Za nami ostatni dzień ekstremalnie intensywnej wizyty premiera Mateusza Morawieckiegow Stanach Zjednoczonych. Rano spotkanie z elitami waszyngtońskimi w jednym z najważniejszych amerykańskich think-tanków Atlantic Council.
Następnie udział w panelu na prestiżowym spotkaniu Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Swobodna dyskusja po angielsku, duża uwaga publiczności. Polski premier mówi Amerykanom w oczy nawet trudne prawdy, jak te o podziale w Europie na tle stosunku do Chin i USA, o niemożliwym do utrzymania modelu w którym rozwój wielu państw opiera się na bezpieczeństwie za darmo, o stawce jaką dla świata i Waszyngtonu jest wynik wojny na Ukrainie.
Zawsze jest możliwość zadawania pytań. Jeszcze kilka lat temu, jeszcze półtora roku temu żelaznymi punktami były stosunki z Izraelem, Holocaust (nieprawdziwe próby przypisywania Polakom współodpowiedzialności za straszliwie niemieckie państwowe zbrodnie) i oczywiście „rule of law” czyli kwestie rzekomo zagrożonej w naszym kraju praworządności.
Dziś - nic. Zero. Tematu nie ma. Gdyby się pojawił tragedii by nie było, bo szef polskiego rządu umie ciekawie opowiedzieć o przeniesieniu całego systemu sądownictwa z okresu totalitarnego komunizmu i zapytać, czy sami by coś takiego u siebie chcieli, czy jednak by reformowali?
Ale nie ma. Nikogo to nie interesuje nawet w kuluarach. Cztery dni bardzo intensywnej wizyty i ani jednego słowa o „rule of law”.
Także w czasie spotkania premiera z wiceprezydent Kamalą Harris, także w komunikacie Białego Domu. Napisałem o tym wczoraj:
Temat jest martwy. Nadęty do granic możliwości propagandowy balon po prostu pękł w zderzeniu z pokazem przywiązania Polaków do solidarności, wartości europejskich, prawa po 24 lutego 2022 roku oraz w obliczu wylania się dziesiątek gardłowych dla świata problemów.
Porażający cynizm niektórych państw zachodnich, najpierw niespecjalnie przejętych zbrodniczą agresją rosyjską na Ukrainę a teraz pielgrzymujących do komunistycznych Chin, proponujących zbliżenie z tą potęgą, zmył resztę tego pudru zakłamania. Polskę stawiają pod pręgierzem za byle co, tam nie widzą całkowitego braku demokracji, rządów partii komunistycznej, łamania praw człowieka.
Tak jak nie widzieli w Europie środkowo-wschodniej państw, gdzie po prostu rządziła mafia z EPP, gdzie narody ordynarnie okradano, demolowano demograficznie. Bo to im pasowało, bo to była ich mafia, bo tacy ludzie klepną wszystko, żadnemu pomysłowi Berlina i Brukseli się nie przeciwstawią. W zamian dostają koncesje na zarządzanie tubylcami.
W Polsce chwilami wyglądało to podobnie. To była przemoc kolonialna i to jest przemoc kolonialna byłych państw kolonialnych. Tak właśnie przyzwyczaiły się wymuszać posłuszeństwo. Nic więcej tu nie ma. Powtarzam: temat jest martwy.
Warszawa jest dziś główną przeszkodą w budowie nowej niemieckiej Rzeszy, ubranego w płaszcz europejskiego zamordystycznego „superpaństwa”. Dlatego nas atakują. Rozumiemy to, ale nie mieszajmy w to prawa, praworządności, konstytucji, której umiemy sami przypilnować.
W Waszyngtonie wielu ludzi to zrozumiało, nie do końca rozumie jeszcze ambasada amerykańska z niezrozumiałych powodów grająca na proniemiecką opozycję. Ale to już zupełnie inny temat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642507-temat-praworzadnosci-w-polsce-jest-martwy