Sprawa oszustwa na skalę globalną, jakim była afera „Dieselgate” nie spotkała się z odpowiednim zainteresowaniem Komisji Europejskiej oraz Parlamentu Europejskiego; być może dlatego, że przemysł samochodowy w Niemczech ma ogromny wpływ polityczny - powiedział w środę w PE eurodeputowany PiS Zdzisław Krasnodębski w debacie na temat tego skandalu.
Profesor Krasnodębski mówił o początkach afery i jej kontekście politycznym. Przypomniał, że sprawa dotyczy oszustwa na skalę globalną, które jednak nie spotkało się z odpowiednim zainteresowaniem Komisji Europejskiej oraz Parlamentu Europejskiego.
Bo nie przypominam sobie gorących debat w poprzedniej kadencji
— zauważył.
Bez odszkodowania
Jak mówił europoseł PiS, wielu oszukanych nie uzyskało żadnego odszkodowania i nadal jeździ tymi wadliwymi samochodami, a odpowiedzialni za oszustwo nie zostali ukarani.
Być może powodem tego stanu rzeczy jest to, że przemysł samochodowy w Niemczech ma ogromny wpływ polityczny
— stwierdził prof. Krasnodębski, wskazując, że dotyczy to szczególnie koncernu Volkswagen, od którego się wszystko zaczęło.
Jak wiemy Dolna Saksonia posiada 20 procent akcji Volkswagena, a jej przedstawiciele zasiadali w zarządzie Volkswagena, wśród nich były kanclerz Niemiec, socjaldemokrata Gerhard Schroeder
— zauważył.
Konflikt interesów?
Ponadto Zdzisław Krasnodębski zwrócił uwagę, że obecny prezes Federalnego Trybunału Konstytucyjnego - Stephan Harbarth, będąc posłem do Bundestagu, był partnerem w kancelarii adwokackiej, która doradzała koncernowi Volkswagen i reprezentowała go w aferze dieslowej.
Oszustwo tej skali oraz powiązania koncernów samochodowych ze światem polityki, jak i wiele innych skandali w Niemczech w ostatnich latach, najdobitniej świadczą o całym systemie politycznym i praworządności w tym kraju, który uchodzi przecież za wzór liberalnej demokracji
— skonkludował.
Volkswagen był jednym z bohaterów skandalu Dieselgate, który wybuchł w 2015 roku w wyniku śledztwa Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) i zmusił koncern do przyznania się do potajemnego zainstalowania tak zwanych urządzeń udaremniających w 11 mln pojazdów. Nielegalne oprogramowanie zaniżało poziom emisji szkodliwych tlenków azotu w warunkach laboratoryjnych; w normalnym użytkowaniu pojazdy przekraczały amerykańskie normy zanieczyszczeń nawet 40-krotnie.
Grzywny i naprawy pojazdów kosztowały producenta ponad 30 miliardów euro, głównie w Stanach Zjednoczonych. W aferze, oprócz Volkswagena, brał udział także Daimler oraz m.in. koncerny FCA i BMW oraz produkująca części samochodowe firma Robert Bosch.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643323-krasnodebski-dieselgate-bez-zainteresowania-ke-i-pe