Po „epokowym” 4 czerwca 1989 r. Polska przesunęła się z pierwszego na ostatnie miejsce wśród państw, które doprowadziły do „demokratycznych przemian”.
Donald Tusk wierzy w magię. I trudno mu się dziwić, bo tylko to mu pozostało. Magiczne zaklęcia mu pozostały. I daty, które też są magiczne. A najbardziej magiczną z magicznych jest data 4 czerwca. Wtedy przewodniczący Platformy Obywatelskiej lubi zwoływać sabaty czarownic. Nie inaczej ma być 4 czerwca 2023 r.
Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie. Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską
— napisał Tusk na Twitterze.
Najzabawniejsze w komunikacie Tuska jest owo „wzywam”. A właściwie jest to wyjątkowo okropne i podłe, bo nasuwa się skojarzenie z „wzywam” prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego we wrześniu 1939 r. A parodiowanie Starzyńskiego w kwietniu 2023 r. to zwyczajna ohyda. Jest jeszcze równie okropne „w samo południe”, czyli bezwstydne parodiowanie „Solidarności” z 1989 r. i jej plakatu (autorstwa Tomasza Sarneckiego) z Garym Cooperem (z klasycznego westernu Freda Zinnemanna „W samo południe”).
Jak wyjaśniła usłużna „Gazeta Wyborcza”, „przewodniczący PO zapowiedział marsz dzień po tym, jak Sejm przeforsował powołanie komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich”. A przecież nie chodzi o Rosję, tylko „o lata rządów PO-PSL, a szczególnie o premiera Donalda Tuska”. Jednakowoż ten nieustraszony szeryf niczego się nie boi: „nie pocieszenia mi trzeba, tylko Waszej determinacji i wiary w zwycięstwo”. Wbrew temu, co nawija (na uszy) gazeta Michnika, ustawa o komisji nie „wygląda, jakby została napisana na Kremlu”, tylko ma szansę ujawnić, kto się na Kremu dobrze zapisał i co na niego tam jest zapisane. Nie dziwi więc wyjątkowe rozedrganie dawnych zwolenników resetu i chętnych do dawania du…żego kredytu zaufania „Rosji, jaką ona jest”.
Ostatni sabat czarownic Donald Tusk zwołał (chyba z miotłą mu coraz bardziej do twarzy) w październiku 2021 r. Pod hasłem kompletnie od czapy (pewnie chodzi zresztą o czapkę tzw. leninówkę): „Zostaję w Unii”. Równie odkrywczym jak „Zostaję na Ziemi”, „Zostaję w Układzie Słonecznym”, „Zostaję w Drodze Mlecznej”. Gazeta Michnika jara się, że „wzięło w nim udział nawet 100 tys. uczestników” (chyba razem z miotłami, kapeluszami i czarnymi pelerynami).
Do 4 czerwca kawał czasu (w wypadku PO i Tuska akcent pada na „kawał”), więc już w poniedziałek 17 kwietnia 2023 r. będzie „wspólne wystąpienie Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego”. Ma ono „przeciąć spekulacje i wysłać sygnał, że partia nie planuje zmiany lidera”, a „Trzaskowski zaangażuje się w kampanię wyborczą Platformy”. „Partia nie planuje”, czyli Donald Tusk nie planuje zmienić Donalda Tuska. Wzruszające. Partia jednak coś planuje, czyli zamierza „zaprezentować przyszły sztab wyborczy”. Słusznie, że „przyszły”, mogłaby bowiem zaprezentować „przeszły” sztab.
Upodobanie do sabatów akurat 4 czerwca ma oczywiście historyczną podbudowę (wybory 4 czerwca 1989 r.). Tradycją jest już też specjalizowanie się w grotesce. Tak jak 4 czerwca 2019 r. w Gdańsku (w „okrągłą” 30. rocznicę), gdy obok siebie wystąpili Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski. Uzupełnieni przez prezydentów miast z Frontu Antypisowskiego, dawnych związkowych bonzów oraz wybranych, nadwornych celebrytów. Wtedy to Pierwsza Męczennica III RP, aktorka Krystyna Janda, przeczytała „Deklarację Wolności i Solidarności”. W dodatku Krystyna Janda wystąpiła jako „my, obywatele Rzeczpospolitej”.
Krystyna „Obywatele Rzeczpospolitej” Janda zaapelowała, aby „wolni obywatele, równi w prawach i powinnościach, mogli nie tylko solidarnie wspierać jedni drugich, ale też samorządnie kształtować przyszłość zarówno lokalnych wspólnot, jak i całego kraju”. Ku „pomyślności Rzeczpospolitej, która jest wspólnym domem wszystkich obywateli”. W tym momencie można by już zalać się łzami wzruszenia, ale na koniec było najlepsze. Krystyna „Obywatele Rzeczpospolitej” Janda opowiedziała się bowiem za „demokracją bez sporów pełnych nienawiści”, za „sferą publiczną wolną od kłamstwa”. 4 czerwca 2023 r. pani Krystyna ma szansę przebić samą siebie, bo „wezwanie”: Donalda Tuska jej dotyczy w pierwszej kolejności.
Podczas kolejnego sabatu nikt oczywiście nie powie, że 4 czerwca kojarzy się z zamachem na pierwszy demokratycznie wyłoniony i wolny rząd po pierwszych demokratycznych i wolnych wyborach od 1945 r., czyli rząd Jana Olszewskiego, bo przecież Donald Tusk był jednym z zamachowców. Że przeciętnym Polakom 4 czerwca kojarzy się z niesprawiedliwością i nowymi ciężarami nałożonymi na nich w ramach planu Sachsa-Liptona, znanego w Polsce pod kryptonimem „plan Balcerowicza”. Że III RP po 4 czerwca nie stała się Nową Polską, lecz PRL Plus: z Wojciechem Jaruzelskim jako prezydentem RP (najpierw prezydentem PRL), komunistami i komunistycznymi generałami w rządzie (do 6 lipca 1990 r.).
Po „epokowym” 4 czerwca 1989 r. Polska przesunęła się z pierwszego na ostatnie miejsce w hierarchii państw, które doprowadziły do „demokratycznych przemian”. Rząd Tadeusza Mazowieckiego powołali przede wszystkim komuniści, którzy wraz z satelitami mieli w Sejmie większość. I to oni mieli w gabinecie Mazowieckiego pakiet kontrolny, choć formalnie zajmowali tylko cztery stanowiska. Generałowie Czesław Kiszczak i Florian Siwicki znaczyli w rządzie Mazowieckiego więcej niż pozostali ministrowie razem wzięci. I mieli do dyspozycji kapusiów kontrolowanej przez siebie cywilnej i wojskowej bezpieki, całkiem licznych w tamtym rządzie i całkiem podatnych na szantaż oraz naciski.
Kiszczak i Siwicki intensywnie zajęli się przenoszeniem do III RP najcenniejszych aktywów PRL. Żeby je ubezpieczyć, niszczyli dowody uwikłania w najgorsze praktyki komuny, przy okazji kasując dowody komunistycznych zbrodni obciążających ich samych bądź ich kolegów. Zbudowali też mur ochronny dla „dzieł” założycielskich PRL Plus: firm, banków, telewizji, gazet, fundacji i stowarzyszeń.
Najpóźniej w grudniu 1989 r. nie było żadnego uzasadnienia, żeby komunistów nie wywalić z rządu „na zbity pysk”, nie zacząć prześwietlać ich interesów, a najbardziej „umoczonych” nie przenieść tam, gdzie było ich miejsce, czyli na sale sądowe i do więzień. Nic takiego się nie stało, bo przecież 4 czerwca 1989 r. przyszła wolność, a ona oznaczała miejsce także dla komunistów, ubeków, złodziei, oszustów, kombinatorów i kłamców.
Ogłoszenie przez Donalda Tuska kolejnego sabatu 4 czerwca 2023 r. wcale nie dziwi, a wśród obecnych rej będą pewnie znów wodzili komuniści, ubecy, złodzieje, oszuści i kłamcy, czyli współcześni „demokraci”. Przeciw „drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską”. Gdyby to nie było obrzydliwe, zuchwałe i nachalne (kłania się nieśmiertelny Szymek z Budziejowic), byłoby nawet śmieszne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642777-tusk-upodobal-sobie-4-czerwca-nie-po-to-zeby-swietowac