„Kiedy w 2015 r. przejęliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ja zostałem u ministra Waszczykowskiego wiceministrem spraw zagranicznych, również odpowiedzialnym za dyplomację publiczną i kulturalną. I proszę sobie wyobrazić, że osoby myślące w ten sposób, jak pani Engelking czy pani Anna Bikont, były przez rząd PO-PSL wysyłane za pieniądze polskiego podatnika w świat, aby opowiadały takie rzeczy” - powiedział w programie „Poranna Rozmowa” na antenie wPolsce.pl sekretarz stanu w KPRM Jan Dziedziczak.
„Po prostu kłamstwo. Pytanie tylko, z czego ono wynika”
Prof. Barbara Engelking w rocznicę Powstania w Getcie Warszawskim przekonywała w programie „Kropka nad i” na antenie TVN24, że szmalcownictwo było postawą powszechną wśród Polaków.
Niektórzy przychodzili się gapić po prostu, komentarze były najróżniejsze. Najczęstsze były komentarze: „Żydki się palą”
— stwierdziła kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
O tę wypowiedź redaktor Wojciech Biedroń zapytał w programie „Poranna Rozmowa” na antenie wPolsce.pl sekretarza stanu w KPRM Jana Dziedziczaka.
Jest to po prostu kłamstwo i pytanie tylko, z czego ono wynika. Czy z jakiejś zaciekłości – a prof. Engelking jest znana przecież nawet z tak skandalicznych słów, jak rozróżnienie śmierci Polaka i Żyda – Polak to śmierć biologiczna, Żyd – głęboka, metafizyczna. Ja widzę w takiej wypowiedzi po prostu szowinizm, tylko że odwrócony
— podkreślił polityk.
Miałem zaszczyt być w ścisłym sztabie organizacji 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. Jako młody student, instruktor ZHR, miałem zaszczyt rozmawiać z kombatantami Powstania Warszawskiego, a więc ludźmi, którzy żyli w Warszawie 1944 r., ale również w 1943 r. Pytałem o atmosferę i ta atmosfera była 100-procentowo inna. Od współczucia biednym ludziom i bezsilności, po całkowicie powszechną atmosferę strachu, że my, Polacy, będziemy następni
— dodał.
Przede wszystkim było to współczucie biednym ludziom, których znali i z którymi żyli Polacy przez wiele dziesięcioleci, druga rzecz – to był strach. Nie było „hahaha, żydki”, jak mówi pani profesor. Było współczucie, bezsilność i strach, że my będziemy następni. Bo wbrew temu, co mówi pani profesor, okupacyjna Warszawa, też po tzw. stronie aryjskiej, nie była sielanką. Codzienne łapanki, rozstrzeliwania, Pawiak, Aleja Szucha – przecież to wszystko działo się
— wskazał Dziedziczak.
„Za polskie pieniądze te osoby szkalowały Polaków”
Minister w Kancelarii Premiera zwrócił uwagę, że za czasów rządów PO-PSL to właśnie ludzie myślący w podobny sposób jak prof. Barbara Engelking opowiadały za granicą o historii Polski - w dodatku za pieniądze podatników.
Kiedy w 2015 r. przejęliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ja zostałem u ministra Waszczykowskiego wiceministrem spraw zagranicznych, również odpowiedzialnym za dyplomację publiczną i kulturalną. I proszę sobie wyobrazić, że osoby myślące w ten sposób, jak pani Engelking czy pani Anna Bikont, były przez rząd PO-PSL wysyłane za pieniądze polskiego podatnika w świat, aby opowiadały takie rzeczy
— podkreślił.
My, Polacy, płaciliśmy podatki i w ramach działań MSZ do 2015 r. takie osoby były wysyłane za nasze pieniądze choćby do Instytutów Polskich. Za polskie pieniądze robiono im sympozja, opłacano prelegentów, promocję w mediach. I te osoby po prostu szkalowały Polaków, pojawiały się publikacje najbardziej znanych gazet świata, z cytatami
— dodał.
Było to przerażające. Pani Engelking, z jej sposobem myślenia, została przewodniczącą Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej
— wskazał sekretarz stanu w KPRM.
Gość redaktora Biedronia odniósł się również do głosów oburzenia ze strony PSL, które współtworzyło przecież rząd, który do opowiadania Polski światu delegował takie osoby jak prof. Engelking.
PSL też był w tym rządzie, więc trzeba powiedzieć, że ta partia brała za to odpowiedzialność. Również autoryzowała tego typu mechanizmy, skrajnie dla Polski niekorzystne
— wskazał Dziedziczak.
Wszyscy znawcy Holokaustu wiedzą, czym jest Międzynarodowa Rada Oświęcimska. Wszystkie jednostki badawcze były obsadzane przez rząd PO-PSL takimi ludźmi. To nie jest jedyna osoba, szereg osób w ten sposób myślących, też pokazujących historię skrajnie niekorzystną dla Polski i Polaków
— dodał.
Dlaczego prof. Engelking i inni atakują Polskę?
Skąd biorą się ataki na Polskę i Polaków w wykonaniu takich naukowców jak Engelking, Gross czy Grabowski?
Część ataków związana jest z osobistymi przekonaniami, osobistymi fobiami antypolskimi, postawami również szowinistycznymi, antypolskimi
— ocenił polityk.
Ale jest też grupa osób, które po prostu chcą robić karierę, zwłaszcza za granicą, jak choćby pan profesor Grabowski, dla mnie desygnat po prostu zdrajcy, który jest w Kanadzie i na oczernianiu Polaków robi karierę
— dodał gość wPolsce.pl.
Dzięki atakowaniu Polski i Polaków, wydobywaniu tych wątków szokujących dla opinii publicznej, on jest zauważalny. Gdyby tego nie robił, nie byłby zauważalny. Tak samo pan Gross, który nie jest nawet historykiem. Ci ludzie chcą po prostu zrobić karierę na Zachodzie, w tych środowiskach wpatrzonych w tematykę Holokaustu i nic poza tym. Zachęcam jednak, żeby patrzeć na wszystko szerzej. Holokaust był straszny, ale aby dobrze go zbadać, trzeba usytuować go w całym kontekście II wojny światowej
— podkreślił.
Ci ludzie tego nie chcą. Oni chcą osobistych karier, prestiżu, pieniędzy, cytatów. I stąd są te ataki na Polskę
— podsumował minister Dziedziczak.
CZYTAJ TAKŻE:
aja/wPolsce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643557-dziedziczak-engelking-grabowski-gross-chca-pieniedzy