Wygląda na to, że Donald Tusk został ze swoim marszem 4 czerwca, niczym Himilsbach z angielskim. PRzedstawiciele Szymona Hołowni i Kosiniaka-Kamysza są wyraźnie obrażeni, że nikt nie zaprosił ich na partyjną imprezę Koalicji Obywatelskiej. Z „pomocą” biegną za to Marta Lempart ze swoim hasłem ”wypier…ć” (to będzie oficjalne zawołanie całej imprezy?) oraz Robert Biedroń, „Babcia Kasia” i znudzony Trzaskowski. Dlaczego tak się stało?
Buta
Donald Tusk, który wyraźnie obraził się na swoich przyszłych (?) koalicjantów nie widział powodu, by zapraszać na swój marsz innych przedstawicieli opozycji. Po co? Przecież miesiącami wyszydzani przez jego media, łajani przez samego Tuska, powinni rzucić wszystko i się podporządkować. Kosiniak-Kamysz i Hołownia wytrzymali tę presję, a dziś nie mają żadnego interesu, by wspierać byłego premiera i jego imprezę partyjną. Nie muszą mu pomagać, gdyż ten słabnie w sondażach i nic nie wskazuje, by przed wyborami przekroczył szklany sufit 30 proc. poparcia. Tusk przegrał z własną pewnością siebie i butą. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Uwierzył, że sprawę załatwi za niego największa „partia opozycyjna”, czyli posłuszne mu media. Załatwią mu oszałamiającą frekwencję? Niekoniecznie, chociaż wykluczyć tego nie można. Wiadomo już, że nie będzie efektu jedności, który miał nieco pomóc w zniwelowaniu niesmaku po „wspólnej liście opozycji”.
Tęcza, aborcja i Trzaskowski
Zwróćmy więc uwagę na „sukcesy” Donalda Tuska w kwestii dotyczącej marszu 4 czerwca. Swoje wsparcie wyraziła już Marta Lempart i jednocześnie przygotowała dla Tuska stosowne hasło czerwcowej masówki.
Wypier…ć! Chcemy Polski bezpiecznej i praworządnej. I taka będzie. Ogłosimy to jednym głosem 4 czerwca w Warszawie
– czytamy na profilu społecznościowym „Strajku Kobiet”.
Tuska wspiera też Robert Biedroń z jego tęczowymi szaleństwami i ideologicznym odlotem. Dziś tak wygląda „koalicja” byłego premiera. O przepraszam! Na marszu 4 czerwca zjawi się niezawodna „Babcia Kasia”, czyli agresywna aktywistka ulicznej opozycji, znana ze swoich przepychanek z policją i wulgarnego języka. Na tym kończy się pozapartyjne wsparcie idei marszu. Blado to wygląda.
Na pocieszenie zostaje Donaldowi Tuskowi Rafał Trzaskowski, który znudzony słuchał niedawno tyrady swojego byłego szefa. Wprawdzie deklaruje, że „wszystkie ręce na pokład”, ale znając obecnego prezydenta Warszawy, skupi się on na swoim własnym wizerunku i będzie przekonywał, że to on „reanimuje” Donalda Tuska. O tym, ze Trzaskowski może mieć rację informuje nawet zakochana w Donaldzie Tusku, „Gazeta Wyborcza”.
Początkowo planowano, że stanie się to (wejście Trzaskowskiego do gry wyborczej - red.) po wakacjach. (…). O korekcie przesądziły sondaże. KO zaczęła tracić poparcie od lutego, po burzliwym sporze wokół noweli ustawy o Sądzie Najwyższym
– czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Wniosek jest prosty: gdyby nie Trzaskowski, to Donald Tusk miałby problem z owocnym doczołganiem się do wyborów. Ta konstatacja, to ogromny problem dla byłego premiera i jego planów, a szczególnie dla jego ego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/643234-buta-tecza-i-aborcja-tusk-szykuje-sie-do-marszu-4-czerwca