Polska nie może uczestniczyć w unijnych szaleństwach „Fit for 55”. Te nazwę należy tłumaczyć jako „szkieletowaty, zagłodzony w roku 2055”. Równie zmyślne co Hołownia 2050.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rzońca: „Fit for 55” jest ideologiczny i nieoszacowany pod względem ekonomicznym. Będzie ściągał UE ku krajom Trzeciego Świata
Unia Europejska jest jedynym regionem świata, który jako całość niemal się nie rozwija. PKB takich krajów jak Francja, Hiszpania, Włochy, Grecja, Portugalia, Finlandia jest niższe niż w 2008 roku. 15 zmarnowanych lat. W 2007 roku PKB Szwajcarii było o 20 miliardów dolarów wyższe niż Belgii. Dziś jest o ponad 200 - 800,6 miliardów dolarów Szwajcarii vs 594 miliardy Belgii. Prawdziwą skalę zniszczeń jakich na gospodarce dokonuje Unia widać dopiero jak policzy się zakumulowane straty Belgów względem Szwajcarów na przestrzeni lat 2007-2021. Sięgają one astronomicznej kwoty 2,2 biliona dolarów. Podobnie Szwecja, w 2007 - PKB takie samo, co w Szwajcarii - 490 miliardów, a dziś o 165 miliardów dolarów niższe niż u Helwetów.
Co oznacza „Fit for 55”?
Przytaczam te statystyki, bo one pokazują, że przewidywane w Polsce koszty owego głodzenia się na rok 2055 - „Fit for 55”, to nie jest abstrakcja. W 2022 roku wydaliśmy ponad 30 miliardów złotych na zakup ETS za granicą. Bank Pekao obliczył, że Polska na głodowanie 2055 wyda 190 miliardów euro do 2030 roku. Zamiast sfinansować rozwój infrastruktury, edukację, zdrowie etc., to my zmarnujemy miliardy na handel ETS i na cła za importowane spoza Unii towary. Do tego trzeba doliczyć koszty spowolnienia rozwoju gospodarki, a może nawet zwijania się jej, jak w przypadku wielu krajów Unii. Wejście w szaleństwo oznacza, że nie osiągniemy dobrobytu. Zatrzymamy się na takim poziomie jakim jesteśmy, a potem z roku na rok, jak inne kraje Unii będziemy chudnąć do szkieletu.
Nie ma takich korzyści jakie byłaby w stanie dać nam Bruksela, które zrekompensowałyby koszty uczestnictwa w tym samobójstwie na raty. Określenie transformacja energetyczna jest całkowicie nietrafne, zakłamujące rzeczywistość. Istotą tego co chcą zafundować eurokraci jest transformacja życia. Obłożenie opłatami ETS choćby transportu nie oznacza tylko podrożenia wszystkich towarów, ale także to, że milionów Europejczyków nie będzie stać choćby na wyjazd na wakacje, na weekend. Uwięzienie ich w miastach i wioskach. To brednie, że mieszkaniec mazowieckiego Węgrowa pojedzie komunikacją zbiorową na weekend do Kadzidłowa na Mazurach, czy Ustrzyk Dolnych w Bieszczady. Dziesiątki tysięcy tych, którzy zbudowali całą infrastrukturę polskiej agroturystyki mogą zacząć pakować swe biznesy. Na wakacje też nie polecimy do taniej Tunezji, bo szaleńcy z Brukseli to uniemożliwią nakładając ETS na transport lotniczy.
Obszar Unii już jest najdroższą strefą życia na świecie. Darujmy sobie porównania do jakichś miejsc punktowych jak Genewa, Singapur, Tel Awiw. A będzie jeszcze drożej. Bo wszystko co wyprodukujemy, zbudujemy, każda usługa obciążone będą sztucznymi kosztami energii. Eufemistyczny zwrot „spadek konkurencyjności gospodarki Unii”, to nic innego jak wielkie bezrobocie - bo nie będzie opłacała się produkcja w Europie, i bieda.
Podobnie podrożeje to, co do Europy będzie importowane. Wyroby ze stali, aluminiowe, nawozy, energia elektryczna, wodór zostaną bowiem obłożone „cłem klimatycznym” tzw. CBAM -Carbon Border Adjustment Mechanism, co spowoduje wzrost cen kolejnych towarów jak choćby żywności. To co jest dziś dostępne dla przeciętnego Europejczyka, stanie się po obłożeniu cłami luksusem. Cłowy rewanż ze strony Chin, czy północnoamerykańskiej strefy UMSCA może też sprawić, że Unia wyląduje na peryferiach globalnego handlu.
Nawet pobieżne opisanie konsekwencji gospodarczych i społecznych zaprowadzenia reżimu „fit for 55” to praca na wielki raport. Nie będzie dziedziny gospodarki, ale też życia, która nie zostanie dotknięta szaleństwem klimatycznym. To będzie transformacja życia, kultury, obyczajów, edukacji, zdrowia, kuchni, a nie energetyczna. Osobnicy którzy nam to fundują doprowadzili do wielkiego kryzysu energetycznego, do tego, że Europa rzęzi, przestaje się globalnie liczyć, są jak narkoman, jak nałogowiec, który tkwi w destrukcyjnym szaleństwie i chce więcej, więcej. To są ludzie niebezpieczni, sfanatyzowani, albo oportunistyczne, bezmyślne miernoty jak ci z polskich wysłańców do Brukseli, którzy głodzenie 55 poparli. W większości nie mają nawet bladego pojęcia nad czym głosują i nie wiedzą choćby tego, że smog nie ma nic wspólnego z CO2. Silniki spalinowe niemal w ogóle nie przyczyniają się do jego powstawania i mają zupełnie pomijalny wpływ na ilość CO2 w atmosferze. A mimo to dziesiątkom, jeśli nie setkom milionów ludzi w Europie chce się je odebrać, choćby windując ceny paliw. Nie ma takiej możliwości, by 250 milionów samochodów w Unii zastąpiono elektrycznymi, zwłaszcza, że na świecie nie skonstruowano jeszcze ani jednej ciężarówki zdolnej na dużym dystansie, w rozsądnym czasie przewieźć tyle towaru co tradycyjny TIR.
W czwartek przyjeżdża do Polski eurokrata Virginijus Sinkeviczius, unijny komisarz ds. środowiska, by łzy nam otrzeć i bzdury opowiadać.
Oznacza to (rozmowy w Polsce) również omówienie stanu wdrażania Europejskiego Zielonego Ładu, naszego planu budowy silniejszej Europy (…). Nie mogę się doczekać bardziej szczegółowego omówienia naszych ambicji środowiskowych z polskim rządem i zainteresowanymi stronami, aby lepiej zrozumieć ich stanowisko imóc uwzględnić obawy. Zielony Ład przyniesie wiele korzyści polskiej gospodarce i całemu społeczeństwu.
To zwykły propagandowy bełkot jest, a my nawet nie mamy mocy, by go z bredni rozliczyć.
Jeśli wszystkie środki zaproponowane przez Komisję zostaną wdrożone przez UE, liczba przedwczesnych zgonów z powodu zanieczyszczenia powietrza spadnie w2030 roku o ponad 70 proc. w porównaniu z 2005 rokiem.
To są jakieś rojenia, on powtarza jakieś tam zmyślenia z raportów pod gotową tezę. Nie ma bladego pojęcia jaka w ogóle jest liczba tzw. przedwczesnych zgonów i jaka będzie i ile ludzi umrze od tego, że tacy jak on do nędzy Europę doprowadzą. Ile będzie przedwczesnych zgonów z powodu tego, że ludzie nie wypoczną na wakacjach, z biedy będą jedli tanie, więc podłe jedzenie, albo stres z powodu długów, niespłaconych rachunków ich zabije.
Brak logiki
Tacy ludzie nie byli w stanie niczego przewidzieć, ale cały kontynent naprawią. Eurokraci są jak ci w Niemczech, którzy zamknęli elektrownie atomowe, by następnego dnia sprowadzać z Francji prąd z elektrowni atomowych. Trzeba sobie uwiadomić, że ma się do czynienia z zupełnymi ignorantami, którzy bzdury jak Stuhr o polskich dzieciach pod Cedynią, albo Joński o Powstaniu Warszawskim z 1989 roku opowiadają. Typ ludzi jak u nas niesławnej pamięci były minister klimatu Michał Kurtyka, który karierę z SLD w Unii zaczynał, a potem wsławił się u nas promowaniem szwedzkiej idiotki Thunberg i ścieżkę do międzynarodowych instytucji sobie wydeptał.
Ludzie od „Fit for 55” niczego nie policzyli, niczego nie przewidzieli, tylko zmyślają, manipulują, okłamują nas swymi opowieściami. Litwin przyjeżdża do Polski też, by kombinować jak odebrać Polsce władztwo nad polskimi lasami i Brukseli je przekazać. Dokładnie to oznaczają jego słowa:
Zaproponujemy nową ustawę o monitoringu lasów, aby dostarczać szczegółowych i dokładnych informacji o lasach UE.
Ronald Reagan mawiał, że każdy rozsądny obywatel po spotkaniu z kimś z władzy sprawdza czy portfel i zegarek ma, a najlepiej to wcześniej je dobrze chowa. Tak powinna być traktowana każda unijna inicjatywa. Była premier Beata Szydło wychwala utworzenie w 2026 roku unijnego Społecznego Funduszu Klimatycznego. Ma on służyć „zapewnieniu sprawiedliwej i nastawionej na włączenie społeczne transformacji klimatycznej”.
Konieczne było stworzenie Społecznego Funduszu, który ma pomóc i wesprzeć przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe.
Pani premier w swej dobroci się myli. To szykowana pułapka, oszustwo, przynęta. Kolejne ogniwo łańcucha do pętania nas. Narzędzie do szantażowania, wymuszania posłuszeństwa, kreowania polityki w Polsce. Dokładnie tak jak KPO - czyli pożyczka na niby na odbudowę gospodarki po pandemii. Jak im się coś w tej Brukseli nie spodoba, to grosza z tego klimatycznego funduszu nie zobaczymy, choć wpłacimy na niego miliardy.
To część tajemnicy szaleństwa „fit for 55”. To dodatkowe ogromne pieniądze choćby z opłat ETS ale, też ceł klimatycznych. Środki z CBAM w całości trafią do brukselskich sejfów i może nam z nich łaskawie grosz do kapelusza wrzucą, a może nie, a my prosić się będziemy. I to kolejny cel owego „fit for 55”. Klimatyczny reżim ma służyć jeszcze większemu podporządkowaniu państw, odebraniu im kolejnych kompetencji, całkowitemu uzależnianiu ich gospodarek od Brukseli. Poddając się temu będziemy całkowicie ubezwłasnowolnieni. Każdy krok za unijnymi reżimowcami pogłębia nasze uzależnienie, ogranicza naszą suwerenność zdolność do stanowienia o sobie. Im bardziej będziemy uzależnieni, tym na większe szaleństwa za rok 5 lat będziemy musieli się zgodzić.
Po wyborach musi nastąpić wielkie otwarcie dyskusji o Unii i warunków naszej obecności w niej. Polska musi być gotowa na poprowadzenie europejskiej rebelii przeciwko Brukseli. Nie możemy oglądać się na inne państwa. Musimy być gotowi na samotną „wyprawę” jak bohater filmu Sidneya Luneta „12 gniewnych ludzi” - historii o mądrym ,odważnym przysięgłym sądu, który wbrew wszystkim miał rację i przekonując wrogo, sceptycznie nastawionych pozostałych 11, uratował niewinnego człowieka, którego chcieli skazać na śmierć. I tak nie mamy wyjścia. Unia to chory człowiek Europy. Ona umiera. Wystarczy tak jak lekarz, który czyta wyniki badań krwi pacjenta, sprawdzić roczniki statystyczne Eurostatu, by przekonać się w jak beznadziejnym jest stanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643325-fit-for-55-czyli-gotowosc-unii-na-glod-2055