wPolityce.pl: Zadebiutował pan jako publicysta ekonomiczny. Dlaczego?
Jacek Kurski, Alternate Executive Director szwajcarsko-polskiej konstytuanty w Grupie Banku Światowego w Waszyngtonie: Po pierwsze, nie jestem żadnym felietonistą ekonomicznym ”Rzeczpospolitej”, jak złośliwie doniósł mój ulubiony portal wPolityce.pl.
Tak podawały media profesjonalnie zajmujące się mediami. Myśleliśmy, że wiedzą, co podają.
Nie wiedzieli. Ale co najważniejsze, to nie był żaden felieton, to był solidny, całokolumnowy, zresztą już po skrótach, tekst ekonomiczny. A dlaczego zdecydowałem się na publikację w tej gazecie? Uznałem, że to dobre miejsce do publikacji tego typu tekstu, podkreślenie nowej roli w której obecnie pracuję, zaznaczenie neutralności politycznej jakiej wymaga moja funkcja. Moje uznanie i sympatia dla tytułów takich jak wPolityce.pl czy tygodnik „Sieci” pozostaje niezmienne i liczę, że także na tych łamach będę mógł się wkrótce podzielić doświadczeniami i wnioskami z mojej pracy.
Ocenia pan, że to była słuszna decyzja? Redaktor Chrabota z pasją tłumaczy się teraz salonowi III RP, jak chłopiec złapany na podkradaniu jabłek w sadzie. Śmiesznie to zachowanie wygląda z boku.
Ta złość, która pojawiła się po stronie opozycji i jej mediów, jest chyba najlepszym dowodem, że i tym razem trafiłem w punkt, że to była dobra decyzja.
Z czego te szalone emocje wynikają? To zemsta za zbudowanie potęgi TVP? Zazdrości?
Po pierwsze, tekst był dobry, wielu zaskoczyło, że mam i takie kompetencje, że w Banku Światowym solidnie pracuję i tę pracę chcę pokazywać opinii publicznej. Także moment publikacji był dobrany właściwie – po wizycie prezydenta Wołodymira Zełenskiego w Warszawie, przed okrągłym stołem na temat Ukrainy, gdzie zresztą byłem wydelegowany jako przedstawiciel Narodowego Banku Polskiego i szerzej, Polski.
Po drugie, wielu ludzi by mnie bardzo chętnie do epoki TVP przykleiło na wieki, uśmierciło za życia w roli byłego prezesa TVP. Widzą, że to się nie udało. Niektórych boli, że sobie w Banku Światowym dobrze radzę.
Po trzecie, wskazanie mnie na to stanowisko przez Narodowy Bank Polski kierowany przez prof. Adama Glapińskiego jest dowodem, że już nie tylko ludzie z jednej strony mogą pełnić takie funkcje, nie tylko ekonomiści o proweniencji postkomunistycznej, że przynajmniej w NBP monopol jednego środowiska został złamany.
Będą kolejne pana teksty?
Tak, myślę, że ze trzy w roku na pewno.
Jak się panu pracuje - dyrektoruje w Banku Światowym?
Praca intensywna, odpowiedzialna ale i ciekawa. Przydaje się solidne wykształcenie ekonomiczne. PRL był niemiłym miejscem do życia ale studia były porządne. Moja praca wymaga znalezienia równowagi między dbaniem o interesy Polski a troską o wypełnianie misji Banku Światowego. Polska ma tu zresztą specyficzną rolę – nie jesteśmy ani jakimiś wielkimi biorcami środków, bo one trafiają głównie do krajów biednych, ani też nie jesteśmy ogromnymi donatorami. Chociaż, gdyby nie wojna na Ukrainie, to już może w tym ostatnim gronie byśmy musieli być. To pokazuje jak szybko się rozwijamy. Dziś w niektórych programach Banku Światowego uczestniczą niektóre polskie prywatne firmy, między innymi w obszarze zielonej energii.
Widać stąd sukces Polski?
Tak, liczby, twarde dane, wszelkie analizy pokazują, że jesteśmy coraz bardziej bogatym krajem. Sukces jest oczywisty dla wszystkich ekspertów, ekonomistów.
Mówił o tym przed chwilą premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu – debacie Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie, gdzie był jednym z panelistów. Rozmawiamy w kuluarach tego bardzo prestiżowego spotkania. Wiem, że spotkał się pan z premierem?
Tak, przywitaliśmy się serdecznie, rozmawialiśmy o misji Banku Światowego, wymieniliśmy opinie o sytuacji gospodarczej na świecie i w Polsce.
Obserwuje pan sytuację w Polsce?
Oczywiście, choć ze względu na dużą różnicę czasu i inne niż w TVP obowiązki inaczej niż robiłem to w Polsce, zwykle raz na kilka dni robię solidny przegląd tego, co się dzieje.
I jak się w pana opinii sprawy mają?
Oceniam, że dobrze. Jedyne, co mnie martwi, to to, że za wcześnie jest za dobrze. Uwrażliwiam wszystkich przejętych Polską, że na pewno będą jeszcze pewnie z dwa, trzy duże kryzysy, związane z wojną, sytuacją gospodarczą, różnymi sytuacjami, skokami emocji. W walce o pomyślność ojczyzny trzeba być do końca zmobilizowanym, skoncentrowanym.
Tabloidy rozpisują się o pana rozłące z rodziną.
To bardzo bolesne ale na szczęście za kilka tygodni żona z córką przyjeżdżają do mnie, i będziemy już razem na stałe.
Rozm. m.k.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642504-kurski-niektorych-boli-ze-sobie-tutaj-dobrze-radze