„Na jesieni Polaków czeka historyczny wybór” - stwierdza Poseł Łukasz Mejza, komentując czwartkowe expose ministra Zbigniewa Raua. Jak przekonuje, Sikorski z Tuskiem „pakowali nas na kremlowski talerz”.
Dzisiaj w Sejmie minister Zbigniew Rau wygłosił swoje expose opisujące założenia polskiej polityki zagranicznej. Słowem, które występowało najczęściej była chyba wolność. Czy to pojęcie najtrafniej oddaje charakter polskiego myślenia?
Bez wątpienia tak - Polska, jak ujął to Pan Minister, stanowi epicentrum ważnych wartości z wolnością na pierwszym miejscu. Jesteśmy europejską stolicą wolności. Polacy nie zgadzają się zarówno na agresywny imperializm rosyjski, jak i na hegemonię niemiecką w unijnym superpaństwie, bo po prostu kochamy wolność i podmiotowość, wbrew temu, co nam wmawiano przez lata. Proszę zauważyć, jaka to różnica w stosunku do tego, co przedstawiano nam za rządów PO. Radosław Sikorski nawet nie ukrywał, że nie zamierza prowadzić podmiotowej polityki. A Polacy nie zgadzają się na bieganie na pasku mocarstw. Podobnie zresztą jak Ukraińcy.
Skoro o Ukrainie mowa, Minister Zbigniew Rau podkreślał historyczną skalę pomocy i solidarności, jakiej dowody dają Polacy i polskie państwo. To powód do naszej dumy?
Tak, bo pokazaliśmy, że zasłużyliśmy na to, żeby w Europie rozdawać karty. To polscy liderzy byli w Kijowie jako pierwsi. To Polki i Polacy otworzyli serca dla Ukraińców. Wielka skala solidarności z uchodźcami z Ukrainy oraz wsparcie dla broniącej swej niepodległości Ukrainy to w pierwszej kolejności odruch serca, ale także nasz strategiczny interes. Bez wolnej Ukrainy, nie będzie wolnej Polski, co potwierdza historia.
Dobitnie wyraził to w słynnym już i arcyważnym wystąpieniu w Tbilisi śp. Prezydent Lech Kaczyński, który wyprzedził swoją myślą politykę o ponad dekadę. Gdyby zbrodniczym Rosjanom udało się zająć Ukrainę, ruszyliby dalej, w naszym kierunku.
Słuszność prognoz i koncepcji geopolitycznych tragicznie zmarłego Prezydenta Lecha Kaczyńskiego podkreślił też szef polskiej dyplomacji. „Dziś Ukraina i cała Europa płaci straszną cenę za niezastosowanie się do ostrzeżeń prezydenta Kaczyńskiego” - stwierdził prof. Zbigniew Rau. Czy w pewnym sensie drogowskazem polskiej polityki zagranicznej pozostaje testament polityczny Prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Prof. Lech Kaczyński był wizjonerem, który patrzył szeroko na sferę geopolityki. Był realnym liderem Europy Środkowo-Wschodniej, inicjatorem Trójmorza jako sojuszu państw naszego regionu. Jednocześnie zawsze twardo walczył o polskie interesy czy to na arenie UE, czy w ramach NATO, starając się o amerykańską Tarczę Antyrakietową, która mogłaby bronić naszego bezpieczeństwa, gdyby nie „człowiek Kremla w Warszawie” - Donald Tusk, który zerwał rozmowy pod presją Moskwy. Pamięta pan redaktor, jak wyśmiewany i opluwany był Prezydent Kaczyński? Kto hodował latami takiego Palikota? Właśnie Donald Tusk. Z perspektywy lat widać, że Prezydent Kaczyński był takim patriotycznym bezpiecznikiem, bo gdyby nie on, Platforma Obywatelska zdecydowanie śmielej poczyniałaby sobie z Władimirem Putinem.
Skąd w takim razie ta rozbieżność w prowadzeniu polityki zagranicznej wobec Rosji przez Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego?
To zdecydowanie temat do zbadania. Nie chcę wydawać osądów, uważam, że od tego jest Trybunał Stanu, przed którym Tusk z Pawlakiem powinni stanąć chociażby za negocjacje gazowe z Gazpromem. Kiedy chcieli nas uzależnić od ruskiego gazu do 2037 roku na skrajnie niekorzystnych warunkach, najgłośniej protestował Prezydent Lech Kaczyński. Był dla nich kompletnie niewygodny. Nie wiem, czy Tuskiem kierowała naiwność, czy także była to zimna kalkulacja własnego interesu.
A jak odczytuje Pan deklarację ministra Zbigniewa Raua, że Polska zamierza pozostać w UE i wzbogacać dzięki temu polską tożsamość, ale nie ma zgody na „dyktaturę najpotężniejszego państwa w UE”?
Członkostwo w UE to nasz wspólny sukces, do którego w referendum akcesyjnym zachęcał także PiS. I trzeba powiedzieć wprost - silna Unia to nasza racja stanu! A Unię osłabiają dzisiaj ci, którzy pod pretekstem jedności próbują doprowadzić do likwidacji państw narodowych, pozbawienia nas prawa weta i podporządkowania wszelkich dziedzin życia chorym, terrorystycznych wręcz pomysłom lewaków. Ostatni przykład prób przejęcia władzy nad lasami przez Brukselę to potwierdza. To właśnie doprowadza do osłabienia Unii Europejskiej. Opozycja co chwilę próbuje straszyć Polaków Polexitem, ale fakty są takie, że to PiS jest dzisiaj najbardziej proeuropejską partią w Polsce, bo tylko PiS mówi o koniecznych reformach, które pomogą wzmocnić Unię. Brukselscy eurokraci czy mocodawcy PO z Berlina niech zajmą się praworządnością na własnym podwórku, ostatnio niespokojnym przez rozwijająca się aferę korupcyjną w UE, w której coraz głośniej przebijają się nazwiska osób z Platformy Obywatelskiej!
W kontekście geopolitycznych przemian minister Rau odniósł się sceptycznie do powtórzonej przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona koncepcji „autonomii strategicznej Europy”, czyli odsunięcia Ameryki i orientowania się na współpracę z Chinami, a w przyszłości może również na nowo z Rosją. Czy Polacy jesienią, wrzucając głos do urny, staną przed geopolitycznym dylematem, jakiego nie mieliśmy od dekad?
Zdecydowanie tak! Jesienią staniemy przed prostym wyborem - czy chcemy, aby decyzje o Polsce były podejmowane w Warszawie, czy w Berlinie, Paryżu, Brukseli lub w Moskwie! Minister Zbigniew Rau i obecne patriotyczne elity polskie stawiają nie tylko słuszną diagnozę, ale też wskazują też skuteczną i zgodną z racją stanu odpowiedź. W Europie zaczynają się tworzyć dwa bloki - superpaństwo centralistyczne z dominacją Niemiec i Francji oraz silne Międzymorze z Polską jako liderem. Ten pierwszy twór z centrum w Berlinie nie ukrywa, że chce romansować z autokratami i despotami z Chin i Rosji, uzależniając Europę energetycznie na długie lata. To w naszych rękach jest przyszłość Europy, a przekazywanie tej przyszłości w ręce opozycji, to jak przekazanie do ręki zapałek do zabawy na stacji benzynowej. My znamy Rosję i wiemy, że siadając z nimi do stołu, prędzej czy później wylądujemy na ich talerzu. Niestety, ale kiedy za politykę zagraniczną odpowiadali Tusk z Sikorskim, którzy w Europie robili za kelnerów, Polska była szykowana właśnie jako jedno z dań na tym kremlowskim talerzu!
W co w takim razie gra Macron?
Macron w relacjach z Chińczykami dziś pozuje na gracza, ale to taki polityk “Made in China”, który może i wygląda solidnie z zewnątrz, ale rozleci się przy pierwszej poważnej próbie.
Za to my, z jednej strony budujemy partnerskie relacje z państwami regionu, w tym z Ukrainą, z drugiej zaś mamy najlepsze w historii relacje z USA, co potwierdza wizyta premiera Morawieckiego w Białym Domu. Za rządów Platformy Obywatelskiej Polska armia była rozbrajana, a Prezydent Komorowski latał do USA, aby uczyć Amerykanów gotować bigos. Dziś, dzięki historycznym inwestycjom na obronność, jesteśmy europejskim liderem militarnym i w Ameryce jesteśmy postrzegani nie jako komedianci, ale jako poważny, zaufany partner do rozmów!
Dlatego na jesieni wybór będzie prosty - albo chcemy być liderami, albo kelnerami! A że Polacy to mądry naród, o ich decyzje jestem spokojny! Zwyciężymy! Dla Polski!
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/642441-posel-mejza-albo-bedziemy-liderami-albo-kelnerami