„Wszyscy liderzy po stronie opozycyjnej cały czas powtarzają, że trzeba odsunąć PiS od władzy. Jednak od samego gadania nie przybywa decyzji. Trzeba te decyzje w najbliższym czasie podjąć, by później pójść razem. Uważam, że takim momentem zwrotnym może być to, co zaproponował Donald Tusk, a zatem marsz w Warszawie 4 czerwca. Jeśli na tym marszu w obronie demokracji nie zjawi się cała opozycja, to możemy sobie powiedzieć – było, minęło i zapomnijmy o wygraniu wyborów” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Eugeniusz Kłopotek, były poseł PSL, obecnie wójt gminy Warlubie.
wPolityce.pl: Jak pan ocenia obecną kondycję opozycji?
Eugeniusz Kłopotek: (śmiech). Czy musi mi pan zadawać tak trudne pytanie?
W jednej z wypowiedzi medialnych wspominał pan o odbyciu pielgrzymki do Częstochowy, jeśli opozycja pójdzie do wyborów zjednoczona, tak że chyba sprawa jest poważna.
W świątecznej „Kawie na ławę” złożyłem publiczne przyrzeczenie, że jeśli opozycja pójdzie do tych wyborów w jednym bloku, to jestem gotowy wsiąść na rower i pojechać z pielgrzymką dziękczynną do Częstochowy. Później nawet nieco zmodyfikowałem moje przyrzeczenie, że nawet jeśli Lewica chce iść do wyborów osobno, to jeszcze nie ma tragedii, byleby PO, PSL i Polska 2050 poszły do wyborów razem, bo wtedy jest szansa wygrać te wybory. KO sama nie pokona PiS-u. Musimy jej pomóc. Nic nam nie da pójście w trzech, a nie daj Boże w jeszcze większej liczbie bloków opozycyjnych, bo wówczas PiS wygra wybory, zaprosi do koalicji Konfederację, a jeśli będzie im jeszcze paru posłów brakować, to sobie ich kupi – wiadomo, jak to wygląda. Wówczas nie pozostanie mi nic innego jak pojechać do tej Częstochowy, ale będzie to pielgrzymka pokutna za brak roztropności i mądrości po stronie opozycyjnej.
Teraz pan dostrzega brak tej mądrości i roztropności po stronie opozycji?
Póki co nie napawa optymizmem to, co się dzieje po stronie opozycyjnej. Jest jeszcze trochę czasu, ale nie ma go już za wiele. Widzę to szczególnie tu na dole, w tej Polsce powiatowo-gminnej. Ludzie powoli zaczynają być zniechęceni do tych różnych kalkulacji po stronie opozycyjnej. Ludzie chcą już mieć jasny przekaz, a jasnym przekazem jest to, by przynajmniej trzy formacje opozycyjne poszły do wyborów razem, bo wówczas jest szansa wygrać te wybory. Jak wiemy, zwycięzca wyborów dostaje od prezydenta misję tworzenia rządu. Jeśli przegramy, to będziemy nadal w opozycji. Być może co poniektórzy będą z tego zadowoleni, ale jeżeli my od paru ładnych lat cały czas mówimy, że trzeba odsunąć PiS od władzy, to zróbmy to. Jeśli pójdziemy do wyborów rozproszeni, to wygląda to tak, że wcale nie chcemy odsunąć PiS-u od władzy, tylko chcemy się „załapać na Wiejską”.
Czy uważa pan, że obecnie opozycja naprawdę chce wygrać nadchodzące wybory, czy też chodzi raczej o prowadzenie takiej kampanii, by mieć jak najlepszą pozycję w opozycji? Wspomina o tym np. red. Grzegorz Sroczyński w swoim niedawnym głośnym tekście.
Wszyscy liderzy po stronie opozycyjnej cały czas powtarzają, że trzeba odsunąć PiS od władzy. Jednak od samego gadania nie przybywa decyzji. Trzeba te decyzje w najbliższym czasie podjąć, by później pójść razem. Uważam, że takim momentem zwrotnym może być to, co zaproponował Donald Tusk, a zatem marsz w Warszawie 4 czerwca. Jeśli na tym marszu w obronie demokracji nie zjawi się cała opozycja, to możemy sobie powiedzieć – było, minęło i zapomnijmy o wygraniu wyborów.
Liderzy pozostałych partii opozycyjnych mogą sobie jednak zadawać pytanie, dlaczego mają iść na marsz Donalda Tuska, na który nie zostali nawet wcześniej zaproszeni, tylko przewodniczący PO po prostu wezwał na niego wszystkich na Twitterze. Mają być tak postawieni przed faktem dokonanym – Donald Tusk wezwał, to mają się stawić?
Ktoś rzucił dobrą propozycję, bo to również chodzi o historyczną, symboliczną datę - 4 czerwca 1989 roku. W związku z tym, jeżeli 4 czerwca 2023 roku chcemy obronić demokrację w naszym kraju, obronić współpracę i przynależność do UE, musimy być na tym marszu. Ja tam będę.
Ale na przykład aktualni posłowie PSL-u, Marek Sawicki i Władysław Teofil Bartoszewski, w rozmowie ze mną sceptycznie odnosili się do tej propozycji. Obaj zapowiedzieli, że ich na tym marszu nie będzie.
Jeszcze raz powtarzam – wóz albo przewóz. Przestańmy się katować, że z tym warto pójść, a z tym nie. Na litość boską, przecież mówią to wszyscy politolodzy i dziennikarze – to jest jedyna szansa na wygraną, pójść przynajmniej w tym trójkowym bloku, albo też niech KO idzie z Lewicą, a PSL z Polską 2050. W takim wypadku wybory wygrałaby KO z Lewicą, ale ta koncepcja jest mniej prawdopodobna. Bardziej realna wydaje mi się opcja, w której KO, PSL i Polska 2050 idą razem. Jak tego nie będzie, to nie chcę się więcej bawić w taką politykę. Naprawdę nasi liderzy opozycyjni muszą sobie zrobić rachunek sumienia. Trzeba siadać do stołu z Donaldem Tuskiem, czy to się komuś podoba, czy nie. Przecież przewodniczący PO już dał sygnał, że PO jest gotowa trochę się przesunąć, bo oni też doskonale wiedzą, że sami nie wygrają z PiS-em, nie przebiją tego sufitu 30 proc. poparcia.
Mówi pan, że jeśli opozycja wystartuje razem, to nie chce się pan więcej „bawić w taką politykę”. Co to oznacza? Wówczas nie głosowałby pan w wyborach?
Oczywiście będę brał udział w głosowaniu w wyborach, natomiast nie będę kandydował do niczego, po prostu idę już na emeryturę.
A w tych wyborach zamierza pan jeszcze startować?
Nie. Temat Warszawy jest już dla mnie przeszłością. Natomiast w gminie zapowiedziałem, że dokończę moją pracę do końca kadencji. Mam nadzieję, że ukończymy naszą największą inwestycję, jaką jest budowa przedszkola ze żłobkiem i pani przewodniczącej rady powtórzę za klasykiem: „Melduję wykonanie zadania”, w tył zwrot i na emeryturę marsz.
Mówi pan, że to powszechna opinia wśród dziennikarzy i politologów, że tylko zjednoczona opozycja wygra wybory – wydaje mi się, że jednak tak nie jest, są różne głosy w tej sprawie. Są też takie, że jedna lista może wręcz szkodzić opozycji, chociażby dlatego, że wtedy całą opozycję można podpisać: „Donald Tusk”.
Oczywiście, natomiast ja cały czas powtarzam: mogą być dwie listy opozycyjne, nie więcej. Chodzi o to, żeby jedna z tych list wyborczych wygrała te wybory, bo to zwycięskiemu komitetowi prezydent Duda będzie powierzał tworzenie rządu. Jeżeli nie wygra którykolwiek z komitetów opozycyjnych, tylko PiS, to stanie się to, o czym mówiłem wcześniej. Na kolejne lata będzie rządził PiS.
I co by się stało z opozycją, gdyby jednak PiS kolejny raz wygrał? Donald Tusk dalej powinien walczyć o sukces wyborczy za kolejne cztery lata?
Jeżeli jako opozycja przegramy, to będzie to koniec politycznej działalności Donalda Tuska na pierwszej linii frontu. To byłaby jego największa przegrana. Dzisiaj jak się patrzy na scenę opozycyjną, to póki co widać, że Tuskowi się jeszcze chce – jeździ, przekonuje. Natomiast wielu wyborców wątpi w to, czy pozostałe partie opozycyjne chcą wygrać wybory. Taka jest w tej chwili atmosfera w Polsce powiatowej.
PSL-owi nie chce się wygrać wyborców?
Jeszcze raz podkreślam – ludzie tak to zaczynają odbierać. Mi się chce i wierzę również, że mojemu kierownictwu też się chce. By jednak skutecznie odsunąć PiS od władzy, musi być układ trójkowy plus Lewica, albo też układ z dwoma blokami.
W wywiadzie, jakiego udzielił pan Radiu Plus, był pan pytany o wprowadzany przez PiS dodatek dla sołtysów. Czy za rządów PO-PSL były wykonywane tego typu ruchy?
Wtedy ministrem finansów był niejaki pan Rostowski. Pieniędzy nie było na nic. Ile Kosiniak-Kamysz musiał walczyć, żeby wprowadzić tzw. kosiniakowe, tysiąc złotych po urodzeniu dziecka. Wówczas walczyliśmy też o to, by dać dodatek strażakom. Nie można było tego zrobić, bo nie ma pieniędzy. Mówiliśmy o sołtysach – nie, bo nie ma pieniędzy. A proszę bardzo – PiS dał strażakom i są oni zadowoleni, teraz za chwilę da sołtysom. I co, my nie mogliśmy tego zrobić?
Co byłoby w takim razie, gdyby władzę znów przejęła opozycja? Są zapowiedzi, że programy społeczne PiS-u nie będą likwidowane, a nawet będą rozszerzenia – KO mówi o „babciowym”, ale pojawia się pytanie, jaka jest wiarygodność tych zapowiedzi.
To na pewno jest problem. Nie można powiedzieć, że jeśli wygramy, to zabierzemy to, co dał PiS. To, co jest racjonalne, trzeba utrzymać. Jeśli opozycja przejmie władzę, to rządzenie nie będzie łatwe, ale po coś się jest w polityce. Nie po to, by sobie obcinać kupony siedząc w ławach opozycyjnych, tylko po to, by wygrywać, przejąć władzę i mądrze rządzić, pamiętając o własnych błędach, ale też patrząc na błędy, które popełniają obecni rządzący. Powinniśmy wyciągnąć właściwe wnioski, jeszcze nie jest za późno. Uważam, że 4 czerwca to jest ta data przełomowa. Jeżeli cała opozycja nie znajdzie się na tym marszu, to możemy praktycznie rzecz biorąc powiedzieć, że jest pozamiatane.
Czyli jeśli cała opozycja nie stawi się na marszu 4 czerwca, to wybory znów wygra PiS?
Jeśli tak będzie, to wówczas przestanę wierzyć, że pójdziemy do wyborów razem i oczywiście, że wtedy je przegramy. Opozycja musi tu pokazać pewną jedność. Jeśli tej jedności zabraknie, to Jarosław Kaczyński będzie mógł otwierać butelkę szampana, mimo że jeszcze nie będzie zarządzonych wyborów.
Jeżeli opozycja teraz nie potrafi się ze sobą porozumieć, to jak te partie po wyborach miałyby ewentualnie tworzyć wspólny rząd?
Powinniśmy spisać 10 przykazań opozycyjnych – mam nadzieję, że tu katolicy się nie obrażą, sam jestem katolikiem. Zaprezentujmy, co chcemy wspólnie zrealizować będąc u władzy, a w sprawach, gdzie mocno się różnimy, zostawmy to sumieniu każdego z polityków opozycyjnych, nie forsujmy czegoś na siłę. Pójdźmy na wybory z jasnym przekazem – 10 przykazań opozycyjnych i krótka piłka.
Donald Tusk twierdzi jednak, że najważniejsze jest odsunięcie PiS-u od władzy i tyle.
To nie może być tak, że dzisiaj będziemy sobie opowiadać, że trzeba odsunąć PiS od władzy, a pewnych spraw programowych nie będziemy mieli gotowych. Jest jeszcze czas. Usiądźmy wspólnie w maju, spiszmy to porozumienie, spotkajmy się na marszu w Warszawie i jak to się mówi – znów powtórzę za klasykiem – „Alleluja i do przodu”.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643434-klopotek-jesli-nie-pojdziemy-razem-4-czerwca-to-przegramy