Po odtrąbieniu sukcesu marszu przyjdzie czas na porachunki, czyli dintojrę, bo w kręgach Tuska i Platformy inne metody nie wchodzą w grę.
Im bliżej będzie 4 czerwca 2023 r., tym zabawniejsze pojawią się tłumaczenia, po co Donald Tusk zwołał wtedy marsz. W ostatnich dniach przed imprezą celem może już być ocalenie Ziemi przed ogromnym meteorytem, który Jarosław Kaczyński gdzieś w odległym kosmosie przekierował na Ziemię, zaś Donaldowi Tuskowi w jakiejś szczepionce przemycił naprowadzającego chipa. Tak, żeby wielki kawał skały spadł przewodniczącemu Platformy Obywatelskiej prosto na elektryczną hulajnogę.
Można się spodziewać rosnącej groteski po tym, jak Tusk 20 kwietnia 2023 r. w podlaskim Kleosinie wezwał ludzi „na marsz 4 czerwca do Warszawy, żeby wiedzieli, co ich czeka jeśli będą chcieli ukraść nam demokrację, sfałszować wybory albo je odwołać”. W jednym zdaniu mamy zapowiedź odwetu za chęci, które w ogóle nie muszą zaistnieć, a wystarczy, że Tusk je wyczuje, stwierdzenie, kto jest właścicielem demokracji (wiadomo, że Tusk i spółka) i zapowiedź oświecenia.
Jeśli ktoś ma coś wiedzieć po marszu, to pewnie można się spodziewać jakichś pokazowych procesów i egzekucji, bo przecież samo gadanie mało kogo jest w stanie przekonać. Jakaś gilotyna lub szubienica na ruchomej platformie? Ale kto w roli kata, gdy jest tylu chętnych? I czy sznur ekologiczny, zaś ostrze wykute tylko siłą mięśni? No i czy platforma elektryczna, bo chyba nie z silnikiem spalinowym? I jak zutylizowane zostanie potem truchło wzorcowego wroga demokracji?
Zapowiedź odwetu to był tylko wstęp do planu eksterminacji po „zwycięstwie KO w jesiennych wyborach”. Wprawdzie zaczęło się wesoło, bo zapowiedź, że „pierwsze 100 dni to będzie naprawdę bardzo ciężka harówa” wywołała niebywałą wesołość, jako że nikomu Tusk i KO nie skojarzyli się z „harówą”. Trudno też zrozumieć, co oznaczają „bardzo twarde decyzje”, gdyż twarde mogą być co najwyżej skutki. W każdym razie „nie będzie litości dla tych, którzy ukradli, skrzywdzili drugiego człowieka. Będą musieli zapłacić”.
Biedny Sławomir Nowak, tym bardziej że wyszedł z pudła. Biedni Włodzimierz Karpiński i Rafał Baniak. Ale, żeby tak kolegów! Może się nie podzielili? Może reklamówki wypełnione forsą poszły pod błędny adres? No, bo chyba żaden kurier sobie tego nie przytulił? Chociaż, co można wiedzieć o innych, nawet gdy to najbliższa rodzina?
Swoją politgramotę w Kleosinie Tusk odstawiał w szkole podstawowej noszącej imię Jana Pawła II. Wprawdzie w kwietniu rzadko są burze z piorunami, ale bywają, lecz tym razem piorun nie strzelił, gdy Tusk mówił (jak widać, wielkie są pokłady Bożego miłosierdzia): „Może to jest miejsce i czas, żeby głośno powiedzieć, jak ważne było dla naszego pokolenia przepiękne i niezwykle twórcze doświadczenie, jakim była obecność Jana Pawła II, którego wszyscy bez wyjątku będziemy pamiętali, którego mamy w sercach jako tego, który pomógł odzyskać Polakom i Polkom godność, wolność, a Polsce niepodległość”. I zapewne w czymś pomógł samemu Tuskowi, skoro ten wspomniał swoje spotkania z Janem Pawłem II. W tym miejscu nie wypada cytować Szymka z Budziejowic, choć jego ocena pasuje jak ulał.
Jeśli to, co ma załatwić marsz 4 czerwca 2023 r. będzie się rozrastać, to impreza może potrwać miesiąc, a nawet rok. Tylko kto to wytrzyma? Gdy 4 czerwca 2019 r. w Gdańsku (w 30. rocznicę niecnotliwych wyborów) chciano Tuskowi (jeszcze wtedy na brukselskim żołdzie) pokazać, co można „siłom i godnościom osobistom” („Ucz się, Jasiu!”), wypadło to nędznie. Przez co także przemówienie Donalda Tuska wypadło nędznie. Równie nędznie było 10 października 2021 r., gdy Tusk wezwał do protestów w całym kraju przeciwko „możliwemu polexitowi” i pod hasłem „Zostaję w Unii”.
Jest nadzieja, że 4 czerwca 2023 r. będzie inaczej, a to dzięki Eugeniuszowi Kłopotkowi. Obecnie to wójt gminy Warlubie, ale kiedyś poseł PSL, no i przez lata specjalista od hodowli gęsi białej kołudzkiej. Znając zwyczaje gęsi, dr Kłopotek Eugeniusz (uogólniający niczym specjalista od mrówek Edward O. Wilson) stwierdził: „Uważam, że momentem zwrotnym może być to, co zaproponował Donald Tusk, a zatem marsz w Warszawie 4 czerwca. Jeśli na tym marszu w obronie demokracji nie zjawi się cała opozycja, to możemy sobie powiedzieć – było, minęło i zapomnijmy o wygraniu wyborów”. Można by powiedzieć, wszystkie gęsi na marsz, bo jak nie to, to będą tylko półgęski.
Z dr. Kłopotkiem Eugeniuszem kłopot jest taki, że będąc przez ostatnie lata bliżej gęsi niż polityki nie zauważył, iż marsz 4 czerwca 2023 r. tylko pozornie jest wymierzony w PiS. W istocie Donaldowi Tuskowi chodzi o to, żeby postraszyć te opozycyjne partie, które ukatrupiły jego wspaniałą ideę jednej listy. Tusk chce pokazać, że obejdzie się bez nich, a w stosownej chwili się zemści. Gdy zatem Kłopotek widzi kłopot w nieobecności opozycji, Tuskowi byłaby ona na rękę, bo sam odtrąbi wielki sukces nie dzieląc się nim z nikim. Przy czym wielkim sukcesem będzie nawet 10 tys. uczestników, bo służby stołecznego ratusza jak zwykle pomnożą to przez 10 i będzie szał.
Po odtrąbieniu sukcesu przyjdzie czas na porachunki, a te będą oczywiście miały charakter dintojry, bo w tych kręgach inne metody nie wchodzą w grę. Tylko ktoś naiwny i przebywający w świecie gęsi, a nie polityków może się łudzić, że Donald Tusk chce zrobić cokolwiek dla kogokolwiek. Tusk zawsze myśli o sobie i działa wyłącznie dla siebie. Ale oczywiście potrzebuje jeleni, a jeśli ich brakuje, to przyda się nawet gąsior (gęsior). A może nawet bardziej się przyda, bo łatwiej go przyrządzić i zjeść.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643591-tusk-klopotek-jelen-gasior-gilotyna-i-harowa