Zabawa z politykami i doradcami PO jest większa, gdy oni sami nie wiedzą, czy uważając, że kłamią mówią prawdę, czy też kłamią sądząc, iż mówią prawdę.
Gdy tylko dr Bogusław Grabowski wystąpi w programie Bogdana Rymanowskiego (w Radiu Zet), w Platformie Obywatelskiej pojawia się panika. Niesłusznie, bo i tak – jak odkryli niezależnie od siebie Marek Belka i Ryszard Petru – „wszyscy wszystko wiedzą”. A do tego dochodzi paradoks kłamcy. Najnowszy powód paniki w PO to przyznanie przez dr. Grabowskiego, że politycy muszą kłamać, by wygrać wybory. Pocieszające jest to, że „kilkadziesiąt lat temu można było mówić prawdę”.
Panika w PO wynika z braku ogłady filozoficznej czy też logicznej. Niejaki Epimenides, żyjący na przełomie VII i VI wieku przed Chrystusem, rzekł był, że „wszyscy Kreteńczycy są kłamcami” (Κρῆτες ἀεὶ ψεῦσται). Tyle że sam był Kreteńczykiem. Czy zdanie Kreteńczyka mogłoby być prawdziwe, jeśli jest on jednym z kłamców? A może nie wszyscy Kreteńczycy kłamią, a tylko jeden z nich - Epimenides - kłamał o nich?
Problem powstały w związku z Epimenidesem podjął filozof z Miletu - Eubulides (żył w IV wieku p.n.e.). Jeśli ktoś twierdzi: „ja teraz kłamię”, to czy jest on kłamcą czy mówi prawdę. Jeśli kłamie, to twierdząc „ja teraz kłamię” mówi prawdę, a zatem nie jest kłamcą. Jeśli zaś powiada prawdę, to znaczy, że kłamie, bo kłamstwem jest wypowiedziane przez niego zdanie.
Już w XX wieku polski filozof i logik, Alfred Tarski, wyjaśnił, że paradoks kłamcy powstaje wtedy, gdy zdanie odnosi się do samego siebie („to, co teraz mówię”) i zawiera negację („jest kłamstwem”). Jeśli kłamca łże, to mówi prawdę, bo twierdzi, że kłamie. Ale jeśli mówi prawdę, to nie może kłamać (w zamierzeniu mówić nieprawdę). Tarski przyjął, że gdy zdanie odwołuje się do samego siebie, nie odnosi się do rzeczywistości, nie przekazując żadnej treści o niej, a tylko mówiąc o własnej formie. Mamy więc dwa poziomy: język przedmiotowy i metajęzyk. W tym pierwszym zdania mówią coś o świecie, w tym drugim zdania mówią o innych zdaniach.
Jeśli wytłumaczenie paradoksu kłamcy nic nie rozjaśnia w głowach polityków PO, to trudno, choć lina została im rzucona. Najwyżej będą mieli jeszcze większy zamęt w głowach usiłując dociec, czy Bogusław Grabowski jest kłamcą, czy mówi prawdę. Albo, czy operuje językiem przedmiotowym, czy metajęzykiem? Dzięki paradoksowi kłamcy zabawa z politykami i doradcami Platformy jest większa, gdyż oni sami nie wiedzą, czy uważając, że kłamią mówią prawdę, czy też kłamią sądząc, iż mówią prawdę. Prostsze byłoby założenie, i tak chyba uważa Bogusław Grabowski, że zawsze kłamią, ale wtedy nie byłoby zabawy.
Gdyby politycy i doradcy PO znali i rozumieli paradoks kłamcy, nie byłoby paniki po 10 stycznia 2023 r. To wtedy w Radiu Zet (oczywiście w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim) Bogusław Grabowski powiedział, że „należy wycofać bezskuteczne programy socjalne, np. 500 Plus dla najbogatszych. Natychmiast! (…) 13., 14. emerytura – to nie są emerytury. To trzeba włączyć do normalnych świadczeń”. Konkluzja była taka: „Opozycja powinna powiedzieć prawdę: bez dłuższej pracy Polaków nie jesteśmy w stanie utrzymać niepracujących emerytów w przyszłości”. Tu oczywiście pojawia się paradoks kłamcy, o którym mowa była wcześniej.
Oprócz paradoksu kłamcy pojawia się też paradoks głąba, czyli problem tego, czy negując słowa Bogusława Grabowskiego głąbami są Polacy (przekonanie mówiącego), czy głąbem jest sam Grabowski (przekonanie Polaków). Do przekonania, iż Polacy to głąby, które „nie mają pojęcia, o czym mówią”, przywiódł Grabowskiego wynik badania, w którym 64 proc. rodaków okazało się przeciwnych wprowadzeniu u nas waluty euro. Do przekonania, iż głąbem jest Grabowski przywiodło Polaków doświadczenie rządów, którym ten ekonomista pomagał oraz jego obecne rady dla Donalda Tuska i spółki.
Tymczasem sprawa jest – jak powiedziałby filozof Bronisław Komorowski – „arcyboleśnie prosta”: paradoks kłamcy i paradoks głąba trzeba po prostu ominąć. Nie mówiąc niczego, co potem można by uznać za kłamstwo. W praktyce politycznej oznacza to brak programu lub odmowę jego ujawnienia. W lipcu 2019 r. nieżyjący już prof. Marcin Król postulował: „Pora skończyć z programami i całym tym banalnym i pustym językiem polityki. (…) Przestańmy mówić o programach, uzgadnianiu ich szczegółów i spierać się o nie, jakby programy to była forma wiedzy i obietnica praktycznych działań. (…) Program to bardzo kiepska forma opowieści”.
Istotą rzeczy jest zdobycie władzy. 18 stycznia 2020 r. prof. Marcin Król napisał w „Gazecie Wyborczej”: „Polityka jest sztuką zdobywania i utrzymania władzy. Tylko tyle. Jedyną miarą polityki jest jej skuteczność. (…) Kto o tym zapomina – przegrywa. Przegrywa także ten, kto walczy o prawdziwą demokrację. (…) Polityka, rozpatrywana na tym najwyższym poziomie, nie podlega żadnym ocenom: z punktu widzenia moralności, z punktu widzenia wartości, celów czy metod działania”. Jak widać, paradoksy kłamcy i głąba nie stwarzają problemów, gdy tych paradoksów nie ma.
Jak podpowiedział Donaldowi Tuskowi i spółce prof. Król, „celem może być samo zdobycie władzy i przyjemności z tego płynące (tyran, despota). Celem mogą być pieniądze dla siebie czy dla całej grupy, a zatem kłamstwo, złodziejstwo, nepotyzm, oligarchizacja kraju. Celem może być przyjemność odnajdywana w manipulowaniu ludźmi”. Oczywiście rodzi się pytanie, czy paradoks kłamcy dotyczy prof. Marcina Króla. W każdym razie nie dotyczy Donalda Tuska, a dlaczego, to już wyjaśnił Bogusław Grabowski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642538-paradoksy-klamcy-i-glaba-czyli-przez-klamstwo-do-wygranej