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z KUL, odnosząc się do zaplanowanego na 4 czerwca marszu organizowanego przez PO.
wPolityce.pl: Donald Tusk wezwał wszystkich na organizowany przez PO marsz 4 czerwca „przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską”. Jakie jest polityczne znaczenie tej inicjatywy?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: To jest kolejna inicjatywa, która ma czynić z PO lidera opozycji, wskazywać, że działania podejmowane przez Donalda Tuska są tymi, które powinny być zobowiązujące pozostałe ugrupowania opozycji do tego, by wspierać PO, ponieważ w innym wypadku będzie to działanie na rzecz PiS-u. W tym pobrzmiewa nutka swoistego szantażu, który słychać od dłuższego czasu nie tylko w wypowiedziach Donalda Tuska. Ten szantaż polega na tym, że jeżeli cała opozycja nie wpisuje się w inicjatywy PO, to działa na rzecz rządzących. Marsz 4 czerwca jest przez resztę opozycji traktowane z daleko idącą rezerwą ze względu na to, że to wydarzenie może się okazać pokazem słabości, a nie siły, i to nie tylko słabości PO, tylko całej opozycji. Jeśli ten marsz nie będzie miał bardzo dużej frekwencji, zwłaszcza w porównaniu z inicjatywami nazwijmy je umownie patriotycznymi, to w ten sposób objawiłaby się słabość całej opozycji.
Ile osób na takim marszu powinno się pojawić, by można było uznać to zgromadzenie za sukces?
Liczba uczestników powinna być porównywalna jak na dużych zgromadzeniach patriotycznych, czyli chodzi o co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ale jeżeli to ma być akcja ogólnopolska pokazująca zdecydowane poparcie dla opozycji, to ta frekwencja powinna być bliższa takiej, o jakiej mówił prezydent Wałęsa, czyli milion ludzi na ulicy – to byłby prawdziwy głos ludu, mogący postawić rządzących w bardzo trudnej sytuacji.
Bardziej prawdopodobne jest jednak – biorąc pod uwagę zgromadzenia zwolenników opozycji z przeszłości - że uczestników tego marszu będzie około 20 tysięcy. I co wówczas?
Wówczas i tak nastąpiłaby próba przedstawienia tego wydarzenia przez środowiska bliższe opozycji jako sukces. Faktycznie jeżeli na tym marszu będzie przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to będzie można mówić, że poparcie tego wydarzenia miało charakter masowy. Natomiast jeśli liczba uczestników tego marszu będzie znacząco niższa niż zgromadzeń organizowanych przez środowiska patriotyczne, to będzie to mimo wszystko traktowane jako porażka. Wydaje mi się, że dla Donalda Tuska było ważne, by datę 4 czerwca zagospodarować tak, by inne ugrupowania opozycyjne nie mogły wystąpić z jakąś swoją inicjatywą. To na pewno już się w jakimś sensie udało PO.
Co liderzy pozostałych partii opozycyjnych mogą zrobić wobec takiego swoistego wywołania do tablicy przez Donalda Tuska? Włodzimierz Czarzasty już wypowiadał się na temat tego marszu w taki sposób, że pewnie tam będzie, zdaje się, iż Robert Biedroń również odpowiedział pozytywnie na wezwanie szefa PO, ale reszta liderów formacji opozycyjnych nie kwapi się do zadeklarowania swojego udziału.
Tu jest jeszcze dużo do negocjacji. Jeżeli Donald Tusk zgodzi się, żeby na tym marszu jako równi z nim stanęli pozostali liderzy partii opozycyjnych, to jest możliwe, że oni również się tam pojawią, natomiast w tej chwili czują się szantażowani. Z drugiej strony pozostali liderzy partii opozycyjnych są w tej sprawie postawieni w takim rozkroku – z jednej strony trudno im nie przyklaskiwać znaczącej inicjatywie po stronie opozycji, która mobilizuje elektorat, ale zdają sobie też sprawę z tego, że jeżeli byłoby to wydarzenie zawłaszczone przez PO, to udział w takim marszu nie jest w ich interesie. Nie byłoby w ich interesie występowanie na scenie obok Donalda Tuska, bo mogłyby tam paść słowa nawołujące do stworzenia jednej listy. Byłaby to przegrana propagandowa reszty opozycji.
Donald Tusk mógłby ze sceny powiedzieć, że co prawda jednej listy jeszcze nie ma, ale na razie przynajmniej udało mu się wezwać wszystkich liderów opozycji na marsz organizowany przez PO.
Tak, mógłby powiedzieć: „Jesteśmy tu razem, zobaczcie ile osób nas popiera, zatem cóż stoi na przeszkodzie, żebyśmy się zjednoczyli” itd. To działałoby propagandowo na rzecz Donalda Tuska, a pozostali liderzy opozycji zostaliby z niczym.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643693-nasz-wywiad-prof-jablonskitusk-szantazuje-reszte-opozycji